„My nie zapominamy”, krótki, ale jakże wymowny list odbierał Borowskim nadzieję na spokojne życie. Bo mafia nie wybacza, a jej okrutne macki sięgają naprawdę daleko. Pierwszy tom trylogii Zakręty losu zakończył się happy endem, w który jednak autorce sprytnie udało się sypnąć garścią zamętu i niepokoju. Nie było więc takiej opcji, by odpuścić sobie kolejną część. Stąd z czystą przyjemnością sięgnęłam po „Braterstwo krwi”, powieść o odkupieniu win, braterstwie i wielkiej miłości- jak głosi napis na okładce. Czy rzeczywiście doczekałam się tych emocji, na które liczyłam? Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY:
Spotkanie po latach udowodniło im, że
przeznaczenia nie da się oszukać. Po wielu trudnych doświadczeniach Krzysztof i
Katarzyna próbują cieszyć się wspólnym życiem, prowadząc uczciwą kancelarię
prawniczą i starając się o dziecko, bo przecież jedno już utracili. Oddalając
od siebie tę myśl zdają sobie sprawę z tego, że czeka ich burzliwa przyszłość, bo
przecież kroczą za nimi niczym cień wydarzenia zamierzchłych czasów, które kolejny
raz zamierzają zaatakować.
Pewnego dnia Krzysztof dostaje propozycję nie
do odrzucenia, taką, która może zmienić losy całej jego rodziny. Jego klientem
zostaje bowiem ktoś, kogo mecenas Borowski tak bardzo się obawiał, ktoś, kto
przywoła z kryjówki Lukasa. Czy spotkanie rozdzielonych braci zakończy się
tragedią? Czy wspólnie stawią oni czoła potężnemu wrogowi? Czy ktoś zatrzyma tę
rozpędzoną machinę niebezpieczeństwa i czy człowiek, który nie ma serca, będzie
potrafił kochać?
ANALIZA:
Druga część
trylogii, jak oczekiwali czytelnicy pierwszego tomu, to pełna dynamicznej akcji kontynuacja losów Katarzyny i Krzysztofa.
On, inteligentny, zdolny do poświęceń, kochający bliskich ponad swoje życie,
zrobi wszystko, by zawalczyć o szczęście rodziny. Ona, żyjąc przez chwilę w
bańce nieświadomości, szybko odkryje, w jak wielkim znajdują się niebezpieczeństwie. Trudne czasy dwójki bohaterów, którzy
zdążyli już pozyskać sobie sympatię fanów tej serii, przeplatają się z życiem
znienawidzonego Lukasa. Bo istnieją także grzechy, których nie da się
wybaczyć. A jednak…
Tym razem na
scenę, w roli drugiego głównego bohatera,
wkracza brat mecenasa Borowskiego. Powiązany z mafią, jako świadek koronny
zyskał wolność, aczkolwiek tylko pozorną, ponieważ wciąż musi ukrywać się przed
wrogiem. Dotąd pełen egoizmu, zdolny
posunąć się do najgorszych czynów, staje się świadomy popełnionych błędów.
Będzie miał okazję odkupić swoje winy. Tylko czy można mu zaufać? Czy
będzie potrafił spojrzeć bratu w oczy? Czy Katarzyna mu wybaczy? I czy Magda,
skrzywdzona kobieta, która przypadkiem pojawi się w jego życiu, obudzi jego
serce?
Ta książka nie zasypia. Agnieszka Lingas-Łoniewska
najwyraźniej nie lubi, kiedy bohaterowie jej powieści się nudzą. Pełna mocnej
akcji, ryzyka i gróźb. Wypełniona po brzegi niepewnością jutra i
ulotnością chwili. Osadzona nad wielką przepaścią, na krawędzi której
postaci balansują walcząc o życie lub śmierć. Dobrze zaplanowana, przekazana w
ciekawy sposób historia braci wciąga udowadniając, że nie zawsze wyłącznie
pierwsze części trylogii są tymi wyraźnie najlepszymi. Czasami poziom kolejnych
tomów jest tak wysoki, że dłonie same rwą się do głośnych oklasków.
„Braterstwo krwi”, powieść klasyfikowana jako
dramat sensacyjny, w dużej mierze skupia się na mafijnych porachunkach i
ludzkim okrucieństwie. Nie brak tutaj jednak miłości, ponieważ to często właśnie ona daje ludziom
siłę potrzebną do walki. Pełna pożądania
namiętność, szczere intencje podarowane z bukietem słów otuchy. Poświęcenie,
pojednanie i przebaczenie. Nie przypadkiem drugi tom zyskał też taki, a nie
inny tytuł. Historia Krzysztofa i Lukasa to
opowieść o potędze rodziny i więzów krwi, które choć zaniedbane i zniszczone,
mają szansę na odnowienie. Jestem autentycznie zadowolona z tego, jak
autorka poprowadziła tę całą fabułę. Drugi tom nie tylko we fragmentach staje
się wypełnieniem pierwszego. Bez niego nie mogło się obejść, a u jego boku trudno
się nudzić.
PODSUMOWANIE:
Czytaliście poprzednią część? Koniecznie
sięgnijcie i po tę. Jest tutaj nieco inny klimat, ponieważ wątek miłosny ustąpił
miejsca sensacji, co jednak nie odejmuje trylogii uroku, zaś udowadnia, że
autorka nie skąpi w nowe pomysły i nie boi się wyzwań. Jeśli zaś nie
zapoznaliście się z pierwszym tomem, a szukacie czegoś o miłości i niebezpieczeństwie
zarazem, trylogia Zakręty losu to
prawdziwa jazda bez trzymanki, podczas której pokonujący kolejne wiraże
bohaterowie rzucają wrażeniami na prawo i lewo. Jestem ogromnie ciekawa, cóż
takiego autorka zafunduje mi w kolejnej części.
moja ocena: 7/10
wydawnictwo: Novae Res
ilość stron: 324
rok wydania: 2012
tom 2 – cykl „Zakręty losu”
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję
wydawnictwu Novae Res.
Fanpage wydawnictwa – KLIK.
Cóż muszę napisać, że jeszcze cała seria przed mną. Ciągle brak czasu...
OdpowiedzUsuńNo proszę, może faktycznie warto :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam o tej serii :o
OdpowiedzUsuńPomimo wysokiej oceny ja jednak bym się nie skusiła. Przeraża mnie ten typ okrucieństwa, za bardzo bym to chyba przeżywała :(
Pozdrawiam serdecznie
Na planecie Małego Księcia
O książce nie słyszałam ale raczej nie moje klimaty czekam za to na recenzje "Para zza ściany" bo okładka wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam Cię ponownie na nowy wpis :)
Pierwszy tom zachwycił mnie, więc nie wiem dlaczego do tej pory nie przeczytałam drugiej części... Czas najwyższy to nadrobić.
OdpowiedzUsuńJeszcze przede mną ta przygoda czytelnicza, szczypta sensacji mile widziana. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tom pierwszy i drugi, podobały mi się. Nie sięgnęłam jednak po tom 3, ale mam nadzieję, że kiedyś go nadrobię. :)
OdpowiedzUsuń