Życie pisze bardzo pokrętne scenariusze. Czasami pozwala
nam dokonać wyboru, który nie zawsze okazuje się słuszny, czasami zaś, kiedy
już stawiamy wszystko na jedną kartę, podejmuje decyzje za nas, uprzedzając nas
w postanowieniach. Nigdy nie możemy być pewni jutra, ale jedno wiemy na pewno,
zawsze warto zawalczyć o szczęście, bo
bierne tkwienie w marazmie nie prowadzi do niczego dobrego. Tymi słowami
chciałam zabrać Wam pomiędzy karty książki „Evvie zaczyna od nowa”, która wedle
napisu głoszonego przez okładkę miała okazać się najbardziej romantyczną
powieścią roku. Czy faktycznie taka była? I jakie Linda Holmes zrobiła na mnie
wrażenie?
ZARYS FABUŁY
Evvie wie, że
jeśli nie zrobi tego teraz, spisze na straty całą swoją przyszłość. Podczas nieobecności
męża pakuje walizki i zamierza zwyczajnie uciec. Z dala od iluzji doskonałego
małżeństwa, którą od lat budują. Kiedy jednak stawia przysłowiową kropkę nad „i”,
otrzymuje telefon z wiadomością o jego wypadku. Niewiele później Evvie
uczestniczy w pogrzebie Tima stając się tym samym młodą wdową. Mija czas, toteż
za namową przyjaciela kobieta decyduje się wynająć własne mieszkanie, by dorobić
parę groszy do rachunków. Tym sposobem pod jej dach trafia Dean, emerytowany
gwiazdor sportu, mężczyzna, który miał wszystko, ale też który pewnego dnia
wszystko stracił. Czy w domu Evvie odnajdzie spokój i ciszę, o które tak trudno
na Manhattanie?
Oboje są po
przejściach. Oboje nie mają zamiaru opowiadać o smutnych doświadczeniach
własnego życia. Czy będą zdołali dostrzec, że pomiędzy nimi rodzi się coś
więcej niż nić porozumienia? Czy przeszłość pozwoli im na nowy rozdział życia?
LUDZIE PO
PRZEJŚCIACH
O bohaterach tej powieści nie da się powiedzieć niczego
szczególnego. Nie lubią na prawo i lewo
rozpowiadać o własnych przejściach, zachowawczo podchodząc do kontaktów z
innymi osobami. Evvie powinna być pogrążona w żałobie po szanowanym mężu,
lekarzu, ale nie jest. Ludzie nie są
świadomi faktu, że mężczyzna traktował ją źle, tworząc jej we własnym domu
prywatne piekło. Ostrożnie podchodząca do
nowych znajomości, choć mogąca liczyć na wsparcie ze strony starych
znajomych, decyduje się na poważny krok, powoli angażując się w relację z
facetem mieszkającym pod jej dachem. Dean
z kolei szuka wyciszenia i spokoju. Dosłownie. Nie na rękę mu uciążliwe pytania o przeszłość, toteż zastrzega
sobie prawo do prywatności tuż po tym, kiedy uciekł z zatłoczonego Nowego Jorku, w którym nie mógł nawet
spokojnie napić się kawy. Wiadomo tylko tyle,
że z dnia na dzień, jako utalentowany
baseballista, po prostu przestał dobrze grać. To, co pomiędzy tą dwójką się
rodzi, następuje w bardzo wolnym tempie.
Zaczyna się od rozmów o wszystkim i niczym,
z akcentem na to drugie. Na czym się kończy? Wszystkiego zdradzić nie mogę.
MYLĄCY NAPIS
Autorka, tworząc historię
o ludziach doświadczonych przez los, którzy młodymi dorosłymi na pewno już
nie są i swoje pierwsze miłostki dawno mają za sobą, położyła spory akcent na
osobiste rozterki głównych bohaterów i na ich relacje z otoczeniem. W wyniku tego wątek miłosny, bardzo delikatny i
subtelny, bez wielkich namiętności czy wybuchów pożądania, nie jest jedynym dominującym. Wręcz
powiedziałabym, że leniwie snuje się u boku innych tematów. Napis na okładce,
sugerujący najbardziej romantyczną
powieść roku, jest zatem mocno mylący. Książka nie jest romansem, a raczej powieścią
obyczajową. I na pewno nie jest
komedią, jak z kolei sugeruje napis tuż pod okładkowym streszczeniem
fabuły. To wartościowa historia, ale sentymentalna,
pokazująca trudy ludzkiego życia i stawiane im czoło. Nieprzesłodzona,
naturalna, ale na pewno nie śmieszna. Z akcją płynącą raczej powolnym
rytmem.
PODSUMOWANIE
W tle małomiasteczkowa
społeczność, przyjaźnie, troska o drugiego człowieka, ludzkie porażki,
które przecież wpisane są w nasz życiorys. Strach przed tym, co nieznane i
nadzieja, która cały czas tli się gdzieś na drugim planie. „Evvie zaczyna od
nowa” to dla mnie książka zasługująca na sześć
w dziesięciostopniowej skali. Niezła, ale niewybitna. Być może zadowoliłaby
mnie bardziej, gdybym podeszła do niej z innym nastawieniem, jako do powieści
obyczajowej, nie szukając na siłę romantyczności zapowiadanej przez okładkę. W
zależności od Waszych oczekiwań, przestrzegając
przed mylącą frazą, pozostawiam Was z własną decyzją dotyczącą sięgnięcia
po tę historię, nie zachęcając, ani też nie odradzając.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Litera nova.
Nie znam tej autorki.
OdpowiedzUsuńGdzieś umknęła mi zapowiedź tej książki a szkoda, bo widzę, że wydaje się być warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńTroska o drugą osobę - lubię o niej czytać❤
OdpowiedzUsuńW lecie lubię sięgać po takie książki.
OdpowiedzUsuńW najbliższym czasie raczej się nie skuszę. Ale w przyszłości kto wie.
OdpowiedzUsuńKsiążka mogłaby mi się spodobać, lubię czasem przeczytać takie powieści obyczajowe :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem. Wydaje mi się, że nie mam czasu na takie książki. Dobre, ale nic poza tym. Sama mam dużą kupkę zaległych książek, więc ją sobie na razie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jakoś mnie nie kusi. 😊
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię jak opis książki, czy te reklamy na okładce oszukują czytelnika... Mimo tej mylącej zapowiedzi czuję jednak zainteresowanie historią Evvie. Może nie będę jej specjalnie szukać, ale jak kiedyś na nią trafię to chętnie przeczytam z nastawieniem, że to jednak obyczajówka ;)
OdpowiedzUsuń