„ […] Tag Taggert został moim najlepszym
przyjacielem. Był przy mnie, gdy go potrzebowałem, i nigdy mnie nie opuścił.
Więc muszę go odnaleźć.”
Amy Harmon została jedną z moich ulubionych autorek. To
zabawne powiedzieć tak po przeczytaniu jednej jej książki. Czasami jednak wystarczy
właśnie tylko tyle, by dostrzec potencjał i talent, który staje się gwarancją kolejnych
wspaniałych, czytelniczych uczt. Autorka urzekła mnie niebanalnością treści,
wyjściem poza schemat i odwagą w kreowaniu nietuzinkowych postaci. Jakże więc
wielka była moja radość, kiedy dowiedziałam się o premierze kolejnej książki
Amy Harmon, „Pieśń Dawida”. Niebezpiecznie zabierać się za czytanie z
wygórowanymi oczekiwaniami, a jednak zaryzykowałam, bo nie dało się inaczej.
Zapraszam za recenzję powieści, która jeszcze przez jakiś czas na pewno ze mną
pozostanie.
ZARYS FABUŁY:
W życiu Taga
wszystko zaczęło się układać. Dzięki Mojżeszowi poczuł smak przyjaźni wiedząc,
że w chwili słabości zawsze będzie miał u boku kogoś, kto na pewno go wesprze.
Progi jego codzienności odwiedziła także miłość, a niewidoma Millie stała się
dla niego wszystkim. Nie mógł narzekać na brak pieniędzy czy samotność, lecz
nagle, pewnego dnia zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał…
Mille i Mojżesz
odkrywają, że Dawid, zwany Tagiem, przepadł. Sprzedał mieszkanie, spakował się
i wyjechał bez słowa wyjaśnienia. Odszedł, chociaż tak naprawdę nie miał
żadnego powodu. Pozostawił po sobie jedynie nagrane taśmy, które być może mają
stanowić formę listu pożegnalnego. Dlaczego to zrobił? Czy jego bliscy jeszcze
kiedyś go zobaczą? Czas nagli i nie wiadomo czy wystarczy go na tyle, by móc
cokolwiek naprawić. Mille i Mojżesz wiedzą, że muszą go odnaleźć, chociaż nie
mają pojęcia, gdzie szukać. By móc cokolwiek zdziałać, muszą cofnąć się wstecz
i zanurzyć we wspomnieniach przeszłości Taga.
ANALIZA:
„Pieśń Dawida” to kontynuacja cyklu rozpoczętego Prawem Mojżesza. Książka bezsprzecznie nawiązuje do wydarzeń z pierwszego tomu i
warto zabrać się za nią mając pełną wiedzę, a więc zaczynając od początku. Tym
razem jednak na pierwszy plan wkracza inny bohater, toteż „Pieśń Dawida” może funkcjonować jako samodzielna historia. Tyle w
ramach wyjaśnienia.
Dawid, częściej
nazywany Tagiem, ma na swoim koncie pobyt w ośrodku psychiatrycznym oraz kilka
prób samobójczych. Te wszystkie nieszczęścia wydają się jednak przeszłością,
bo dzięki rodzinnemu majątkowi, smykałce do biznesu i przyjaźni z Mojżeszem,
chłopak wyszedł na prostą układając sobie życie u boku wspaniałej i kochającej
kobiety. Współczujący, wrażliwy i
opiekuńczy, mający w sobie zarazem duszę wojownika. To, co jednak cechuje
go najbardziej, to nieprzewidywalność. Bo kiedy wszystko się układa, Tag
postanawia uciec.
Akcja powieści rozgrywana jest na dwóch płaszczyznach
czasowych. Teraźniejszość przepełniona
lękiem Millie i Mojżesza zostaje tutaj skontrastowana z przeszłością. Ta
druga z kolei płynie z kolumn odtwarzacza, nagrana na taśmach niczym osobisty
pamiętnik. Losy Taga poznajemy więc niejako dzięki narracji pierwszoosobowej. Ażeby
było oryginalnie, nie odbywa się to bezpośrednio, a raczej w formie
pozostawionej spuścizny.
Powieść o cudownej
sile miłości, dla której nie liczą się żadne bariery. O bezbrzeżnej przyjaźni,
dla której można zrobić wszystko. O wspólnym pokonywaniu własnych granic i o
granicach, które stają na przeszkodzie w drodze do prawdziwego szczęścia.
Historia o wzlotach i upadkach, o chwilach radosnych, ale i tych przepełnionych
strachem. Bo takie właśnie jest życie. Nigdy nie wiadomo, cóż takiego może
się wydarzyć.
Amy Harmon funduje
całą paletę emocji, cały czas trzymając w eskalującym napięciu i niepewności. Darzy
chwilami czystego szczęścia, wzrusza i skłania do przemyśleń nad sensem życia,
szczególnie przy końcu, kiedy wszystko staje się klarowne i jasne. Pochłaniałam
kolejne działy z szybko bijącym sercem, jednak tym razem się nie rozkleiłam. Były
chwile naprawdę mocne, jednak nie na tyle, by z moich oczu popłynęły łzy.
Czy „Pieśń Dawida”
jest lepsza od poprzedniczki? Trudno mi powiedzieć. Książka jest zupełnie inna. Kolejny
raz mamy do czynienia z skomplikowaną osobowością głównego bohatera, co już
samo w sobie jest zapowiedzią interesującej przygody literackiej. Fabuła
pędzi jednak zupełnie innym torem. Uwielbiam być zaskakiwana i Amy Harmon
całkowicie się to udało. Zdobyła moje uznanie i kolejny raz mnie kupiła.
PODSUMOWANIE:
Myślę, że „Pieśń
Dawida” to obowiązkowa książka dla tych, którzy przepadli wraz z pierwszą
częścią. Chociaż Georgi tutaj niewiele, postać Mojżesza przez cały czas
przewija się przez kolejne wydarzenia. Rekomenduję wielbicielom niebanalnych,
niezwykłych, a więc niepowielonych historii o miłości oraz o odnajdywaniu własnego
miejsca na ziemi. Daleka od prostoty jest warta poświęconego czasu, a ten
płynie u jej boku zdecydowanie szybko.
moja ocena: 8/10
wydawnictwo:
Editio Red
ilość stron: 309
premiera: 14
października 2016
recenzja pierwszego tomu: KLIK
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Mam nadzieję, że pierwsza część wpadnie w moje ręce, bo jestem jak najbardziej zainteresowana ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kurcze, tyle pięknych recenzji o tym cyklu, a ja dalej nie czytałam. Podoba mi się wyjście poza schemat i dopracowane postaci głównych bohaterów.
OdpowiedzUsuńUdało mi się wygrać w konkursie "Prawo Mojżesza", więc jak tylko przesyłka do mnie przyjdzie biorę się za czytanie. Następnie sięgnę po recenzowaną przez Ciebie książkę, bo bardzo mnie nią zaciekawiłaś :D Już nie mogę się doczekać ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
Pierwszy tom przypadł mi do gustu, więc i na ten mam apetyt, choć Twoje recenzja skutecznie go podsyciła
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszego tomu jeszcze :) mam nadzieję wkrótce nadrobić zaległości
OdpowiedzUsuńChoć można czytać je odrębnie, to raczej zacznę od pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńSłuszna decyzja. Książki są w pewien sposób ze sobą powiązane, więc zdecydowanie tak będzie lepiej.
UsuńW pewnym stopniu książka mnie intryguje, a z drugiej strony coś mnie od niej odrzuca. Taka sprzeczność.
OdpowiedzUsuńSytuacja osobista i rodzinna zmusiła mnie do przerwy na blogu. Czas nadrabiać zaległości ;)
Pozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com
Mam nadzieję, że u Ciebie już wszystko w porządku. Czasami trzeba zostawić jedno, by uporać się z czymś ważniejszym. A książkę polecam. Może pewnego dnia się do niej przekonasz :)
UsuńJa myślałam, że ,,Prawo Mojżesza" podbiło moje serce, ale po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że wszystkie książki tej autorki są fenomenalne. Jak tylko zaczęłam czytać nie mogłam się oderwać. Kocham tych bohaterów i te piękne i wzruszające historie, a te okładki dodają uroku. Moje ulubione książki roku 2016. ♥
OdpowiedzUsuńLost in books
Czuję dokładnie to samo. Książki są genialne. Tak inne od pozostałych i tak wyjątkowe :) Ciekawe, czy autorka utrzyma poziom wraz z kolejnymi premierami. Ja głęboko w to wierzę.
UsuńJak wiesz "Prawo Mojżesza" skradło moje serce, więc w najbliższym czasie zabieram się za "Pieśń Dawida". :)
OdpowiedzUsuńW październiku czeka mnie "Prawo Mojżesza" i jestem zachwycona! Nie mogę się doczekać strasznie :)
OdpowiedzUsuńOstatnio udało mi się zdobyć Prawo Mojżesza i już nie mogę się doczekać lektury :). Po Pieśń sięgnę równie chętnie, jeśli tylko pierwsza część mi się spodoba - a na to się zapowiada, bo uwielbiam skomplikowanych bohaterów ;).
OdpowiedzUsuńMuszę zacząć od "Prawa Mojżesza", ale obie książki bardzo mnie intrygują, więc mam nadzieję, że uda mi sie to jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na planecie Małego Księcia
Po książki sięgnę z zainteresowaniem, muszę tylko złapać wolniejszą chwilę, ale już je mam na liście do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuń