„Problem polega na tym, że z reguły nie
wiemy, kiedy przestać. Starając się kogoś zmienić, ludzie poświęcają swoje
najgłębsze potrzeby, pragnienia i zasady tylko dlatego, że chcą być z osobą,
którą widzą naprzeciwko siebie. A ludzi zmienić jest trudno.”
Dziś biorę na tapetę długo wyczekiwaną powieść Niny
Reichter. Nazwisko tej pani ominęło pewnie niewielu moli książkowych, a to za
sprawą jej słynnej trylogii Ostatnia
spowiedź, o której jakiś czas temu było naprawdę głośno. Co powiem na
wstępie? Ano że pozory mylą i mylą także okładki. Myślicie że macie do
czynienia z błahym romansem? Zapoznajcie się z recenzją, by mieć pewność, czy
powinniście po ten tytuł sięgnąć.
ZARYS FABUŁY
Bethany to ambitna
dziennikarka magazynu dla kobiet, która właśnie przechodzi przez sprawę
rozwodową. Mąż zdążył uodpornić ją na mężczyzn, stąd z pewnością nie szybko
obdarzy któregokolwiek z nich zaufaniem. Na jej drodze staje jednak Matthew,
młody psycholog, który próbuje wskazać kobietom właściwą drogę wyzbytą
manipulacji i rozczarowań.
Łączy ich
przypadek, scalają sprawy zawodowe. Czy aby na pewno tylko one?
Angażujące
zlecenie, intrygi i tajemnice. W jakim kierunku potoczy się ta historia?
NIE DAJCIE SIĘ
ZWIEŚĆ OKŁADCE
O ile streszczenie może brzmi jak esencja taniego romansidła,
książka Niny Reichter z banalną historią
o miłości niewiele ma wspólnego – wbrew sugestiom okładki, która choć
przepiękna, nie oddaje klimatu treści. Autorka stworzyła zawiłą sytuację
naznaczoną sporym akcentem psychologii.
Widać, jak wiele trudu włożyła w obserwację różnych środowisk i jak wiele poświęciła,
by stworzyć tak rozwlekłą, a zarazem
konkretną fabułę.
NIESTANDARDOWI,
NIEIDEALNI
Bohaterowie „LOVE Line” to daleko odbiegający od schematów ludzie z bagażem planów, ale i
niedoskonałości. Rezygnując z idealizowania, autorka zyskała na wiarygodności,
dorzucając do tego wnikliwe portrety psychologiczne i trzecioosobową narrację, która co rusz rzuca światło to na Bethany,
to na Matthewa. Nie zapałałam wyjątkową
sympatią do głównej bohaterki, co nie oznacza, że niechętnie śledziłam jej
poczynania. Imponowała mi pomysłowością i ambicjami, bo tak samo jak i Matthew
(były PUA!), ma ona czytelnikowi sporo
do zaoferowania.
KORPO, PUA I NOWY
JORK
Świat korporacji,
manipulacji, kariery. Rzeczywistość kłamstw, tajemnic, wyzysku. Hermetyczne
środowisko PUA, czyli trenerów podrywu i internetowa audycja LOVE Line, która
trafia w serca tysięcy słuchaczek. A to wszystko w słynnym Nowym Jorku. Budując
takie środowisko autorka udowodniła, że nie
bawi się w banały. Tutaj zdemaskujecie męskie sztuczki, poznacie źródło zdrady, zobaczycie jak rodzi się namiętność, ale przede wszystkim
przyjrzycie się zupełnie nowej odsłonie prozy Niny Reichter, na którą nie warto
patrzeć przez pryzmat dotychczasowego dorobku. Ta książka jest zupełnie inna, aniżeli słynna trylogia z
przeszłości.
POWIEŚĆ POZA
SCHEMATAMI, Z JEDNYM MANKAMENTEM
Prawie 500 stron to dość sporo. Sporo jak na powieść obyczajową, romans, dramat czy też
literaturę psychologiczną – sama nie wiem jak ją zaklasyfikować, bo
wszystkiego tutaj po trochu. Sięgając po tę książkę musicie przygotować się na długie opisy. Tak tak, sama niezbyt za
nimi przepadam i przyznam, że właśnie przez to „Love Line” nie zdobędzie u mnie
10 na 10. Wiem, że dzięki nim autorka podsuwa pod nos pełny obraz sytuacji, zagospodarowując każdy milimetr przestrzeni i
wypełniając szczelnie każdy ważny ułamek sekundy w życiu bohaterów. Bywały
jednak momenty, które zwyczajnie mnie nużyły
i z chęcią bym je usunęła. Nie zniechęciły mnie na tyle, bym odłożyła lekturę
na bok i dobrze, bo jak już wspomniałam, dostarcza czytelnikowi świeżych
wrażeń.
PODSUMOWANIE
To bardzo
dojrzała, skrupulatnie stworzona, wiarygodna i naprawdę sprytna książka. Od
początku do końca wymykająca się schematom tworząc mix gatunków jakże daleko
odbiegający od słodkiej historii miłosnej. Sporo tutaj dramatu, sporo
psychologii i jak wspomniałam, sporo opisów. Myślę, że książka może nie do
końca przypaść do gustu młodzieży, która spodziewa się powieści zbliżonej kształtem
do słynnej trylogii Ostatnia spowiedź.
Ma swoje mankamenty, których nie zamierzałam pominąć opisując ten tytuł.
Ostatecznie jestem jednak gotowa na kolejną część serii, która, jak głosi
skrzydełko publikacji, ponoć już niebawem.
wydawnictwo: Novae
Res
kategoria: literatura
kobieca
ilość stron: 488
data wydania: październik
2017
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję Autorce.
źródło |
Sporo słyszałam o tej książce i chyba się na nią skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńPoczątek jest trudny, bo autorka stosuje wiele angielskich nazw, skrótów itd. Ale jak już się wbijesz w tę historię, zaczyna się robić ciekawie.
UsuńMoje zdanie już znasz kochana.Świetna książka.:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka Ci się podobała. W takim razie razem wyczekujemy kolejnych części serii :)
UsuńBrzmi nawet nieźle i okładka całkiem całkiem, ale ta rekomendacja Dereszowskiej [*].
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Kasia z niekulturalnie.pl
Hehe... Jednych zachęca jej nazwisko, innych odpycha. Bywa i tak. Okładka bardzo mi się podoba, ale nie oddaje w pełni wnętrza książki, bo kojarzy się z jakimś romansidłem, a książka nim tak do końca nie jest.
UsuńMam oko na te książkę odkąd przeczytałam opowiadanie autorki w pensjonacie pod świerkiem. Dobrze wiedzieć, że opis, który mnie tak średnio zachęcał, nie oddaje w pełni treści. Teraz na pewno po nią sięgnę, i to mimo tych opisów (też nie lubię;)).
OdpowiedzUsuńA ja właśnie "Pensjonat pod świerkiem" mam jeszcze przed sobą. Z tego co kojarzę, nie zarzuciłaś nic opowiadaniu Niny, ale pamiętam, że jedne ze słynnych nazwisk zawiodły.
UsuńJestem zdecydowana na to, żeby przeczytać tą książkę, a okładka typowa dla romansidła.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.:*
Dokładnie tak. Nastawiłam się na typowe love story, a tu takie zaskoczenie. Okładka bardzo mi się podoba, ale wprawia czytelnika w błąd :)
UsuńPrzyznam, że mnie zaskoczyłaś. Zapowiadała się kolejna sztampowa historyjka o miłości.
OdpowiedzUsuńJa też się spodziewałam czegoś bardziej standardowego, a tu proszę jakie zaskoczenie :)
UsuńKuszą mnie książki tej autorki, myślę, że spodobałyby mi się.
OdpowiedzUsuńSeria "Ostatnia spowiedź" tej autorki jest zupełnie inna. Widać, jak wiele z jej twórczością zrobił upływający czas. Nie warto oceniać tej publikacji patrząc przez pryzmat tych z przeszłości. Więc jeśli słynna trylogia autorki Ci się spodoba, nie będziesz miała pewności, czy "Love Line" także i na odwrót :)
UsuńJa również nie jestem fanką długich opisów, ale dla tej historii zrobiłabym wyjątek.
OdpowiedzUsuńJa też postanowiłam przez to przebrnąć i nie żałuję :)
UsuńChyba się jednak skuszę, choć tak jak chyba większość - nie jestem wielbicielką długich opisów. Ale ufam, że nie jest to drugie "Nad Niemnem". :D
OdpowiedzUsuńDo "Nad Niemnem" daleko. Obszerności opisów tej szkolnej lektury nic nie przebije ;p "Love Line" jest znacznie przyjemniejszą książką :)
UsuńO tak, czytałam już dzisiaj jedną recenzję tej książki i dopisałam ją sobie do swojej listy.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Twojego zdania na temat tej książki. Jest specyficzna i zupełnie inna od poprzednich powieści autorki, zupełnie.
UsuńJa również nie przepadam za zbyt długimi opisami, bo w którymś momencie mnie męczą. Książkę jednak mam w planach, ale jako że nie czytałam jeszcze "Ostatniej spowiedzi", to myślę że za nią się najpierw zabiorę :) Może akurat wyjdzie kolejny tom/tomy "Love Lina" przez ten czas :)
OdpowiedzUsuńJak widać pozory mylą, ciekawa jestem zwlaszcza bohaterów, a z opisami sobie poradzę ;)
OdpowiedzUsuńJuż oczywiście upolowałam sobie tę książkę. Ostatnia spowiedź przez długi czas była jedną z moich ulubionych serii, a autorkę bardzo polubiłam. Gdy tylko zobaczyłam te książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa Twojej opinii, bo ta książka jest zupełnie inna od "Ostatniej spowiedzi". Po głębszym zastanowieniu się przyznam, że chyba popularna trylogia z przeszłości podobała mi się bardziej.
UsuńKsiążka rewelacyjna...aż chwyta za serce.Nie wiecie kiedy zapowiada się następna część.Ciężko będzię cierpliwie na nią czekać
OdpowiedzUsuń