„Jego spojrzenie napełnia mnie strachem –
jest takie niebieskie, takie jasne, takie wyczekujące. Tak cholernie głodne –
ten facet jest gotów zjeść mnie żywcem i nie zostawić choćby kosteczki.”
Jeśli przepadasz za poukładanymi, skromnymi i
częstującymi partnerkę romantycznymi gestami facetami – to nie jest książka dla
ciebie. Jeśli szukasz historii o miłości niewinnej, tę możesz sobie odpuścić.
Jak głosi okładka, Tahoe na pewno nie spodobałby się twojej mamie, a dokładniej
mówiąc, na pewno nie polubiłaby jego reputacji. Bo z wyglądu całkiem niezłe z
niego ciacho. Szukacie niegrzecznej powieści? Ta na pewno Was nie zawiedzie,
ale… na soczyste opisy trzeba sobie tutaj dłuuugo poczekać. Co Wy na to? Zapraszam
na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Tahoe ją odrzucił,
szczerze wyznając, że nie może jej zaoferować tego, na co zasługuje. Regina,
kobieta ze zranionym sercem wie, że być może ma on rację i postanawia
zachowywać wskazany dystans. Oboje postawili na przyjaźń. Ale kiedy pojawia się
zazdrość, przyspieszony oddech i nieustanne pożądanie, łatwo wytrwać w
postanowieniach?
On może mieć każdą
i nie waha się korzystać z osobistego uroku oraz zasobnego portfela. Ona
znalazła sobie mężczyznę, którego próbuje pokochać. Czy taką wyobrażają sobie
przyszłość? Czy kiedy przyjdzie im się spotkać kolejny i kolejny raz,
zrozumieją, że to, co czują względem siebie, jest od nich silniejsze?
MOJE OBAWY vs
RZECZYWISTOŚĆ
Po gorzkim rozczarowaniu związanym z ostatnią przeczytaną
przeze mnie książką Katy Evans, po historię zapisaną na kartach „Ladies Man” sięgałam z dużą rezerwą. W książkach tego
gatunku trudno o świeżość, zwłaszcza, kiedy już z góry wiadomo, że główny bohater
jest będącym ostatnio na topie kobieciarzem. Streszczenie wspomina o przyjaźni,
która może przerodzić się w coś więcej. Bałam się tego, że autorka już na
wstępie zaserwuje moment kulminacyjny, a potem będzie tylko słodko, pikantnie i
słodko. Ale nie… I to jest moje największe i jak najbardziej pozytywne zaskoczenie, jeśli oczywiście
chodzi o ten tytuł.
CZY TA PRZYJAŹŃ
MOGŁA SIĘ UDAĆ?
Regina to kobieta ze
złamanym sercem. Właśnie dlatego każdy kolejny krok stawia z ogromną
ostrożnością, by uniknąć bólu, który wciąż tkwi w jej sercu. Z jednej strony nieśmiała, z drugiej gotowa na wiele.
Próbująca odbudować swoje szczęście u boku człowieka, który niekoniecznie okaże
się strzałem w dziesiątkę. Bo ten, którego być może kocha, jest dla niej
nieosiągalny. Z kolei Tahoe to
typowy playboy. Bogaty, przystojny, baaardzo pewny siebie. W tej całej swoje aurze
egoizmu i przygód na jedną noc trzeba docenić jego szczerość. Nie obiecuje, kiedy nie może dotrzymać słowa, wydaje się
prawdomówny nawet wtedy, kiedy jego słowa wywołują cierpienie. Ale ale… To nie
wszystko. Tahoe bywa opiekuńczy i
bywa także…. Zakochany? Czy to możliwe?
DOJRZEWAJĄCE
UCZUCIE W TAKIEJ KSIĄŻCE? NIEMOŻLIWE? A JEDNAK…
„Ladies Man” to książka, po którą sięga się znając już
jej zakończenie. Taki typ. Nie oczekiwałam od niej wstrząsającej fabuły i
wielkich zwrotów akcji, a jedynie dobrej zabawy i przyjemnego napięcia w
oczekiwaniu na najlepsze. Brawa dla autorki za to, że nie od razu wywaliła kawę na ławę i pozwoliła bohaterom postępować konsekwentnie z przypisaną im
osobowością. Udało się uniknąć sztucznego łamania barier, wielkiego love,
które wybucha miażdżąc wszystkie przeszkody. Czy spodziewalibyście się tego, że
spotkacie się tutaj z uczuciem dojrzewającym,
potrzebującym czasu i nieskupionym wyłącznie na seksie? Ja na to nie liczyłam,
a na pewno już zaskoczyło mnie to, że pomimo niegasnącego klimatu namiętności, na sceny zbliżeń musiałam sobie długo
poczekać. Ów zabieg wzmógł mój apetyt. Bawiłam się przednio.
PODSUMOWANIE
Ta książka, choć nienosząca w swoim tytule wzmianki o Manwhore, jest swego rodzaju kontynuacją
serii, którą można jednak spokojnie potraktować jako samodzielnie funkcjonującą historię. Jest co nieco o Rachel i Saincie, więc jeśli majcie ochotę na powrót do
ich świata, otrzymacie jego namiastkę. „Ladies Man” to nie jest wybitnie
oryginalna historia, ale nie znalazłam tutaj niczego, co wywołałoby poczucie
znużenia czy irytacji. Namiętna, ale nie
wulgarna, o miłości, która wymaga czasu i zrozumienia. Typowy facet na
jedną noc, aż sama się sobie dziwię, zdecydowanie mnie przekonał.
wydawnictwo:
Kobiece
kategoria: romans,
literatura kobieca
ilość stron: 370
data wydania:
październik 2017
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Kobiece.
Ja na pewno sięgnę po tę książkę.:)
OdpowiedzUsuńLiczyłam na coś słabszego, ale autorka pozytywnie mnie zaskoczyła. Tym wyczekiwaniem na najlepsze najbardziej chyba, bo pomimo bardzo dobrej opinii muszę przyznać, że nie jest to oryginalna lektura.
UsuńZnam te książki, ale nie miałam jeszcze okazji czytać. Z chęcią to nadrobię.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :*
Jeśli lubisz gorące romanse, polecam. Przy czym już zaznaczam, że "Ms. Manwhore" bardzo mnie rozczarowała i spokojnie możesz ją pominąć :) To taki dodatek serii, który naprawdę nuży.
UsuńCzyli, że Gina z Manwhora to REGINA hihi. Piękna okładka, lubię ją. Książka czeka na moją wolną chwilkę :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Regina brzmi tak jakoś... dziwnie. Tak nazywała się babcia mojego kuzyna i od razu sobie o niej przypomniałam :)
UsuńJestem ciekawa, czy książka przypadnie Ci do gustu.
Hmmm książka z pozoru nie kusi, ale po recenzji tak myślę, że może jednak by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńO ile poprzednia część serii "Manwhore" tj. "Ms. Manwhore" bardzo mnie rozczarowała, ta jest naprawdę przyjemna. Gorąca, ale nieprzesadnie wulgarna. Coś w sam raz :)
UsuńCoś myślę, że ten typ, który nie spodobałby się mojej mamie, bardzo spodobałby się dla mnie. Koniecznie wędruje na moją listę!
OdpowiedzUsuńDobrze robisz :) Przed chwilą wpadłam na Twojego bloga i widzę, że lubisz "niegrzeczne" książki ;) Ta może Ci się spodobać.
Usuńfajnie że dałaś się pozytywnie zaskoczyć :) to zawsze zwiększa przyjemność z czytania
OdpowiedzUsuńTak :) Autorka wynagrodziła mi przykre rozczarowanie dotyczące poprzedniej części serii.
UsuńJa lubię takie niezobowiązujące powieści i na tę mam ochotę. Po za tym ta okładka tak mnie przyciąga i tak mi się podoba, że mogłabym przeczytać tylko przez okładkę. Jednak najpierw zapoznam się pewnie z serią "Manwhore" - cierpię na czytanie po kolei, nawet jeśli tomy są o czymś innym :D.
OdpowiedzUsuńDobrze Cię rozumiem, bo mam tak samo. Przy czym ostrzegam - tom trzeci, tj, "Ms. Manwhore" to okropna nuda. Nim autorka mocno mnie rozczarowała.
UsuńPlanuję dać szansę tej historii :)
OdpowiedzUsuń