„Są chwile, w których świat się zatrzymuje.
Świat milknie, i wszystko, co możesz usłyszeć, to twoje własne pękające serce.
[…] Życie jednak nie jest tak proste i przyjemne, jak byśmy czasem chcieli. Z
tym, co najgorsze, również musimy się zmierzyć twarzą w twarz. Chociażby ta
twarz miała być cała we łzach.”
Trochę zwlekałam z sięgnięciem po tę powieść. Dlaczego?
Bo patrząc na okładkę przypuszczałam, że to erotyk, a od tych postanowiłam
ostatnio choć na chwilę odpocząć. Po drugie, wiedziałam, że mam do czynienia z
pierwszą książką autorki i trochę poddałam się stereotypowi niedopracowanych
debiutów, co jednak nieczęsto mi się zdarza. Besztając siebie w myślach w końcu
się przełamałam. I wiecie o czym kolejny raz miałam okazję się przekonać? O
tym, że pierwsze wrażenia mogą być naprawdę bardzo fałszywe. Dobrze, że się im
przeciwstawiłam. Zapraszam na recenzję powieści „Będę czekać całą noc”.
ZARYS POWIEŚCI:
Piotr i Ola budzą
się w jednym pokoju, nie mając żadnych wątpliwości co do tego, że po
przypadkowym spotkaniu i mocno zakrapianym posiedzeniu, spędzili ze sobą noc.
Co więcej, szybko okazuje się, że w pijackim amoku zostali na własne życzenie
związani węzłem małżeńskim. I chociaż to wszystko wydaje się takie zabawne,
wcale takie nie jest…
Złączeni przysięgą i dokumentem, kompletnie nic o siebie
nie wiedzą. On, szanowany architekt,
bogaty i niezależny mężczyzna, ona skromna, nierozgarnięta i skłonna do
pokazowych wybuchów emocji dziewczyna. Pochodzą z innych bajek i raczej nigdy
nie powinni się spotkać. Zdając sobie sprawę z tego, że popełnili błąd, szybko
próbują go naprawić. Jednak sprawa z załatwieniem rozwodu zaczyna się nieco
przeciągać i z czasem pojawia się jedno pytanie. Czy to przypadkowe małżeństwo
rzeczywiście jest pomyłką?
ANALIZA:
Książka zaczyna
się trochę filmowo, wręcz niewiarygodnie. Bo czy normalni ludzie są w
stanie upić się tak mocno, że nieświadomie poślubiają przypadkowe osoby?
Przyznam, że takim posunięciem autorka przywołała w moim umyśle niejedną obawę.
A jednak coś mnie podkusiło, by tak szybko nie rezygnować i tym razem to był
trafny wybór. „Będę czekać całą noc” to
historia o miłości, wyzbyta dzikich, erotycznych scen, które okazały się
zbędne, bo akcji nie brakuje uroki i namiętności. Mocno zwariowana, nieco
pogmatwana, jednak z pewnością poprawiająca humor, taka, z którą czas płynie
szybciej.
Główni bohaterowie i naprzemienny narratorzy, Piotr i
Ola, to ciekawe postaci niosące bagaż wad i zalet. On jest przystojnym i kulturalnym człowiekiem, jednak czasami sprawia
wrażenie zbyt pysznego ślepca, który nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że w
jego życiu zachodzą nieodwracalne zmiany. Jego kreacja całkowicie przypadła
mi do gustu, bo wypadła nieco naturalniej, aniżeli postać nieco niespójnej Oli.
Główna bohaterka to najpierw mówiąca – potem myśląca, skromna, trochę naiwna, chociaż
wybuchowa dziewczyna, która chwilami zachowuje się tak, jakby miała problem z
alkoholem. Jest chaotyczna i może właśnie dlatego trudno ją do końca
rozgryźć. A jednak wbrew niedociągnięciom, naprawdę ją polubiłam. Sympatyczna i
zakręcona dawkowała mi raz po raz kolejne uśmiechy rozkwitające na mojej
twarzy. Z akceptacją postaci nie miałam więc problemów, a to już połowa
sukcesu.
Sporo tutaj także bohaterów drugoplanowych, w
szczególności tych powiązanych z Olą. W pokaźnym wianuszku przyjaciół głównej
bohaterki nie zabrakło też przyjaciela
homoseksualisty. Trochę po amerykańsku, bo ostatnio w literaturze
zagranicznej co krok spotykam się z takimi postaciami, niemniej jednak ów
powielony element nie zaważył na mojej opinii. Bo książka jest naprawdę dobra.
PODSUMOWANIE:
Uwielbiam takie książki,
które sprawiają, że lżej mi na sercu. Ta z pewnością należy do grona tych,
które nie powodują bólu i nie rozgrywają duszy na strzępy. Pozytywna, wyzbyta
nudnych przestojów, zapewniająca mile spędzony czas. Przeczytałam ją tak
szybko, że aż samej trudno mi w to uwierzyć. A ostatnia scena – rewelacja. Prześledziłam
ją wzrokiem trzy razy i za każdym uśmiałam się tak samo. Jeżeli przeczytacie,
będziecie wiedzieć co miałam na myśli.
Jeżeli tak mają wyglądać kolejne książki Justyny Luszyńskiej, to ja zdecydowanie po nie sięgnę. Ta absolutnie nie zmarnowała
mojego czasu. Dacie się przekonać i Wy?
moja ocena: 7/10
wydawnictwo: Novae
Res
ilość stron: 280
premiera: ?
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Fanpage
wydawnictwa KLIK.
O rany, nie wyobrażam sobie znaleźć się w takiej sytuacji jak bohaterowie... Może dam się skusić, bo jestem ciekawa, jak potoczą się losy głównych postaci.
OdpowiedzUsuńtak poczulam sie przekonana :D pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńHistoria trochę bajkowa, ale ostatnio przekonałaś mnie do tego typu książek i pewnie prędzej czy później trafi też w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Zarys fabuły niby bajkowy i rodem z Las Vegas, ale powieść skłania do refleksji nad podejmowaniem pochopnych decyzji. Chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze przeczytać taką powieść:)
OdpowiedzUsuńOjj to raczej nie jest mój typ książek :)
OdpowiedzUsuńAle super! Z wielką chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSubiektywne Recenzje
Może się skuszę, czasami sięgam po takie właśnie książki. :)
OdpowiedzUsuńKurcze zapowiada się rewelacja. Lubię takie miłostki, zawsze najlepiej mi się je czyta! :)
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze tej książki i przyznam, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzekałem na tą książkę i nadal czekam głodny jej przeczytania. Znam prozę Justyny z Jej zwycięskiego opowiadania na ogólnopolskim konkursie literackim miesięcznika WOBEC. Już wiem, że będzie mi smakować.
OdpowiedzUsuńJustyna Luszyńska a nie Łuszczyńska :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę. Faktycznie w tekście pojawił się błąd. Już poprawione :)
UsuńTeż przeczytałam tę książkę. Zapraszam do mnie https://zpolkiklaudusi.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuń