niedziela, 24 września 2017

"Jutro będziemy szczęśliwi" - Anna Dąbrowska. Dlaczego Adam zniknął bez słowa wyjaśnienia?


„Czasami lepiej zniknąć z życia drugiej osoby, niż budować z nią złudne szczęście.”

Kiedy Laven Rose napisała Stalowe serce nie liczyłam na to, że wkrótce Anna Dąbrowska, rezygnując z pseudonimu,  wyda kolejne poruszające książki, zyskując uznanie tak wielu Polek. Na „Jutro będziemy szczęśliwi” czekałam więc bez obaw o rozczarowanie. Ale jakie powieść ostatecznie wywarła na mnie wrażenie? O tym w dzisiejszej recenzji. Jeśli szukacie zimowej, choć pełnej ciepła historii o życiu, które pisze własne scenariusze, powinniście zerknąć dalej.

ZARYS FABUŁY
Dla Zuzi szczęście przestało istnieć trzy lata temu. To wtedy, nie wiadomo z jakich przyczyn, utraciła swoją jedyną, prawdziwą miłość. Adam zniknął uważając najwyraźniej, że dziewczyna nie zasługuje na żadne słowa wyjaśnienia. Pozostawił pustkę, której nie są w stanie wypełnić ani Marcin, z którym ona obecnie próbuje stworzyć związek, ani kochający rodzice.

I właśnie teraz, w obliczu zbliżających się, magicznych, grudniowych świąt, Adam powraca. Dlaczego?

Z DALA OD MIASTA W GRUDNIOWE ŚWIĘTA
Mała mieścina, mieszkańcy znający siebie nawzajem i przygotowania do najpiękniejszych w roku Świąt Bożego Narodzenia. Na takim tle rozpisała autorka akcję tej powieści, jakże przyjemnie rozgrzewającej. W trakcie czytania czuć aurę nadchodzącej Wigilii, czasu przebaczenia, w którym nikt nie powinien być sam. Czar grudniowego klimatu, ale też przede wszystkim i moc miłości, dosięgają bohaterów książki, którzy muszą stawić czoła wydarzeniom minionych lat.

ROZDZIELENI TRAGEDIĄ
Zuzanna i Adam, to zarówno główne postaci, jak i osoby naprzemiennie pełniące rolę narratora. Jej nie można zarzucić braku uprzejmości. Miła, pracowita, choć w podświadomości wciąż rozpamiętująca utracone nadzieje. Skromna i raczej cicha, podbiła moje serce tym, że postawiła na rodzinę, nie zaś na wielkomiejskie sukcesy. Przyjemna odmiana po bohaterkach, które zapracowane po łokcie próbują połapać za ogon wszystkie koty. Z kolei on, oprócz chęci naprawienia błędu z przed lat, początkowo wydał mi się postacią mglistą, tajemniczą jak na narratora. Powoli odkrywałam jego osobowość i choć we wstępie nie do końca akceptowałam wszystkiego jego decyzje, ostatecznie mnie przekonał.

 SŁOWO NA TEMAT WYDARZEŃ
Anna Dąbrowska zdecydowała się także na tworzące kontrasty postaci drugoplanowe, kochającego i wymierzającego sprawiedliwość ojca czy wprost odwrotnie, oburzającego zachowaniem, młodego mężczyznę. Ten ostatni daje się we znaki w szczególności w drugiej połowie książki. To właśnie wtedy też historia nabiera ciekawego tempa.

W początkowej fazie akcja powieści toczy się raczej leniwym rytmem. Potem przyspiesza, jednak ostatecznie trudno byłoby tutaj mówić o scenach zmieniających się w rymie galopu. Przyjemna, ciepła, pełna różnorakich emocji. Głównie o miłości, z nutą zazdrości i destrukcyjną tragedią w tle.

PODSUMOWANIE
Jeśli lubicie nieprzesłodzone historie ze słodkim happy endem, jeśli szukacie zimowej opowieści o utraconej i powracającej nadziei, w końcu – jeśli wierzycie w marzenia i jesteście fanami polskiej literatury kobiecej, to książka dla Was. To nie była najlepsza powieść, jaką czytałam, niemniej jednak nie zapomnę o niej tak szybko, bo spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile.  

moja ocena: 7/10
wydawnictwo: Zysk i S-ka
ilość stron: 303
data wydania: sierpień 2017


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. 
 

12 komentarzy:

  1. Myślę, że kiedyś skuszę się na tę książkę.Fabuła bardzo mi pasuje i czasem lubię zagłębić się w takie historie. Stylu autorki jeszcze nie znam, ale myślę że od tej książki zacznę z nią przygodę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka, jak i poprzednia, tj. "W rytmie passady" zostały przez czytelników bardzo dobrze przyjęte. Nie wiem, którą na początek polecić Ci bardziej. Ale w sumie z racji, że zima gdzieś tam niedługo da o sobie znać, może właśnie "Jutro będziemy szczęśliwi" z grudniowym klimatem okaże się bardziej trafna na ten czas :)

      Usuń
  2. Niepotrzebnie doczytałam do końca i wiem o happy endzie:D Mam wrażenie, że mogę być rozczarowana książką p. Dąbrowskiej. Jeżeli jeden z bohaterów odchodzi, potem wraca to mam podejrzenia, że fabuła mnie nie wciągnie, będzie wtórna do wszelkich innych romansów. Zobaczymy, jak będzie okazja to zajrzę, nie uprzedzam się;)
    Obserwuję i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomniałam o happy endzie, bo w porównaniu do całości wydaje się bardzo słodki, a nie wszyscy to lubią. Co do fabuły, może nie jest to wielki powiew świeżości w tym gatunku, masz rację. Ale czyta się całkiem przyjemnie i jest także element zaskoczenia.

      Usuń
  3. Naczytałam się już tylu pozytywnych recenzji, że chyba sama się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka nie grzeszy bardzo oryginalną fabułą, ale ma świetny klimat,który wszystko nadrabia. Mnie się podobało.

      Usuń
  4. Kolejna pozytywną recenzja na jaką trafiłam :) coś czuję, że dzięki tej zimowej aurze dobrze by mi się ją czytało gdzieś na przełomie listopada i grudnia:p
    A co do książki, to skoro nie jest przesłodzona, ma happy end to ja nie potrzebuję niczego więcej - no, może jeszcze kubka herbaty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabuła nie jest przesłodzona, za wyjątkiem finału. Ale nie chciałabym chyba innego.Faktycznie kubek herbaty u boku tej książki to świetny pomysł. A sama historia może nie jest wybitnie oryginalna, ale ma niezwykły klimat. To mnie do niej przekonało.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Polecam, naprawdę. W szczególności na zimowe dni :)

      Usuń
  6. słodki happy end? poczekam z czytaniem tej powieści do grudnia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wybór. Bo to zimowa historia z przygotowaniami do Świąt Bożego Narodzenia w tle :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...