„Przed nami była przyszłość, niepewna, ale
sami mogliśmy ją ukształtować – bez oglądania się na wydarzenia z przeszłości.”
Mówi się, że stara
miłość nie rdzewieje, bo jeżeli jest prawdziwa, a jej przeznaczeniem jest
spełnienie, będzie w stanie pokonać każdą przeszkodę. Nawet, jeżeli na drodze
stanie jej czas i rujnujące życie doświadczenia. Nie wszystko jednak okazuje
się takie proste i oczywiste, bo czasami to, co na pozór wydaje się miłością, w
rzeczywistości jest zaledwie młodzieńczym zauroczeniem, podatnym na podmuchy
wiatru i szalejące burze. Co zatem spotkało Dianę i Karola, bohaterów powieści „Urodzeni,
by przetrwać”? Czy spotykając się kolejny raz zrozumieją, że kiedyś łączyło ich
coś potężnego? A może przekonają się o tym, że ich związek był zaledwie namiastką
tego, co nazywane jest uczuciem? Zapraszam na recenzję nowej książki Igi Wiśniewskiej.
ZARYS FABUŁY:
Pochodzący z
różnych środowisk, sprawiający zupełnie inne wrażenie, a jednak oboje skrywający
tajemnice i łaknący tego, czego pragnie każdy człowiek – miłości. Karol i Diana
spotykają się kolejny raz, bogatsi o nowe doświadczenia, bolesne, takie, które próbowały
i nadal próbują ich zniszczyć. On – urodzony na owianej złą renomą ulicy. Ona –
pochodząca z dobrego domu i szanowanej rodziny. Urodzeni, by przegrać, chociaż
będą się starali dzielnie stawić czoła przeciwnościom losu. Czy połączy ich
przeznaczenie? Czy obnażą się ze skrywanych sekretów? Czy to, co kiedyś pomiędzy
nimi zaiskrzyło, było i nadal jest prawdziwą miłością?
ANALIZA:
Główna bohaterka książki, Diana, wiodła dostatnie życie. Wiodła. Jako córka renomowanego
chirurga nie mogła narzekać na brak wygód. Do czasu… Dlaczego młoda studentka medycyny nie odwiedza rodzinnego domu? Czemu
pewnego dnia zerwała związek z chłopakiem, którego podobno darzyła miłością? Dzieląca czas na studia i pracę, z wypełnionym
obowiązkami dniem nagle zderza się z przeszłością. Bo kiedy po długiej
przerwie natrafia na Karola rozumie, że nadszedł czas na to, by rozwiązać
niedokończone sprawy.
Karol, druga
postać naprzemiennie stająca w świetle reflektorów, to z kolei chłopak, który od początku musiał liczyć
wyłącznie na siebie. Mając na koncie niezbyt pochlebną przeszłość, teraz
zaskakuje obyciem i zaradnością z jednym ale. Fakt, że jako bokser uczestniczy w nielegalnych walkach wyklucza go z grona
grzecznych chłopców. Jednak jeżeli
spodziewacie się aroganckiego, niebezpiecznego i zawadiackiego łobuza, możecie
czuć niedosyt. Wychodzi na to, że wraz z upływem lat łatka „złej ulicy” zdążyła
już od Karola dostatecznie się odkleić.
Autorka postawiła na pomysł naprzemiennej narracji, oddając prawo głosu obydwu głównym
bohaterom. Jak dla mnie strzał w dziesiątkę, ponieważ czytelnik ma prawo
zbliżenia się do obu istotnych postaci poznając ich tok myślenia, założenia i
plany. Iga Wiśniewska pozostawiła
jednocześnie miejsce na tajemnice i to właśnie one, dotyczące bolesnej
przeszłości Karola oraz Diany, nurtowały mnie najbardziej. Tak młodzi, aż już
wystawieni na próby losu. Co zatem zgotowały im zamierzchłe czasy?
Akcja powieści
toczy się nierównym rytmem, zwalniając chwilami do granic monotonii, by potem
przyspieszyć i ożywić całą fabułę. Czułam ekscytację, szczególnie wtedy,
kiedy główni bohaterowie zdzierali maski sekretom. Kibicowałam im, dopingowałam
i z zapartym tchem przewracałam kolejne strony. Były jednak i takie momenty,
które porządnie mnie wynudziły. Miałam wrażenie, że nic nie wnoszą, a ich
zadaniem jest jedynie wypełnić kolejne strony. Na szczęście, przewagę zyskały
te wspomniane w pierwszej kolejności – interesujące. Stąd nie mogę
powiedzieć, że książka mnie rozczarowała.
Przypadł mi do
gustu styl pani Igi i ogólny pomysł na tę książkę. Pojawiają się tutaj
fragmenty, które potrafią osłupić, są sceny chwytające za serce, ciekawe tło,
mocny finał oraz problemy daleko odbiegające od banału. Być może zabrakło mi
dopracowania niektórych wydarzeń, bo niektóre z sytuacji zbyt szybko znalazły
rozwiązanie. Gdyby tak rozwlec je i nieco skomplikować, byłoby idealnie.
Zdecydowanie zakochałam się w okładce. Mając w ręce taką książkę,
od razu zrezygnowałam z czytania innych, ustępując jej miejsca.
PODSUMOWANIE:
Myślę, że jeżeli chodzi o ocenę całokształtu, proza tej autorki idzie w bardzo dobrym
kierunku. Pani Iga wybrała dobrą drogę, prawie na miarę słynnych
zagranicznych koleżanek obracających w nurcie New Adult, chociaż zabrakło mi
tutaj dopracowania pomysłu. Były
fragmenty na bardzo wysokim poziomie, ale i te, w których wiało nudą. Książkę
polecę młodym, jak i nieco starszym kobietom kochającym dekorowane smutną
przeszłością historie. Ja przeżyłam u jej boku naprawdę miłe chwile. I choć nie
rozwaliła mnie emocjonalnie, polecam. Bo polscy autorzy także potrafią.
moja ocena: 7-/10
wydawnictwo: Zysk
i S-ka
ilość stron: 300
data wydania:
wrzesień 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Tytuł bardzo mi się podoba, zapowiada coś ciekawego. Czy książka mnie kusi? Nie do końca. Może za jakiś czas nabiore na podobną historię ochoty.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńSporo w blogosferze jest ostatnio huku wokół tej książki. Większość właśnie się nią zachwyca, bądź generalnie ocenia na plus. A mnie jakoś... nie przyciąga póki co. Może jak ten szum minie nieco, to się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Przyznam szczerze, że chyba nie jestem jeszcze przekonana do tej książki. Na razie mam ambiwalentne uczucia wobec niej, więc jeszcze się wstrzymuję.
OdpowiedzUsuńMimo monotonniejszych momentów ciekawa jestem tej historii. Chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrzekonuję się coraz bardziej do polskich autorów, trzeba doceniać to co nasze :) chętnie sięgnę i po tą książkę, bo cóż jak wiesz mam słabość do takich historii :)
OdpowiedzUsuń