Pisanie liter kojarzy się mi ze żmudną nauką szkolną
kreślenia kolejnych, idealnych i dokładnych znaków alfabetu. Linijka po
linijce, zapełniają się szeregi dopracowanego i estetycznego pisma. A gdyby tak
w te równe rzędy wprowadzić nieco chaosu? Wpuścić huragan, który pomieszałby
litery i porozrzucał je po różnych kątach, tak, że byłyby po prostu wszędzie.
Takie rzeczy są możliwe tylko w Królestwie
liter. Zapraszam zatem na recenzję nieco zwariowanej, pomysłowej i bardzo
oryginalnej książki autorstwa Agnieszki Myszkowskiej.
W Królestwie liter kolejne znaki alfabetu
absolutnie nie zachowują się tak grzecznie, ja te w szkole. Jedne chowają się
za drzewami, inne tworzą ciuchcię czy też dosłownie rzucają cień. Są litery
zrobione z żółtego sera, rybich łusek czy pasków zebry. Są te wyprane, zjedzone
przez smoka czy ważące kilogram. Brzmi absurdalnie? Absolutnie nie. Bo w Królestwie liter wszystko może się
zdarzyć. Potrzebna jest tylko wyobraźnia i chęć do zabawy.
Co można zrobić z literami? Jeszcze niedawno moja
odpowiedź byłaby krótka i zwięzła – można je pisać. Teraz jednak wiem, że pole
manewru jest o wiele większe, ponieważ da się je jeszcze wycinać, przyklejać,
rysować, kolorować, czy ozdabiać. Książka stworzona przez Agnieszkę Myszkowską
to ciekawy i zdecydowanie pomysłowy zbiór
zadań, polegający na wykorzystaniu liter w trakcie kreatywnej zabawy. Każda
kolejna strona okazuje się nowym wyzwaniem, w którym zwariowane, aczkolwiek klarowne i sensowne polecenia wymagają
pracy manualnej oraz umysłowej. Za
pomocą wyobraźni, rąk i konkretnych, łatwo dostępnych przyborów można
zrelaksować się kształcąc własne zdolności, a nawet redukując stres. Bo
przecież Królestwo liter zaprasza w
swoje progi zarówno tego młodego, jak i dojrzalszego odbiorcę.
Przyznam, że na pierwszy rzut oka, po pobieżnym
przekartkowaniu, książka sprawia wrażenie nieco chaotycznej. To jednak pozory,
ponieważ przeglądając kolejno wszystkie strony szybko da się wychwycić
znakomitą zabawę. Zadania wymagają
większego bądź mniejszego zaangażowania, uwagi, chociaż także czasu. Nie są
skomplikowane i by się za nie zabrać, wcale nie trzeba być mistrzem kaligrafii.
To, co jednak potrzebne, to chęci. Z nimi dobra zabawa jest gwarantowana.
Książka pokazuje, że pisanie nie zawsze musi być nudne, a
nauka liter trudna. Może ta publikacja
zachęci dziecko do kreatywnego działania, udowodni, że wykonywanie książkowych
poleceń nie zawsze wiążą się z monotonią. Zabawi, ucieszy, a może po prostu
nauczy pisać. Wszystko w zależności, kto po nią sięgnie, a sięgnąć może
każdy, bo wszyscy znajdą tutaj coś dla siebie.
Lubię i cenię książki, które powiewają świeżością i nie
mam tutaj na myśli wyjątkowego zapachu dopiero co drukowanych kart. Chodzi mi
raczej o pomysł, o coś, czego jeszcze nie było. Widziałam już wiele publikacji,
po których docelowo się pisze. Te, które
oferują coś ponad to, a więc edukują, powinny przyciągać szczególną uwagę. Królestwo liter polecę więc jako fajny
pomysł na prezent dla dziecka w wieku szkolnym, bądź dla samego siebie. Wszak
każdy z nas zasługuje na chwilę odprężenia, a w tym wypadku odbędzie się ono w
towarzystwie uśmiechu i satysfakcji.
wydawnictwo:
Dragon
rok wydania: 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wyłącznemu dystrybutorowi wydawnictwa Dragon
– firmie Troy.
Świetna sprawa dla dzieciaków :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że moja młoda już za stara
OdpowiedzUsuńŚwietna książka... także dla mnie, zaliterkowanej osoby :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa propozycja, zdobywanie umiejętności poprzez zabawę. :)
OdpowiedzUsuń