Sięgając po książkę o niezbyt pokaźnych rozmiarach czytelnik
ryzykuje niewiele. Co najwyżej straci trochę czasu. Zupełnie inaczej okazuje
się być w przypadku opasłych tomiszczy i tutaj opcję są dwie. Albo konfrontacja
z męką, która niestety długo nie będzie chciała się zakończyć, albo z wielką
przygodą, której każda strona stanie się pochłaniaczem wartościowo spędzonego
czasu. Jak to było w przypadku powieści Ludki Skrzydlewskiej, „Po godzinach”?
Możecie się już domyślić, że chodzi o książkę całkiem pokaźnych rozmiarów. Kogo
zatem zapraszam na recenzję? Na pewno wielbicieli figlarnych romansów, w których
na rzecz zasypywania stron erotyzmem stawia się na dobrze rozwinięte, wątki
poboczne.
ZARYS FABUŁY
Indy to prawa ręka
szefa. A może nawet i więcej. Ambitna oraz doprawdy inteligentna asystentka niezbyt
rozgarniętego dyrektora generalnego, Ryana, jest jedną z tych osób, dzięki
którym firma jeszcze jakoś funkcjonuje. Jak się jednak okazuje, ktoś wyprowadza
z niej pieniądze, a to zwiastuje tarapaty o wiele większe, aniżeli Indy mogła
przypuszczać. Na horyzoncie czyha bowiem realny wróg.
Zupełnie
niespodziewanie do miasta przyjeżdża brat Ryana, utalentowany, choć gburowaty
przedsiębiorca Vincent. Jego obecność szybko zaczyna wzbudzać rozliczne podejrzenia,
nie tylko wśród kadry, ale samego Ryana. Szef prosi zatem Indy, by miała na
jego brata oko i wycisnęła z niego możliwie jak najwięcej informacji dotyczących
niespodziewanego przyjazdu. Czy tłumaczenia o chęci pomocy Vincenta okażą się
szczere? Indy ma przed sobą nie lada wyzwanie. Tym zatem zamiast parzenia kawy
musi rozgryźć zagadkę godną biura detektywistycznego. Sęk w tym, że trafiając
pomiędzy młot i kowadło wkracza w sam środek spisku, który może zakończyć się
dla niej dramatem. Tymczasem w mieście dochodzi do zabójstwa. Jaki tak naprawdę
jest Vincent? Czy ma dobre intencje? Kto wyprowadza pieniądze z firmy Ryana? I
czy indy wyjdzie z tego cało?
AMBITNA ASYSTENTKA
Autorka powieści, Ludka Skrzydlewska, serwuje
czytelnikowi prawdziwą ucztę osobowości ścielących pierwszy i drugi plan. Na
temat poszczególnych bohaterów można byłoby się rozpisywać naprawdę długo, a to
prowadzi do jednoznacznego wniosku z mojej strony – są naprawdę dobrze nakreśleni. Indy
to mądra i ambitna dziewczyna, która pomimo wysoko zajmowanego stanowiska
często musi pokłonić się przed niezbyt ambitnymi obowiązkami. Parzenie kawy,
zamawianie taksówki pijanemu szefowi, umawianie mu miejsc na randki. Przychodzi
jednak czas, kiedy może wykorzystać swój
potencjał, a czeka ją nie lada wyzwanie. Odważna, angażująca się ponad
program, obyta i mająca to coś, co nazywane jest kobiecą
intuicją. Niezłomna, choć zdecydowanie nienależąca do grona irytujących i zadzierających
nosa. Jak widać da się połączyć silny
charakterek z mieszanką cech naprawdę wzbudzających sympatię.
MĘSKIE TRIO
Teraz czas na trio, czyli głównych, męskich
przedstawicieli budujących bazę akcji tej powieści. Wspomniany Ryan, czyli szef, dla którego Indy
pracuje, to lekkoduch, kobieciarz oraz
imprezowicz, który dostał w spadku firmę ojca, niezbyt przykładając się do
jej właściwego prosperowania. Zrzucając obowiązki na Indy, traktuje ją jak
przyjaciółkę i korporacyjną mamę zarazem. Kiedy dowiaduje się o przyjeździe brata, w
jego życiu zostaje zasiane ziarno niepokoju. Jedno wydarzenie uruchamia w nim
lawinę emocji, od z podejrzeń poczynając,
na zazdrości kończąc. Zupełnie
inaczej prezentuje się postać jego brata, Vincenta.
Od początku owiany tajemnicą,
napiętnowany niejasnymi intencjami, wzmacnia poczucie niepewności swoją niezbyt
otwartą postawą. Gburowaty, potrafiący
rzucić kąśliwym komentarzem, człowiek sukcesu, który sam rozkręcił swój
prężnie działający biznes. Czy można mu zaufać? I czy jego zamknięta postawa na
pewno oznacza problemy? Jest jeszcze brat
Indy, policjant zdecydowanie troszczący się o swoją ukochaną siostrę. Co
się stanie, kiedy ta trójka zostanie uwikłana w jedną sprawę?
KORPO ROMANS? COŚ
WIĘCEJ…
Korporacyjny
romans jakich wiele? Wszak w biurowych kręgach uwito już niejedną pikantną
historyjkę. Nie tym razem. Ludka Skrzydlewska funduje długą, ale bardzo przyjemną przygodę,, u boku której
można się i odprężyć i nieco powęszyć.
Wszak na pewnym etapie łapie się pewien przestępczy
trop. Akcja powieści kręci się wokół świata mężczyzn, którym główna
bohaterka stawia czoła. Najpierw nierozgarnięty
szef, potem jego brat. Fabuła bazuje na dialogach, naturalnie wypadających, kąśliwych czy zabawnych. Z czasem wszystko
nabiera tempa. Niejasne intencje, nieprzewidziane
uczucia, próby wyjścia cało z sytuacji, w której trzeba wybierać. Komu
można zaufać? Kto jest tym złym? Autorka nie zawahała się sypnąć i namiętnością, która na szczęście pojawia się naturalnie,
dopiero z czasem i bez wielkiej przesady i wprowadziła w książkę wątek iście sensacyjny. Nawet nie
zauważyłam, kiedy pomiędzy palcami przemknęło mi to kilkaset stron.
PODSUMOWANIE
Wykreowana w
amerykańskim środowisku i prawdziwie amerykańska. Gdyby nie świadomość
nazwiska autorki, zastanawiałabym się czy to aby na pewno nasza rodzima proza. Poprawiająca humor i zdecydowanie pozytywna
historia, w której stonowany dobór wątków zapewnia etapowy, wiarygodny choć
zróżnicowany pod względem tematyki rozwój zdarzeń. Romans, któremu na pewno warto
dać szansę. Bo i nie zanudzi i zrelaksuje. Książka
lekka, w przypadku niektórych (niektórych! – zaznaczam) wątków przewidywalna,
co zupełnie nie odebrało mi przyjemności poznawania, ale spełniająca swoją rozrywkową
funkcję. Jeśli szukacie powieści na wakacje, nie obawiajcie się jej rozmiaru. „Po
godzinach” zwiastuje naprawdę dobrze
spędzony czas.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Mam w planach przeczytać tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńDużo stron ma ta książka ale nie odstrasza mnie to, bo myślę, że spodobałaby mi się 😊
OdpowiedzUsuńTen amerykański klimat mnie pociąga.
OdpowiedzUsuńLudkę Skrzydlewską kojarzę z Wattpada, ale nie miałam jeszcze możliwości przeczytania ani "Po godzinach", ani "Sentymentalnej bzdury". Niemniej, zamierzam, bo prawie wszyscy wychwalają. :)
OdpowiedzUsuńCzasem lubię takie historie z pazurem przeczytać więc z checia się skusze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😀
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Czytałam już kilka pochlebnych opinii i zaczynam żałować, że na początku byłam obojętna :)
OdpowiedzUsuńWolę krótsze romanse, ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńDobra książka na letni czas:)
OdpowiedzUsuńLubię takie pozytywne historie, więc tytuł książki już zapisany. Z chęcią ją przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że z książki płynie pozytywna energia i jestem jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńLudka jest tym typem autora, którego naprawdę łatwo można uznać za Amerykanina, ze względu na styl. Uważam jednak, że używa ona zbyt wielu schematów, przez co jej powieści strasznie przypominają się nawzajem, jedynie z różnicą imion. Mam jednak nadzieję, że z czasem się to zmieni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
Czarno na Kreatywnym
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń