„Pragnęłam tego – pozbawionej źródła i brzmienia
fali biegnącej ode mnie do Russella. Do Suzanne, do nich wszystkich. Pragnęłam
tego świata bez końca.”
Czy słyszeliście kiedyś o Charlesie Mansonie, człowieku
który stanął na czele amerykańskiej sekty i przekonywał jej członków o konieczności wzniecenia rewolucji połączonej z
rzezią innych? Czy interesują Was historie o przestępcach posiadających niezwykłą
umiejętność manipulowania społeczeństwem do tego stopnia, że ludzie są w stanie
wykonać każde zlecone zadanie? W takim razie czytajcie dalej, bo „Dziewczyny”,
czyli powieść Emmy Cline, to inspirowana życiem Mansona książka, której progi
przenoszą w niecodzienny świat, jakże uzależniający, egzotyczny i tajemniczy.
Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY:
Lata 60. XX wieku.
Kiedy samotna i odrzucona Evie Boyd zauważa w parku grupę niecodziennie
zachowujących się dziewczyn czuje, jak budzi się w niej pragnienie
przynależności i podziw dla nieskrępowanej regułami wolności. Przyglądając się
im nie ma jednak pojęcia o tym, że już wkrótce wkroczy w progi społeczeństwa,
dla którego będzie w stanie wiele poświęcić.
Przyciągana
energią nieprzewidywalności i oryginalności napotkanych dziewcząt nawiązuje z nimi
znajomość, a podążając za czynami pasjonującej Suzanne odcina się od dawnego
życia odnajdując pozorne szczęście o boku nowych, tajemniczych przyjaciół. Zahipnotyzowana
zachowaniem charyzmatycznego lidera – Russella, wsiąka w świat obłędu, w którym
każdy kolejny krok może zakończyć się katastrofą.
ANALIZA:
Główną bohaterką powieści jest nastoletnia Evie, wrażliwa dziewczyna, dla której
brak miłości i akceptacji mógł zakończyć się tragedią. Osamotniona, odrzucona
przez tych najbliższych, postanawia
poszukać szczęścia tam, gdzie zło nosi piękną maskę utkaną z błyszczących
diamentów pozornej radości. Poznając nowe środowisko, nieskrępowana
sztywnymi zasadami, jako podatny materiał zaczyna godzić się na rzeczy, które zdecydowanie
zaczynają zmierzać w niewłaściwym kierunku. W końcu dostrzeżona, mająca
poczucie przynależności, może spaść na samo dno. Czy zdarzy się coś, co ją
uratuje?
Pierwszoosobowa
narracja, która przypomina żywą, niepomijającą szczegółów relację, zabiera
czytelnika w świat tak enigmatyczny, że nawet bliski kontakt z istotnymi
postaciami drugoplanowymi nie pozwala do końca rozgryźć ich osobowości. Jest nietuzinkowa i nieustannie podziwiana przez
Evie Suzanne, jest pojawiający się nagle i zostawiający spory ślad Mitch czy też charyzmatyczny przywódca Russell. Jako że narratorka
przytacza rozliczne sytuacje z udziałem tych ludzi, widziane jej oczyma, nie
wszystko wydaje się tutaj wyraźnie czarne czy białe, a każda kolejna strona
zasiewa coraz większe ziarno niepewności, dając poczucie niewyobrażalnego zła, skąpanego w niewytłumaczalnie przyciągającej
magii.
Rzeczywistość
bogata w kłamstwa i kradzieże. Świat, w którym upodlenie wzrasta do rangi pożądanego
stanu. Jedność, w której funkcjonujący jako grupa ludzie podążają z
zamkniętymi oczami za swoim liderem, będąc w stanie rzucić się w przepaść usłyszawszy
tylko jego komendę. Środowisko
naznaczone brudnym seksem, chorą wyobraźnią i prowadzącą do upadku ideologią.
Właśnie tutaj zawitała Evie i teraz zaprasza tam także Was.
Emma Cline stworzyła ponoć najbardziej oczekiwaną książkę
2016 roku. Powieść rzeczywiście ma swój klimat oraz bohaterów wyjętych jakby
rodem z toksycznego, uzależniającego, odciętego od reszty społeczeństwa świata.
Warto jednak sięgać po nią z odpowiednim
nastawieniem, nie oczekując co rusz galopujących wydarzeń i zrywów akcji.
Ta raczej toczy się wolno, często robiąc przestoje mające na uwadze wywyższenie
myśli i emocji głównej bohaterki. Jeżeli
liczycie na szokujące wrażenia, niekończące się rytuały czy zatrważające
momenty – nie tędy droga. A jednak może zdziwić Was fakt, w jak pozornie łagodnym
otoczeniu mogą dziać się rzeczy przerażające.
Co nieczęsto mi się zdarza, w tym wypadku muszę wspomnieć
o niewygodnym dla mnie stylu, jakim
autorka się posłużyła. Gdyby nie przeskoki czasowe i zmiana miejsc akcji,
całość byłaby mniej chaotyczna, a co za tym idzie, bardziej klarowna i zrozumiała.
Zamiast tracić czas na poszukiwania kolejnego punktu zaczepienia, wolałabym poświęcić
maksymalną uwagę następującym po siebie wydarzeniom. Nie jest tragicznie, ale Emma Cline mogła rozplanować to inaczej –
przynajmniej jak dla mnie.
PODSUMOWANIE:
Książka z
pewnością nie zapisze się do grona moich ulubionych, za to z pewnością do grupy
tych, o których długo się pamięta. Dlaczego? Bo ma w sobie to coś, główną
bohaterkę, której kreacja daje do myślenia i staje się świetnym materiałem do
przedyskutowania. „Dziewczyny” to nie jest łatwa, relaksująca książka. Warto
czytać ją w skupieniu i warto przeczytać. Chociażby ze względu na to, że
chociaż jej fabuła jest literacką fikcją, podobne wydarzenia naprawdę miały i
być może nadal mają miejsce. Nie polecam wszystkim. Rekomenduję zaś
bezsprzecznie tym, którzy interesują się tematem sekt i chcieliby na chwilę, z
bezpiecznej odległości, przyjrzeć się ich funkcjonowaniu. Jedna z nich na jakiś
czas stanie się Waszym domem. Zobaczycie, jak łatwo można się uzależnić.
moja ocena: 6/10
wydawnictwo: Sonia
Draga
ilość stron: 360
data wydania: 28
września 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.
Temat sekt kiedyś bardzo mnie interesował, wiele na ich temat czytałam, nie wykluczam, że sięgnę po książkę. :)
OdpowiedzUsuń