„Spada na Ciebie tragedia. Padasz i
płaczesz. To dobrze.
A teraz wstań i zacznij działać!”
Wydawnictwo odmówiło wydania tej książki tłumacząc, że
„słowa matki są zbyt mocne”. Matki, której dziecko dotknęła najgorsza z
możliwych chorób. Jednak determinacja, nadzieja i napotkani na drodze dobrzy
ludzie są w stanie dokonać tego, co na pozór wydaje się niemożliwe. W takim
klimacie powstała nie tylko ta publikacja, ale i historia Kubusia, dla którego
okrutna diagnoza wcale nie zakończyła się tragedią. Jak Internet uratował mu
życie? Jak wielką kwotę udało się zebrać w zaledwie 3 dni? Jak to właściwie wszystko
się zaczęło? Zapraszam na recenzję niezwykłej książki, takiej, która prosi o
pomoc i ją ofiarowuje. Takiej, która na długo zapisuje się w pamięci,
wstrząsając, napawając nadzieją i siłą do walki.
O CZYM JEST TA
KSIĄŻKA?
Dostrzeżona plamka na oku, internetowa
podpowiedź, wizyta u lekarza, siatkówczak. Kiedy Wiola otrzymała pilne
skierowanie do szpitala nie miała żadnych wątpliwości. Jej trzymiesięczny
synek, Kubuś, miał raka. Czekała ich długa walka w towarzystwie niegasnącego
pytania „dlaczego właśnie my?”. Frustracja, poczucie bezradności, ale i zacięty
bój. Kiedy oko zostało usunięte, a życie zbolałej rodziny powoli wracało do
normy, wróg zaatakował kolejny raz. Kubuś miał stracić możliwość oglądania
piękna świata. I gdy polska medycyna pozostawała już bezradna, pojawiła się
możliwość wyjazdu za granicę. Niestety bardzo kosztowna. Istnieją jednak na
świecie bezinteresowni ludzie, którzy nie zawahają się pomóc. Ruszyli do dzieła
i… Uzbierali potrzebną na operację sumę. Niemożliwe? Wszystko jest możliwe –
trzeba mieć nadzieję i działać. I o tym właśnie jest ta książka. O chłopcu,
któremu bliscy i obcy ludzie wspólnymi siłami podarowali najpiękniejszy prezent
– zdrowie.
Czy wyobrażacie
sobie cierpienie matki, która zdaje sobie sprawę z kruchości życia własnego
dziecka? Czy jesteście w stanie poczuć jej ból zrodzony na wieść o tym, że może
go stracić? Jak wielkie musi być cierpienie kogoś, kto toczy bój z najgorszym
wrogiem, ale jakże gigantyczna jest też determinacja dodająca sił w tak
trudnych do przebycia momentach.
ANALIZA TREŚCI:
„Zatrzymać Dzień” to prawdziwa historia małego chłopca i jego rodziny, ludzi, którzy
zwyciężyli nadzieją. Pierwsza część książki, ta znacznie obszerniejsza,
to wspomnienia Wioli, matki Kubusia, uchwycone w pełne emocji słowa, które w
pełni oddają rozpaczliwy klimat tych najstraszniejszych chwil. Narodziny chłopca,
straszna diagnoza, święta spędzone w progach szpitala. Momenty, kiedy kobieta
była bliska załamania, ale także te chwile, kiedy postanowiła wstać i zacząć
działać. Wiernie odwzorowane dialogi i przywołane istotne sytuacje. Sporo tutaj bólu i smutku, jednak niemniej
tych radosnych chwil. Zaskakujące? A jednak. Bo ta książka to motywator, który
pokazuje, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście.
Druga część tej lektury została spisana przez
Irka, człowieka o wielkim sercu. To właśnie on zwerbował tysiące ludzi do
pomocy Kubusiowi i wcale na tym nie zakończył. Czy uwierzycie, że w zaledwie 35 dni
uzbierał dla chorych dzieci ponad 2,5 mln złotych?
Znajdziecie tutaj
historię chłopca opowiedzianą z perspektywy dwóch osób. Natkniecie się także na liczne komentarze i wiadomości tych, którzy za
pomocą Internetu wspierali rodzinę Kubusia. Otrzymacie nie tylko kawał
trudnej, a jednak ponoszącej na duchu, autentycznej opowieści, ale także całą masę życiowych porad, wskazówek i złotych
myśli. Dowiedzie się co nieco na temat istniejącej,
potrafiącej zdziałać cuda fundacji oraz o tym, że lepiej mnożyć niż
dodawać. Zyskacie wartościową książkę nie tylko dlatego, że włożoną pomiędzy
jej kartki dolara. Ta historia jest
bezcenna, bo niesie aż dwa rodzaje pomocy: finansową dla fundacji i duchową dla
czytelnika.
PODSUMOWANIE:
Należy wciąć pod uwagę fakt, że mama Kubusia,
autorka tej książki, nie jest doświadczoną pisarką, a tekst przez nią stworzony
nie przechodził wielokrotnej obróbki. Nie znajdziecie więc tu płynącej ze słów
poezji, a jednak więcej tutaj piękna, niż w jakiejkolwiek innej książce. Każdy sprzedany
egzemplarz tej publikacji wspiera fundację podajdalej.net. Czy uda się sprzedać
docelowe 20000 sztuk? Ja ze swej strony szczerze zachęcam Was do tego, byście
właśnie poprzez zakup tej książki wsparli chore dzieci. Pokażmy, że potrafimy i
że na świecie istnieje o wiele więcej dobrych, bezinteresownych ludzi. Bo
pomagając innym, pomagamy sami sobie.
rok wydania: 2016
ilość stron: 273
książkę można kupić tutaj: KLIK
Książkę do recenzji przesłała księgarnia internetowa lovebooks.pl. Serdecznie dziękuję.
Nie wyobrażam sobie, jak wielki musiał być strach i rozpacz matki w tej sytuacji. Podziwiam za siłę i cieszę się, że wszystko się udało:) dobrze, że są na świecie ludzie chętni pomoc innym.
OdpowiedzUsuńOjejku, to straszne, co ta pani musiała znosić... Choroba dziecka to chyba najgorsze, co może człowieka spotkać. Jak dobrze, że ktoś im pomógł! Szkoda, że nie ma takich osób więcej, dużo więcej. Z drugiej strony, może właśnie dzięki takim książkom znajdą się kolejne "anioły" zdolne bezinteresownie pomagać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hon no Mushi
Postawa wydawnictwa... No cóż. Książka potrzebna dla matek, ale w mój gust się nie wpasuje. Mam jednak osobę, której ją polecę.
OdpowiedzUsuńTa książka musi być naprawdę fantastyczna. Mam nadzieję, że uda mi się ją dopaść kiedyś
OdpowiedzUsuńPrzejmująca, prawdziwa opowieść o ludzkim życiu i cierpieniu. Pocieszające jest to, że jednak są ludzie, którzy w obliczu tragedii potrafią zjednoczyć się i pomóc.
OdpowiedzUsuń:( Na dzień dzisiejszy nie byłabym w stanie tego przeczytać, pewnie ryczałabym potem cały tydzień :(
OdpowiedzUsuńAż mi się oczy zaszkliły. Wyobraziłam sobie takie niemowlę i już taki los go spotyka, to takie niesprawiedliwe ale niestety coraz częściej się zdarza że mlodsze dzieci już chorują.. Ja jeżeli książkę znajdę na pewno kupię bo jestem za wspieraniem takich akcji
OdpowiedzUsuńJeju. Aż serce mi szybciej zabiło. Dobrze, że są tacy ludzie co pomagają, nie przechodzą obok takich sytuacji obojętnie..
OdpowiedzUsuńTakie historie warto poznawać.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o historii Pani Wioletty. Wierzę z całego serca, że środki z zakupu książki będą na tyle pokaźne aby mogły pomóc jak największej ilości dzieci :)
OdpowiedzUsuńŚciskam :*