niedziela, 21 stycznia 2018

"Sto dni szczęścia" - Eva Woods. PATRONAT.
Jak można nauczyć się radości, czyli powieść z morałem na czele.


„Chcę udowodnić, że można być szczęśliwym, nawet kiedy wszystko jest naprawdę do bani.”

Skoro czytacie tą recenzję, oznacza to, że żyjecie. Ale czy żyjecie naprawdę? Zmęczeni, znerwicowani, zabiegani i ślepi na otaczające nas piękno świata, niejednokrotnie zatracamy umiejętność czerpania prawdziwego szczęścia z codzienności, doszukując się problemów, złych wieści, złości. Od tego chciałam zacząć, bo właśnie w takim klimacie została nakreślona książka, którą miałam okazję objąć patronatem. Opowieść o nieuchronnym losie, o bólu, ale także – przede wszystkim - o nadziei i przyjaźni. Prawdziwa lekcja o tym, że każdą tragedię da się przekuć w radość. Zainteresowani? Zapraszam na recenzję powieści „Sto dni szczęścia”.
 
ZARYS FABUŁY
Załamana chorobą matki Annie obwinia życie o to, że zabiera jej po kolei wszystkich bliskich. Samotna, stroniąca od towarzystwa nie potrafi poradzić sobie z problemami, ale co najgorsze, wcale nie szuka pomocy. I wtedy na jej drodze staje szalona i barwna Polly, która nie tak szybko da się spławić. Stanowiąc jej całkowite przeciwieństwo stawia Annie wyzwanie. Musi się nauczyć jak być szczęśliwa i ma na to aż, a zarazem – tylko 100 dni.

BO PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ
W tej powieści nie tło i nie ponadprzeciętne wrażenia stanowią priorytet, a prawdziwy obraz życia, morał oraz oczywiście bohaterki, które swoją postawą mogą stanowić pewien wzorzec, warty refleksji i przedyskutowania. Jest zdrowa, choć na wpół martwa Annie, która zatraciła poczucie sensu istnienia. Zdenerwowana, odizolowana, wyzbyta radości. Obraz nędzy i rozpaczy, a zarazem portret niejednego współczesnego człowieka, który na pewnym etapie doświadczeń postanawia po prostu się poddać. Jest i stanowiąca jej zupełne przeciwieństwo, kontrast, Polly, która pozornie znajduje się w dużo gorszej sytuacji. Śmiertelnie chora, choć wprost tryskająca energią wie, że nie może pozwolić sobie na zmarnowanie nawet sekundy, która jest jej dana. Co wyniknie z takiego połączenia?

SMUTNA? ALE I POZYTYWNA – PRZEDE WSZYSTKIM
Mogłoby się wydawać, że jest to historia smutna i nie będę temu stwierdzeniu zaprzeczać. W jakimś tam stopniu Eva Woods skłania czytelnika do łez i uścisku serca. Nie jednak taki przekaz płynie z tej książki, by cierpieć na wskutek tragedii, a by spróbować wycisnąć z niej to, co najlepsze i zacząć prawdziwie żyć. Autorka sprawnie operuje emocjami czytelnika, fundując uśmiech, nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Ta książka to wbrew pozorom także prawdziwa machina pozytywnej energii, która uczy nowych perspektyw, akceptacji tego, co nieuchronne i walki o samego siebie. Może w trudnych chwilach okaże się dla kogoś podporą, a może pozwoli zerknąć na własne problemy pobłażliwym wzrokiem, przynosząc potrzebne ukojenie.

NIE TYLKO O WALCE Z CHOROBĄ
Fabuła, w dużej mierze skupiona na przyjaźni i walce z chorobą, posiada także mocno rozbudowanie inne wątki, w których przewija się kwestia zaplątanych rodzinnych więzi, nieudanego małżeństwa czy nawet miłości. Oczywiście co nieco da się tutaj przewidzieć, ale nie można odmówić autorce elementów zaskoczenia, które etapowo rozwijane przyjmują wiarygodną i naturalną twarz prawdziwych zdarzeń.

PODSUMOWANIE
Nie chciałabym klasyfikować i typować sugerowanych odbiorców tej książki, bo to taka lektura, po którą warto sięgnąć każdemu z nas. Nie jest to łatwa do przełknięcia historia, a jednak u jej boku jakoś tak łatwiej przez wszystko przejść, łatwiej zrozumieć i przyjąć ból z wiarą na lepsze jutro. „Sto dni szczęścia” to kop dający motywację do tego, by zacząć w końcu lepiej żyć, przestając jęczeć nad problemami i własnymi ułomnościami. By nauczyć się z nimi funkcjonować i je przezwyciężać. Jeśli będziecie szukali książki z morałem, to jest właśnie to.  

wydawnictwo: Amber
kategoria: powieść obyczajowa, literatura kobieca
ilość stron: 398
data wydania: styczeń 2018 

Moja rekomendacja i logo bloga na okładce książki "Sto dni szczęścia".
  Za książkę i możliwość objęcia jej patronatem dziękuję wydawnictwu Amber. 
 

19 komentarzy:

  1. Lubię takie książki, które potrafią zmotywować i które mają w sobie pozytywną energię. Zapiszę sobie ten tytuł. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta jest z jednej strony trudna, z drugiej bardzo pozytywna. Polecam ją jako dającą do myślenia i napawającą energią. Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziona.

      Usuń
  2. Zapowiada się bardzo wartościowa historia, a takie sobie cenię. Będę polować na ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to kolejna książka, która może Ci się spodobać. Z jednej strony trudna, z drugiej pozytywna. To taka powieść, która daje do myślenia i motywuje do lepszego życia.

      Usuń
  3. Gratuluję patronatu. Książka wydaje się być ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) A książka to faktycznie mądra i pouczająca historia.

      Usuń
  4. Brzmi nieźle. W pierwszym momencie ta historia skojarzyła mi się z fabułą filmu "Nietykalni" (widziałaś? warto!), a to bardzo dobre skojarzenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, już dość dawno temu. Film faktycznie robi wrażenie. Polecił mi mój kuzyn, zapewniając, że się nie zawiodę i tak też było. Masz rację z tym skojarzeniem, coś w tym jest.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Książka jest pouczającą i wartościową historią, smutną, ale i napawającą optymizmem zarazem.

      Usuń
  6. Okładka piękna, tytuł przyciąga tak jak Twoje słowa :) Na pewno sięgnę i gratuluję patronatu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i za gratulacje i miłe słowo. "Sto dni szczęścia" to mądra, choć wcale nie taka lekka historia. Polecam ją, bo takie książki, które motywują do lepszego życia, zawsze warto promować.

      Usuń
  7. Gratuluje patronatu! :)
    Był czas że miałam dość książek ze śmiertelnie chorym bohaterem w tle ale odpoczęłam i z chęcią sięgnę po coś ciekawego - Twoja recenzja przekonała mnie że warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, takie książki wymagają przerwy, bo potrafią mocno zdołować. Ta ma w sobie jednak pozytywną energię i przekaz. Warto ją poznać.
      Aza gratulacje dziękuję :)

      Usuń
  8. Myślę, że ta książka może być "poradnikiem" dla osób cierpiących, a w sumie nawet wszystkich ludzi - tak mi się wydaje czytając recenzję. Chętnie sama ją przeczytam, tym bardziej że daje pozytywnego "kopa".
    Gratuluję patronatu przy okazji! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest po części smutna, po części bardzo pozytywna. To niełatwy temat, ale przedstawiony w taki sposób, że aż chce się docenić własne życie.
      A za gratulacje dziękuję :)

      Usuń
  9. Taki kop motywacyjny jest czasami potrzebny. Mam tę książkę w planach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka faktycznie pomaga docenić własne życie. To smutna, a zarazem bardzo pozytywna historia.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...