„Każdy człowiek powinien mieć przynajmniej
jedną osobę na świecie, która będzie się o niego martwiła, czekała na niego i
pamiętała o nim.”
Podczas gdy w zeszłym roku jedni zachwycali się nową
powieścią Magdaleny Knedler, ja nie rozumiałam jej fenomenu. „Klamki i dzwonki”
nie wynudziły mnie, jednak skłamałabym mówiąc, że u boku tej historii bawiłam
się wybornie. Stąd „Dziewczyna z daleka”, którą autorka zaoferowała tym razem,
na mojej liście książek do przeczytania stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Nie
chciałam kolejny raz poczuć rozczarowania, choć tajemnica tkwiąca w
streszczeniu fabuły nie dawała mi spokoju. Zdecydowałam się i… Jesteście
ciekawi co z tego wynikło? Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Kiedy w ogródku
prawie stuletniej Nataszy Silsterwitz zostaje znaleziony młody, ubrany w
garnitur, pijany człowiek, nic nie wskazuje na to, że razem z nim powróciła do
niej utrzymywana w sekrecie przeszłość. Wszystko do chwili, kiedy starsza
kobieta rozpoznaje przywiezioną przez niego piersiówkę i stare fotografie
schowane w kopercie. Spanikowana zdaje sobie sprawę z tego, że już dłużej nie
będzie mogła uciekać – przed wydarzeniami minionych lat i przed wyznaniami.
I właśnie teraz,
kiedy absolutnie się tego nie spodziewała, przybyły z Anglii Artur skłania ją
do wspomnień. A ona zaczyna snuć zarówno przed nim, jak i przed swoją wnuczką,
opowieść o nieszczęśliwej miłości, wojnie, cierpieniu i utraconej nadziei.
Przeszłość i teraźniejszość, pozornie stojące daleko od
siebie, a jednak złączone trwałą więzią, bo nigdy nie wiadomo kiedy zechcą
ponownie się spotkać. Magdalena Knedler pozwoliła wkroczyć w szeregi swojej
powieści nie tylko oddalonych dystansem czasu wydarzeniom, ale także kilku
pokoleniom. Tym razem to młoda kobieta i jej babcia stoją na pierwszym planie,
a każda z nich ma czytelnikowi sporo do zaoferowania.
BOHATERKI, BOHATER
I SEKRET
Lena to młoda
reportażystka, dla której babcia była od zawsze nieokazującą jej uczuć i
nieangażującą się emocjonalnie kobietą. Nieświadoma
historii swojej krewniaczki nigdy jakoś na siłę nie próbowała zagłębiać się
w jej przeszłości, tym bardziej, że babka nie przepadała za dawnymi
opowieściami. Aż do teraz. Pojawienie się niezbyt
rozgarniętego Anglika sporo zmienia w życiu obu kobiet. Zaangażowany w swój cel, chociaż nieco
przestraszony Artur rozgrzebuje
stare rany. Rany należące do Nataszy,
oziębłej, raczej mało lubianej staruszki przez wielu nazywanej
Niemrą. Czy jednak zawsze taka była? Dlaczego ucieka przed przeszłością? Jakie
tajemnice skrywa i co ją spotkało? I tutaj na scenę wkracza sekret, czwarty istotny
bohater tej powieści, który trzyma w napięciu aż do ostatniej strony. Autorce
bez dwóch zdań należą się brawa za wyrazistość
postaci, które naprawdę nie pozwalają się nudzić.
Autorka postawiła na narrację trzecioosobową, ale… No
właśnie. Takowa przeplata się z bezpośrednimi zwierzeniami kobiety powracającej
w myślach do przeszłości, a więc mamy nie tylko fabułę ulokowaną na dwóch płaszczyznach czasowych, ale także
narracyjny mix. I wcale mi to nie przeszkadza.
PIERSIÓWKA, MIŁOŚĆ
I WIELKA HISTORIA
Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od piersiówki. Już sam
wywołujący dziwną reakcję bohaterki przedmiot staje się zapowiedzią ciekawej
zagadki. To jednak dopiero początek, tak zwany przedsmak. Magdalena Knedler
funduje spacer ścieżkami rozkwitającej i
upadającej miłości. W beztroski dotąd świat pozwala wkroczyć wojnie, która
weryfikuje plany skłaniając do skrajnych posunięć. Pozwala zaobserwować co czuli ludzie skonfrontowani z patrzącą
im w oczy śmiercią. Jest sztuka, jako wyraz wrażliwości, ukojenia duszy,
ale i obraz bolesnych wspomnień. A
wszystko to zgrane z teraźniejszością, która ma okazję uchylić rąbka tajemnicy
o wielkiej historii.
POZYTYWNIE
ZASKOCZONA
Sporo się tutaj
dzieje, oj sporo. Jest napięcie,
maksymalnie wyczerpany, interesujący
temat, są pełnokrwiści bohaterowie
i element szoku. Myślę, że gdybym
kierowała się pierwszym wrażeniem i nie sięgnęła po tę książkę, przeszłaby mi
koło nosa naprawdę ciekawa historia. Podobało mi się, co więcej, jestem bardzo
pozytywnie zaskoczona. Nie oczekiwałam tylu wrażeń, a tu proszę – nie mogłam się oderwać. Zatem, nie
pozostaje mi nic innego, jak przekonać Was do tego, byście dali tej powieści szansę.
Jeżeli lubicie zagadki, tajemnice z
czasów wojny i treści z całkowicie znośną ilością historii w tle, to jest
właśnie to. Ja zaś jestem ogromnie ciekawa tego, czy autorka obdarzy mnie tyloma
wrażeniami także i następnym razem.
moja ocena: 7+/10
wydawnictwo: Novae
Res
ilość stron: 375
data wydania: luty
2017
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.
A ja muszę w końcu poznać prozę tej autorki. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńMnie powieścią "Klamki i dzwonki" nie przekonała, ale tą absolutnie tak :)
Usuńjeszcze nie czytalam żadnej książki pani Knedler. Tajemnice z przeszłości, wspomnienia, napięcie i emocje - to zdecydowanie to czego szukam w książkach!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, po tym, jak już zdążyłam zaobserwować Twoje oczekiwania względem książek, że ta powieść na pewno by Cię zainteresowała. Książka "Klamki i dzwonki" mnie nie powaliła, więc na siłę nie będę jej polecać. "Dziewczyna..." jest jednak inna - świetna.
UsuńCieszę się, że tym razem książka Ci się spodobała :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam na skrzydełku książki, że Tobie też przypadła do gustu :) Z resztą czytałam już przedtem Twoją opinię na blogu :)
UsuńBardzo podobała mi się ten aspekt wojny w tle :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wojnę połączoną z miłością - w szczególności tą zakazaną. Tutaj autorka wykorzystała ten motyw nieco inaczej, ale bardzo mi się podobało. To nie jest powieść o szczęśliwej miłości - ale tej nieszczęśliwej, pamiętaj :)
UsuńNa mnie ciągle czeka, tak samo jak 'Nic oprócz milczenia'. W marcu już raczej mi się nie uda ale stawiam ją na samej górze listy kwietniowej;) Tyle książek, a tak mało czasu;)
OdpowiedzUsuńSkądś to znam. Stosu rosną, a czasu brak :) "Nic oprócz milczenia" nie czytałam, ale "Dziewczyna z daleka" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Mam nadzieję, że w Twoim wypadku będzie podobnie.
UsuńOkładkę ma cudowną, ale chyba to wszystko co mnie zaciekawiło.
OdpowiedzUsuńSkoro nie lubisz takich historii, nie ma się co zmuszać :) A co do okładki - zgadzam się. Ma w sobie mnóstwo uroku i po chichu przyznam Ci się do tego, że okładka była jednym z argumentów "za", dzięki którym sięgnęłam po tę powieść.
UsuńDo końca przekonana nie jestem, więc raczej w najbliższym czasie jej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń