Ostatnimi czasy
miałam okazję przedstawić Wam recenzję książki „Powód by oddychać”. Obszerny
pierwszy tom wprowadził mnie w świat życia młodej dziewczyny, którą okrutny los
potrafił niejednokrotnie dotkliwie skrzywdzić. Emma, będąca pod opieką ciotki i
wujka, znienawidzona i bita, spojrzała śmierci w oczy. Carol, która powinna
zapewnić jej ciepłe schronienie, postanowiła się jej pozbyć i prawie osiągnęła
sukces. Główna bohaterka wyszła z tego cało, a ciotka trafiła za kratki, by tam
odpokutować za swoje haniebne czyny. Rebecca Donovan, czyli autorka owej
książki, dzięki tej historii osiągnęła wielki sukces. Spora liczba pozytywnych
opinii jest odzwierciedleniem jej talentu i pomysłowości. A jednak mnie ta
powieść nie do końca chwyciła za serce. Momentami ciekawa, często sprawiała
wrażenie jakby wybrakowanej. Ciężko mi określić co takiego mi w niej nie
pasowało. Być może zbyt blada iskra namiętności, a może nie do końca dobrze
zobrazowane napięcie... Każdy z nas ma inny gust. Mi ta historia przez długi
czas wydawała się nieco jałowa. Jednakże pierwszy tom zakończył się w taki
sposób, że postanowiłam sięgnąć po kolejny. Przed chwilą skończyłam więc moją
przeszło 500-stronicową przygodę z „Oddychając z trudem”.
Emma układa swoje życie od nowa. Jego rozdział
związany z mieszkaniem u ciotki i wujka, zostaje zamknięty. Chociaż fizyczne
obrażenia zanikły, w psychice dziewczyny wciąż tkwi i powraca obraz szeregu
cierpień, przez które musiała przejść. Niedługo rozpoczynają się studia. W
międzyczasie Emma pragnie podarować szansę swojej matce. Właśnie tak - dobrze
przeczytaliście. Przeprowadza się do jej domu z nadzieją, że zerwane więzi i
liche relacje zostaną odbudowane. Czy jednak ambitny plan i dobre intencje
bohaterki okażą się słuszne? Czy rodzicielka Emmy także będzie starała się
nadrobić stracony czas?
Emma przekracza
próg nowego dla niej domu. Tym samym wchodzi także przez drzwi do życia własnej
matki - matki, która niegdyś interesowała się tylko swoją osobą i zawartością
procentowego płynu zawartego w szklanej butelce. Nowa sytuacja początkowo bywa
trudna zarówno dla niej, jak i jej rodzicielki. W końcu pomimo tego, że płynie
w nich ta sama krew, tak naprawdę mało o sobie wiedzą. Intencje Rachel okazują
się czyste. Kobieta stara się zapewnić odzyskanej córce swój własny kąt, w
którym czułaby się dobrze. Czy jednak nowa rzeczywistość Emmy okaże się
faktycznie tak kolorowa? Matka wkrótce powraca do dawnego życia. Wręcz okazuje
się, że wcale z nim nie skończyła. Pijana, awanturująca się, niejednokrotnie
krzywdzi dziewczynę nie fizycznie, ale ciężkim słowem. Dobrze, że Emma może
liczyć na wsparcie Evana i Sary, którzy prawie zawsze są obok niej. Tym razem
pojawi się jednak ktoś jeszcze - Jonathan, młody partner jej matki.
Skończywszy
czytanie drugiego tomu, kolejny raz czuję wielkie zakłopotanie. Może jednak
zacznę od początku. Kiedy przeczytałam pierwszych sto stron, miałam ochotę
odłożyć tę książkę na półkę i już nigdy do niej nie wracać. Pomimo wielu
napisanych przez autorkę słów, na łamach powieści nie wydarzyło się nic
ciekawego poza tym, że Emma zamieszkała u swojej matki. Evan, miły do bólu i
niezbyt kreatywny, jakoś nie zdobył mojej sympatii. Toteż kiedy na horyzoncie
pojawił się Jonathan, przystojny partner matki Emmy, zaczęło robić się interesująco.
Główna bohaterka znajduje z nim wspólny język. Z czasem jest w stanie
powiedzieć mu o wiele więcej, aniżeli Evanowi. Opiekuńczy, mający niezbyt
ciekawą przeszłość - stał się powodem, dla którego kontynuowałam czytanie tej
historii. Poczułam dreszcz ekscytacji i w myślach przeprosiłam Rebeccę Donovan
za to, że na wstępie wyraziłam się o jej książce w niezbyt grzeczny sposób.
Momentami czułam się zdezorientowana, bo już sama nie byłam w stanie
zorientować się, czy Jonathan tylko mi wydaje się dobrym kandydatem na
chłopaka, czy też takie było zamierzenie autorki, by wprowadzić w całą treść
trochę zamętu. Nie napiszę Wam tutaj, jakie jest ostateczne zakończenie tematu
Jonathana, ale jak dla mnie - niestety klapa. A miało być tak pięknie...
Cenię tę książkę za
sposób narracji, kilka ciekawych wydarzeń i to, że w pewnym momencie poczułam
ogromne, pozytywne zaskoczenie. Autorka z pewnością ma wyobraźnię, ale zbyt
często powtarza ten sam scenariusz. Pijana matka, która wciąż robi to samo, a
potem nic nie pamięta i Evan - dobry anioł przypominający raczej kolegę, niż
chłopaka. Oprócz tego Emma - wieczna męczennica, która niczym bezwładna
marionetka godzi się na to, by po kolei każdy traktował ją tak, jak się mu
tylko podoba. A co rozśmieszyło mnie najbardziej? Planowanie odbycia stosunku
seksualnego przez głównych bohaterów. Pisząc tą recenzję mam wrażenie, że chyba
mam zły dzień. Ale mówiąc szczerze, już nic dawno nie wymęczyło mnie tak, jak
ta książka. Jestem zła, bo mogło być tak ciekawie, a wyszło jak ostatnio. Warto
jednak wspomnieć, że po raz kolejny książka ma całkiem interesujący epilog.
Zastanawiam się nad trzecim tomem, bo mam w zwyczaju kończyć wszystkie
rozpoczęte serie. Nie wiem jednak, czy mam ochotę znowu przez to przechodzić.
„Oddychając z
trudem” to emocjonująca książka, która z pewnością spodoba się niejednej
nastolatce. Odnajdziecie tutaj sposób na pokonanie trudów życia, nadzieję na
lepsze jutro oraz poznacie moc przyjaźni i miłości, bo te wartości mogą czynić
cuda. Ja uważam, że to książka nie dla mnie, bo dostarczyła mi zbyt mało
wrażeń, jak na taką ilość stron. Być może gdyby była mniej obszerna, a autorka
skupiłaby się na jakości, a nie na ilości, byłoby inaczej. Niemniej jednak ci,
którzy pokochali pierwszy tom, a takich czytelników jest naprawdę wiele,
koniecznie powinni sięgnąć po drugi. Ja zaś zastanowię się nad trzecią częścią,
ale będę musiała przygotować sobie na tę okazję wielki worek wypełniony po
brzegi moją cierpliwością.
moja ocena: 3+/6
wydawnictwo: Feeria
Young
ilość stron: 535
źródło |
Myślę, że skoro nie przypadła Ci do gustu, nie warto się męczyć i tracić czas:) Niby do trzech razy sztuka, ale ile można?;)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta seria
OdpowiedzUsuńKsiążki te są bardzo ciekawie opisywane, intrygują w krótkich wstępnych opisach, ale wiele osób zawodzi się na nich, a w tym Pani, czyli mogę sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Ci się nie podobała. Ja jestem tą serią urzeczona.
OdpowiedzUsuńOd dawna mam w planach:)
OdpowiedzUsuńCzeka na półce, aczkolwiek muszę sprawić sobie jeszcze pierwszą część - zagapiłam się i od razu kupiłam drugą :/
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
"oddychając z trudem'' powiem, że świetnie piszesz, a książka wydaje się by interesująca
OdpowiedzUsuńhttp://spojrzenie-rosie.blogspot.com/