piątek, 17 listopada 2017

"LOVE Line" - Nina Reichter.
Nie dajcie się zwieść okładce.


„Problem polega na tym, że z reguły nie wiemy, kiedy przestać. Starając się kogoś zmienić, ludzie poświęcają swoje najgłębsze potrzeby, pragnienia i zasady tylko dlatego, że chcą być z osobą, którą widzą naprzeciwko siebie. A ludzi zmienić jest trudno.”

Dziś biorę na tapetę długo wyczekiwaną powieść Niny Reichter. Nazwisko tej pani ominęło pewnie niewielu moli książkowych, a to za sprawą jej słynnej trylogii Ostatnia spowiedź, o której jakiś czas temu było naprawdę głośno. Co powiem na wstępie? Ano że pozory mylą i mylą także okładki. Myślicie że macie do czynienia z błahym romansem? Zapoznajcie się z recenzją, by mieć pewność, czy powinniście po ten tytuł sięgnąć.

ZARYS FABUŁY
Bethany to ambitna dziennikarka magazynu dla kobiet, która właśnie przechodzi przez sprawę rozwodową. Mąż zdążył uodpornić ją na mężczyzn, stąd z pewnością nie szybko obdarzy któregokolwiek z nich zaufaniem. Na jej drodze staje jednak Matthew, młody psycholog, który próbuje wskazać kobietom właściwą drogę wyzbytą manipulacji i rozczarowań.

Łączy ich przypadek, scalają sprawy zawodowe. Czy aby na pewno tylko one?

Angażujące zlecenie, intrygi i tajemnice. W jakim kierunku potoczy się ta historia?

NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ OKŁADCE
O ile streszczenie może brzmi jak esencja taniego romansidła, książka Niny Reichter z banalną historią o miłości niewiele ma wspólnego – wbrew sugestiom okładki, która choć przepiękna, nie oddaje klimatu treści. Autorka stworzyła zawiłą sytuację naznaczoną sporym akcentem psychologii. Widać, jak wiele trudu włożyła w obserwację różnych środowisk i jak wiele poświęciła, by stworzyć tak rozwlekłą, a zarazem konkretną fabułę.

NIESTANDARDOWI, NIEIDEALNI
Bohaterowie „LOVE Line” to daleko odbiegający od schematów ludzie z bagażem planów, ale i niedoskonałości. Rezygnując z idealizowania, autorka zyskała na wiarygodności, dorzucając do tego wnikliwe portrety psychologiczne i trzecioosobową narrację, która co rusz rzuca światło to na Bethany, to na Matthewa. Nie zapałałam wyjątkową sympatią do głównej bohaterki, co nie oznacza, że niechętnie śledziłam jej poczynania. Imponowała mi pomysłowością i ambicjami, bo tak samo jak i Matthew (były PUA!), ma ona czytelnikowi sporo do zaoferowania.

KORPO, PUA I NOWY JORK
Świat korporacji, manipulacji, kariery. Rzeczywistość kłamstw, tajemnic, wyzysku. Hermetyczne środowisko PUA, czyli trenerów podrywu i internetowa audycja LOVE Line, która trafia w serca tysięcy słuchaczek. A to wszystko w słynnym Nowym Jorku. Budując takie środowisko autorka udowodniła, że nie bawi się w banały. Tutaj zdemaskujecie męskie sztuczki, poznacie źródło zdrady, zobaczycie jak rodzi się namiętność, ale przede wszystkim przyjrzycie się zupełnie nowej odsłonie prozy Niny Reichter, na którą nie warto patrzeć przez pryzmat dotychczasowego dorobku. Ta książka jest zupełnie inna, aniżeli słynna trylogia z przeszłości.

POWIEŚĆ POZA SCHEMATAMI, Z JEDNYM MANKAMENTEM
Prawie 500 stron to dość sporo. Sporo jak na powieść obyczajową, romans, dramat czy też literaturę psychologiczną – sama nie wiem jak ją zaklasyfikować, bo wszystkiego tutaj po trochu. Sięgając po tę książkę musicie przygotować się na długie opisy. Tak tak, sama niezbyt za nimi przepadam i przyznam, że właśnie przez to „Love Line” nie zdobędzie u mnie 10 na 10. Wiem, że dzięki nim autorka podsuwa pod nos pełny obraz sytuacji, zagospodarowując każdy milimetr przestrzeni i wypełniając szczelnie każdy ważny ułamek sekundy w życiu bohaterów. Bywały jednak momenty, które zwyczajnie mnie nużyły i z chęcią bym je usunęła. Nie zniechęciły mnie na tyle, bym odłożyła lekturę na bok i dobrze, bo jak już wspomniałam, dostarcza czytelnikowi świeżych wrażeń.

PODSUMOWANIE
To bardzo dojrzała, skrupulatnie stworzona, wiarygodna i naprawdę sprytna książka. Od początku do końca wymykająca się schematom tworząc mix gatunków jakże daleko odbiegający od słodkiej historii miłosnej. Sporo tutaj dramatu, sporo psychologii i jak wspomniałam, sporo opisów. Myślę, że książka może nie do końca przypaść do gustu młodzieży, która spodziewa się powieści zbliżonej kształtem do słynnej trylogii Ostatnia spowiedź. Ma swoje mankamenty, których nie zamierzałam pominąć opisując ten tytuł. Ostatecznie jestem jednak gotowa na kolejną część serii, która, jak głosi skrzydełko publikacji, ponoć już niebawem.

wydawnictwo: Novae Res
kategoria: literatura kobieca
ilość stron: 488
data wydania: październik 2017


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Autorce.
źródło

25 komentarzy:

  1. Sporo słyszałam o tej książce i chyba się na nią skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek jest trudny, bo autorka stosuje wiele angielskich nazw, skrótów itd. Ale jak już się wbijesz w tę historię, zaczyna się robić ciekawie.

      Usuń
  2. Moje zdanie już znasz kochana.Świetna książka.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że książka Ci się podobała. W takim razie razem wyczekujemy kolejnych części serii :)

      Usuń
  3. Brzmi nawet nieźle i okładka całkiem całkiem, ale ta rekomendacja Dereszowskiej [*].
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe... Jednych zachęca jej nazwisko, innych odpycha. Bywa i tak. Okładka bardzo mi się podoba, ale nie oddaje w pełni wnętrza książki, bo kojarzy się z jakimś romansidłem, a książka nim tak do końca nie jest.

      Usuń
  4. Mam oko na te książkę odkąd przeczytałam opowiadanie autorki w pensjonacie pod świerkiem. Dobrze wiedzieć, że opis, który mnie tak średnio zachęcał, nie oddaje w pełni treści. Teraz na pewno po nią sięgnę, i to mimo tych opisów (też nie lubię;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie "Pensjonat pod świerkiem" mam jeszcze przed sobą. Z tego co kojarzę, nie zarzuciłaś nic opowiadaniu Niny, ale pamiętam, że jedne ze słynnych nazwisk zawiodły.

      Usuń
  5. Jestem zdecydowana na to, żeby przeczytać tą książkę, a okładka typowa dla romansidła.
    Serdecznie pozdrawiam.:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Nastawiłam się na typowe love story, a tu takie zaskoczenie. Okładka bardzo mi się podoba, ale wprawia czytelnika w błąd :)

      Usuń
  6. Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Zapowiadała się kolejna sztampowa historyjka o miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się spodziewałam czegoś bardziej standardowego, a tu proszę jakie zaskoczenie :)

      Usuń
  7. Kuszą mnie książki tej autorki, myślę, że spodobałyby mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seria "Ostatnia spowiedź" tej autorki jest zupełnie inna. Widać, jak wiele z jej twórczością zrobił upływający czas. Nie warto oceniać tej publikacji patrząc przez pryzmat tych z przeszłości. Więc jeśli słynna trylogia autorki Ci się spodoba, nie będziesz miała pewności, czy "Love Line" także i na odwrót :)

      Usuń
  8. Ja również nie jestem fanką długich opisów, ale dla tej historii zrobiłabym wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też postanowiłam przez to przebrnąć i nie żałuję :)

      Usuń
  9. Chyba się jednak skuszę, choć tak jak chyba większość - nie jestem wielbicielką długich opisów. Ale ufam, że nie jest to drugie "Nad Niemnem". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do "Nad Niemnem" daleko. Obszerności opisów tej szkolnej lektury nic nie przebije ;p "Love Line" jest znacznie przyjemniejszą książką :)

      Usuń
  10. O tak, czytałam już dzisiaj jedną recenzję tej książki i dopisałam ją sobie do swojej listy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa Twojego zdania na temat tej książki. Jest specyficzna i zupełnie inna od poprzednich powieści autorki, zupełnie.

      Usuń
  11. Ja również nie przepadam za zbyt długimi opisami, bo w którymś momencie mnie męczą. Książkę jednak mam w planach, ale jako że nie czytałam jeszcze "Ostatniej spowiedzi", to myślę że za nią się najpierw zabiorę :) Może akurat wyjdzie kolejny tom/tomy "Love Lina" przez ten czas :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak widać pozory mylą, ciekawa jestem zwlaszcza bohaterów, a z opisami sobie poradzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już oczywiście upolowałam sobie tę książkę. Ostatnia spowiedź przez długi czas była jedną z moich ulubionych serii, a autorkę bardzo polubiłam. Gdy tylko zobaczyłam te książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ogromnie ciekawa Twojej opinii, bo ta książka jest zupełnie inna od "Ostatniej spowiedzi". Po głębszym zastanowieniu się przyznam, że chyba popularna trylogia z przeszłości podobała mi się bardziej.

      Usuń
  14. Książka rewelacyjna...aż chwyta za serce.Nie wiecie kiedy zapowiada się następna część.Ciężko będzię cierpliwie na nią czekać

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...