„Tylko niewinni mogą spać spokojnie.”
Na temat skandynawskich kryminałów krążą już legendy – że
zimne, wyrachowane, brutalne, więc skierowane dla czytelników o mocnych
nerwach. A że w każdej pogłosce jest ziarno prawdy, zaś w tej znajduje się ono
niejedno, sensacja rodząca się w klimacie Północnej Europy ma swoich wielkich
wielbicieli, ale i wrogów – tych, którzy nie pałają sympatią do surowych, nieraz
wyzbytych uczuć treści. Tym razem w moje ręce wpadła właśnie taka książka - „Zaginiony”
autorstwa duńskiego pisarza Michaela Katz Krefelda. Entuzjastycznie i
serdecznie przyjęta pierwsza część owej serii, opowiadająca o losach detektywa
Ravna, musiała doczekać się kontynuacji. Oto więc jest – historia pisana grozą
i okrucieństwem, a przede wszystkim twardą, mocną, męską ręką.
Mogens Slotsholm,
rzetelny i solidny, aczkolwiek nieco sfrustrowany już księgowy, ma dość pracy
jako podwładny niezbyt sympatycznego szefa. Decyduje się więc na krok, który odciśnie
ślad na całej jego przyszłości. Pewnego dnia, upewniwszy się, że nikt go nie
zauważy, włamuje się do firmowego sejfu i zawinąwszy 40 tysięcy raz na zawsze
opuszcza dotychczasowe miejsce zatrudnienia. Perspektywa lepszego życia wiedzie
go aż do Berlina. Mężczyzna jednak nie ma pojęcia o tym, jak niespodziewany
okaże się tam jego los.
Od ucieczki i
grabieży dokonanej przez Mogensa mija pół roku. Ślad po nim zaginął. Nękana
tajemniczym zniknięciem brata Louise postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i go
odnaleźć. Nie mogąc zrozumieć decyzji dokonanej przez spokojnego i ułożonego
dotąd mężczyzny udaje się do jedynego człowieka, który w tym momencie może coś
zaradzić. Odwiedzając jacht słynnego detektywa Ravena prosi go o pomoc. Jednakże zdesperowany i
niezbyt chętny do mieszania się w nowe śledztwo Kruk oschle się jej pozbywa.
Zdeterminowana i pewna siebie kobieta nie poddaje się tak łatwo i już wkrótce u
jego boku trafia wprost do Berlina. A tam oboje odkrywają coś, czego z
pewnością nikt nie mógł się spodziewać.
Tymczasem cofając
się do roku 1989 w głąb niemieckiej stolicy, natykamy się na pułkownika
Hauserra pracującego dla wydziału bezpieczeństwa. Właśnie czyni swoją powinność
zalewając wodą skrzynię, w której znajduje się człowiek – żywy. Jakimi motywami
się kieruje? I czy aby na pewno to, co robi, ma jakikolwiek związek z
bezpieczeństwem państwa?
Sięgając po książkę Krefelda trafiamy w świat teraźniejszy,
który od czasu do czasu przeplata się z przeszłością. Poznajemy współczesną historię
Mogensa, który właśnie realizuje skrupulatnie obmyślony plan oraz próbującego odnaleźć
jego trop detektywa Thomasa Ravnsholdta. Przemierzamy Danię, by wraz z bohaterami
przenieść się do niemieckiej stolicy. Prawdziwą wędrówką okazuje się jednak
wycieczka w przeszłość, do komunistycznego Berlina, w którym rozgrywają się
wydarzenia mogące zjeżyć na głowie niejednej włos. Analizując sytuację głównych
postaci, należałoby tutaj wymienić jednak cztery zasługujące na wyróżnienie osoby.
O Mogensie Slotsholm wiecie już
wystarczająco wiele, o Ravenie – nie wszystko. Otóż jego niezawodny instynkt
topi się w litrach alkoholu i smutku związanego ze śmiercią ukochanej narzeczonej.
Po niespodziewanym odejściu Evy już nic nie jest takie, jak dawniej – nawet on
sam. Czy jednak Thomas Ravnsholdt wyjdzie na prostą? Czy uratuje go Louise? Owa
kobieta, jedyna perełka pośród charakteryzowanych pokrótce tu osób, to ponętna,
ale i zdeterminowana bohaterka potrafiąca dążyć do wyznaczonego celu.
Zatroskana o brata wkroczy w świat, od którego powinna raczej trzymać się z
daleka. Ostatnią postacią, mężczyzną, którego poznajemy w latach już
zamierzchłych, jest pułkownik Hausser. Zażarty komunista pogrążony upadającym
Murem Berlińskim wydaje się nie mieć serca. Jaką rolę odegra on zatem w życiu
współczesnych bohaterów?
Akcja powieści, jak już zdążyliście zauważyć, rozgrywana
jest na dwóch płaszczyznach czasowych. Tłem dla jednej z nich okazują się
autentyczne wydarzenia, moment tak istotny dla całej Europy – upadek Muru
Berlińskiego. Jako że pojawia się tutaj klimat groźnego dla ludzi fanatycznego
komunizmu, zaś książka jest kryminałem, autor nie poskąpił uaktywniających
wyobraźnię fragmentów czystej brutalności. Mam jednak wrażenie, że owo słowo
nie jest w stanie wyrazić tego, co dzieje się na kartach powieści „Zaginiony”.
Przesłuchania, cielesne i psychiczne tortury czy nawet śmierć. Krefeld za
pomocą słów dotyka wielu naszych zmysłów, a wczuwając się w sytuację bohaterów przeżywamy
autentyczny strach, jak gdybyśmy sami brali udział w tej karawanie kłębiącego
się zła. Jest więc wszystko to, czego oczekuje się od książek tego gatunku –
elektryczny impuls, przeszywający dreszcz, który wyraźny i prezentowany bez
zbędnej otoczki ma tylko jedną twarz – oblicze samego diabła.
Skandynawski autor działa na wyobraźnię, a jednak wcale
nie zarzuca zbędnymi i nużącymi opisami. Czoła chylę więc w stronę wykreowanych
przez niego dialogów, które potrafią przekazać to, co najistotniejsze, budując
odpowiedni klimat często wymagający wielu stron zanudzających epitetów,
porównań czy metafor. Mamy więc czystą esencję, wywar zła, toteż sięgajcie po
niego, jeżeli nie obawiacie się twardej i okrutnej męskiej prozy. „Zaginiony”
to nie jest przyjemna powieść dla wrażliwców. Zaczynając od pierwszych stron od
razu można wyczuć, że tę książkę stworzył mężczyzna. Bo unikając emocji i
wylewności częstuje tym, co uaktywnia skurcz żołądka – strachem. A jednak jako
że wspominam tutaj o lęku, nie mylcie takowego z grozą występującą w horrorach.
Tu ma ona inny, bardziej przyziemny wymiar, uświadamiając, jak potężne pokłady
bestialstwa mogą tkwić w człowieku.
Książkę polecam przede wszystkim fanom skandynawskich
kryminałów, bo już wiecie, czego możecie się spodziewać. „Zaginiony” jest moją
sugestią wysuwaną raczej w kierunku mężczyzn, chociaż i odpornych na psychiczny
ból kobiet. To całkiem dobra i raczej wyzbyta niedociągnięć historia, która
zaciekawia, wciąga i trzyma w niepewności aż do ostatnich stron.
moja ocena: 5-/6
wydawnictwo: Literackie
ilość stron: 414
data wydania: 5 listopada 2015
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
"Wywar zła" - przekonuje mnie ta metafora!
OdpowiedzUsuńMotyw grabieży i ucieczki, jak najbardziej na czasie...od zawsze.
OdpowiedzUsuńLubię kryminały skandynawskie, więc po ten też chętnie sięgnę, choć autora nie znam, ale mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu:D
OdpowiedzUsuńKsiążkoholiczka94
Ostatnio często trafiam na recenzje tej książki, ale najpierw muszę przeczytać pierwszy tom.
OdpowiedzUsuń