poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Tajne akta S" - Jurgen Roth

 

10 kwietnia 2010 roku Polskę sparaliżowała informacja, która na długi czas zawiesiła nad krajem żałobną, czarną flagę. Samolot mieszczący na pokładzie parę prezydencką oraz wybitnych polityków, duchownych i załogę, rozbił się w Smoleńsku, pozostawiając po sobie ogromną ilość odłamków i żadnej nadziei na przeżycie. Zginęło 96 osób, na wskutek błędu pilota, który zszedł poniżej dozwolonej wysokości. Taką przyczynę podano już kilka godzin po okrutnej tragedii. Czy zatem rosyjscy i polscy śledczy mają jakieś nadzwyczajne metody pozwalające, w tak krótkim czasie, określać przyczynę katastrofy? Zazwyczaj trwa to o wiele dłużej… Ale na tym nie kończy się paradoks całego wydarzenia. O tragedii smoleńskiej mówi się do dziś, a co najdziwniejsze, do dziś możemy być pewni tylko jednego, że nie żyje 96 osób. Wszystko inne, jak wskazują niezliczone przykłady, może kiedyś okazać się jednym wielkim kłamstwem. Zapraszam Was do wnętrza ciekawej, ale zarazem zatrważającej książki „Tajne akta S” Jurgena Rotha.

Kiedy świat obiegła wiadomość o tragicznej śmierci polskich elit, ludzie w Polsce pogrążyli się w żałobie. Szybko jednak cała sprawa przestała mieć wymiar wyłącznie katastrofalnego nieszczęścia. Zaczęto bowiem mówić o zamachu, o spisku, który zakładał, że wypadek polskiego samolotu nie był przypadkiem. O tym, że w katastrofie nie przeżył zupełnie nikt, wiedziano w Polsce już kilka minut po tragedii. Czy zatem było możliwe to, by w tak krótkim czasie ocenić całą sytuację? Dlaczego samolot spadający z tak niewielkiej odległości, rozbił się na tysiące małych odłamków? Czy zderzenie z ziemią mogło do czegoś takiego doprowadzić? Jakim prawem rosyjskie służby zabroniły prowadzenia śledztwa Polakom, przywłaszczając sobie czarne skrzynki i wrak samolotu? Czemu w tak krótkim czasie, po usłyszeniu o tragicznej katastrofie, Bronisław Komorowski objął władzę? Czy gdyby Lech Kaczyński nie zginął, dokument chowany w sejfie Pałacu Prezydenckiego, ukazujący nielegalne działanie między innymi też tego polityka, ujrzałby światło dzienne? Dlaczego polski samolot cięto na kawałki, nie wykorzystując materiału do badań? Czy w ten sposób zacierano ślady? Czy aby na pewno na pokładzie nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych? Co widzieli świadkowie tego wydarzenia i dlaczego w przeciągu kilku lat, wielu ludzi w Polsce, badających tą tragedię, popełniło „samobójstwo”?

Roth Jurgen to niemiecki, szanowany dziennikarz, który patrząc na bieg wydarzeń powiązany z katastrofą smoleńską, nie potrafi zrozumieć ogromu niejasności i kłamstw, jakie niewątpliwie mają miejsce. Zebrawszy więc wszystkie poszlaki i rozmowy, z istotnymi dla tego wydarzenia osobami, stworzył książkę, od czytania której nieraz włos jeży się na głowie. W naszym kraju często ci, którzy uwierzyli w teorię spiskową, uznani byli za dziwaków. Zatem dlaczego tak wielu ludzi zza granicy także widzi to, czego nie dostrzegał, albo starał się nie dostrzec, polski rząd? Autor książki przytacza sytuacje, o których teraz już się nie mówi, a może warto by było zacząć? Czy to normalne, że po długim czasie zabiegania o czarne skrzynki Polacy otrzymali zaledwie ich kopie i wygląda na to, że zapis na takowych nie jest pełny? Dlaczego Rosyjskie władze chciały spalić pozostałości po ofiarach, zamiast oddać je rodzinom? Córka jednego ze zmarłych tragicznie mężczyzn, lecąc do Rosji w celu identyfikacji zwłok, kiedy próbowała skonsultować się z matką, bo zastraszana nie wiedziała, co robić, usłyszała w słuchawce głos Rosjanina. Okazało się, że linia była na podsłuchu. Dlaczego? Czemu polski i rosyjski rząd nie zgodził się na powołanie niezależnej, międzynarodowej komisji? Czyżby ktoś miał coś do ukrycia? Czym były padające na nagranym, amatorskim filmiku strzały i jak się ma do tego badane przez amerykańskiego patologa zdjęcie, na którym widać głowę pasażera owego nieszczęsnego lotu z przestrzeloną na wylot głowę? Czy to aby na pewno normalne, że ludzie zajmujący się tragedią, którzy nie mieli żadnej depresji i byli w pełni sił, popełniali samobójstwo bądź też umierali na inne, nagłe choroby?

Książka „Tajne akta S” to niesamowity zbiór informacji, o których wielu z nas dotąd nie miało pojęcia. Ci, którzy nie są fanami teorii spiskowych, z pewnością znajdą tutaj wiele detali, które dają im do myślenia. Bo gdyby nie było nic do ukrycia, sprawa z pewnością mogłaby być dokładnie zbadana, a jej rozdział zamknięty już dawno temu. Tymczasem o Smoleńsku mówi się wciąż, bo co jakiś czas pojawiają się nowe niejasności i wychodzą na wierzch przekręty, które w przypadku katastrofy lotniczej w innym państwie, nie miałyby miejsca. Zaś o wnioskach przywodzących na myśl spisek i planowane, szkodliwe działanie, nie mówilibyśmy tylko my – nieufni Rosjanom Polacy, ale także i mieszkańcy innych państw.

Dla tych, którzy całą sprawą się interesowali, książka może okazać się dobrym podsumowaniem wszystkich poszlak i zbiorem niewyjaśnionych pytań, na które być może kiedyś otrzymamy odpowiedzi. Przedstawione rozmowy dotyczące tragedii, ale także i tego, co działo się po niej, oraz ogromna ilość wyliczeń związanych z różnymi nieprawidłowościami, to zatrważający dowód na to, że nie do końca wszystko przebiegło tak, jak powinno. Z resztą niezbitym argumentem na to są pomylone w trumnach zwłoki. Najwyraźniej jednak to, kto jest kim, nie było dla osób przeprowadzających ekshumację takie ważne.

źródło
Chociaż ja nie jestem zwolennikiem osobistego roztrząsania niektórych spraw i raczej czekam na opinie specjalistów, tym razem miałam okazję przekonać się o tym, że to, co dotychczas podawali nam polscy i rosyjscy eksperci, prawdopodobnie rozmija się z prawdą i z rzetelnym orzeczeniem ma wspólnego naprawdę niewiele. Wciąż pozostaję więc głodna wiedzy i mam nadzieję na to, że być może kiedyś niezależna komisja faktycznie dostanie w swoje ręce oryginalne materiały, mogące stać się niekamuflowanym dowodem na poznanie prawdy, bo ta niewątpliwie należy się nie tyle nam, ile rodzinom ofiar, które o to walczą. Czy tak się jednak stanie?

Książkę polecam tym, którzy o tragedii smoleńskiej słyszeli mniej lub też i więcej, ale wciąż czują niedosyt i chcieliby jeszcze raz spojrzeć na wydarzenia ubiegłych lat świeżym okiem. Kontrowersje, które tutaj napotkacie, z pewnością nieraz podniosą Wam ciśnienie. Jak dla mnie, niezależny, niemiecki dziennikarz wykonał kawał dobrej roboty i pokazał to, że nie obawia się stawić czoła trudnym tematom, od których wielu polskich dziennikarzy zwyczajnie ucieka.

moja ocena: 5/6
wydawnictwo: Zysk i S-ka
ilość stron: 340
data wydania: 11.05.2015

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
 

6 komentarzy:

  1. Muszę, muszę mieć tę książkę. Pięć lat od tragedii, a my tak naprawdę nie wiemy co się stało. Straszne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety mam przesyt tragedii smoleńskiej. ale za jakiś czas pewnie do książki zajrzę, gdyż jest godna uwagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam przesyt Sądzę, że książka jest spóźniona o jakieś 4 lata. Ludzie się nie przyznają, ale sądzę, że już są 'nowsze tematy'.

      Usuń
  3. Rozmyślanie, na temat niewyjaśnionego, bez wyraźnej szansy na rozwiązanie niespecjalnie mi odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśle ,że twuj blog jest bardzo fajny ty jesteś bardzo sympatyczna więc odnos sukcesy.

    Zapraszam do mnie : http://angelikao-blog.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...