„- Co, chcesz „zmienić świat”?
- No, nie od razu cały świat. Ale ten
kawałek wokół siebie.”
W dewizie Nigdy nie
mów nigdy kryje się potężna, życiowa mądrość, o której wielu z nas tak
naprawdę nie ma pojęcia. Wydaje nam się,
że jesteśmy w stanie zaplanować przyszłość, a nasze decyzje – przepełnione
asertywnością, przyniosą wyczekiwane efekty. Myślimy, że wiemy wszystko, nie
zdając sobie sprawy z tego, że los nieraz planuje dla nas naszpikowane
zaskoczeniem niespodzianki. Bo czasami wystarczy chwila, jeden dzień, który piętnując nas niezniszczalnym śladem może
zmienić naprawdę wiele, nie dając o sobie zapomnieć. Właśnie to spotkało Emmę i
Dextera, którzy spędzili ze sobą jedną, niezobowiązującą noc. Wtedy jednak nie
mieli jeszcze pojęcia o tym, że nigdy się od niej nie uwolnią. Zapraszam zatem
do zapoznania się z moją recenzją bestsellerowej książki autorstwa Davida
Nicholls’a. Wniknijcie w głąb powieści naznaczonej pozornie odległą wizją
miłości i przeznaczeniem.
Studenci
edynburskiego uniwersytetu właśnie doczekali się upragnionego momentu.
Uroczysta ceremonia wręczenia dyplomów w stan nadzwyczajnej euforii wprawiła z
pewnością wielu, ale dla Dextera i Emmy ów dzień, a właściwie zbliżająca się
noc, okazała się wspomnieniem towarzyszącym im przez długie lata. Młodzi,
zdolni, piękni… ale nie zakochani. Owa przygoda miała być chwilą przyjemności,
bo już zarówno on, jak i ona, mieli własne plany na przyszłość, w których nie
widzieli stałego miejsca dla drugiej osoby. Bez zbędnych deklaracji, zobowiązań
i obietnic zrobili tak, jak zapowiadali. Ruszyli w świat szukając własnego
szczęścia, a jednak wciąż o sobie pamiętając.
Mijają lata, rok,
dwa, piętnaście… Dexter, doświadczony po wielu podróżach, robi karierę jako
telewizyjny prezenter, nie stroniąc od pięknych, chętnych kobiet, ale i używek.
Nieco mniej barwnie układają się losy pracującej w restauracji Emmy. Mało
przebojowa, przeraźliwie skromna, ale pracowita spotyka się z Ianem, chłopakiem
wyraźnie zabiegającym o jej względy. I chociaż od pamiętnej nocy minęło sporo
czasu, a Dextera i Emmę łączą głównie listy i nieczęste, przyjacielskie
spotkania, dziewczyna ma poczucie, że ów mężczyzna zostawił w jej sercu wyraźny
ślad, tak dalece odbiegający od koleżeńskich stosunków. Czy jednak i on kiedyś
to zrozumie? Czy wtedy nie będzie już za późno?
On – przebojowy, atrakcyjny, cieszący się sukcesem,
pochodzący z zamożnej rodziny – nie potrafi patrzeć oczyma duszy, toteż korzystając
z przyziemnych przyjemności traci szansę na prawdziwe szczęście. Traktując Emmę
jak serdeczną przyjaciółkę, od czasu do czasu miewa chwile ogarniającego go
pożądania, które jednak ugasza brnąc dalej w przyszłość urozmaicaną zabawami.
Ona – zdolna, życzliwa, jednakże zbyt wyciszona, by
osiągnąć w życiu to, na co tak ciężko pracowała – zbyt długo trzyma w pamięci
skutki spędzonej z Dexterem nocy. Pisane kamuflowanym uczuciem listy,
doszukiwanie się oznak miłości w jego zachowaniu… Emma jednak w końcu zaczyna
rozumieć to, że pomiędzy nim i nią poza przyjaźnią nic głębszego się nie
narodzi. Kiedy mijają kolejne lata, układa sobie życie z dala od niego. Czy
jednak tak wygląda jej przeznaczenie?
„Jeden dzień” to piękna historia, niezbyt banalna,
chociaż ostatecznie nieco przewidywalna. Innego zakończenia jednak sobie nie
wyobrażam. Dzieje się tutaj całkiem sporo, ale nie liczcie na to, że jako
książka o miłości zabije Was przepełnionymi namiętnością fragmentami. Otóż jako
że Dexter i Emma po pełnej wrażeń nocy żyją z dala od siebie przez dwadzieścia
lat, raczej więcej tutaj nadziei, skrytych pragnień, wzlotów i upadków, aniżeli
pocałunków. A jednak powieść można ostatecznie nazwać romantycznym
melodramatem.
Do przeczytania tej książki zabierałam się od dawna, z
niemałymi wymaganiami i oczekiwaniami. Jakże miało być inaczej, skoro powieść
cieszy się naprawdę wysokimi notami i, co więcej, doczekała się ekranizacji
(która wciąż przede mną). Generalnie pomysł na taką fabułę bardzo mi się
spodobał, ale niekoniecznie sposób jej realizacji. Pojawiały się nieco nużące
mnie fragmenty, które jednak z kolei traciły na znaczeniu ustępując miejsca
genialnym dialogom. Bohaterowie, tak naprawdę całkiem sympatyczni, bawili mnie,
ale też irytowali. A ja czułam się to zniechęcona, to zaś porwana całą akcją.
No i jak tu napisać sensowną recenzję? Względem tej powieści mam więc mieszane
uczucia. Na pewno nie żałuję czasu, który jej poświęciłam, bo to cudowna
historia, tyle że z kilkoma niedociągnięciami. Nie jest to jednak książka, po
którą sięgnęłabym kolejny raz. To, co dostałam, w zupełności mi wystarczyło. O
Dexterze i Emmie będę z pewnością pamiętać, ponieważ są to postaci, które nie
tak szybko wyparowują z pamięci. Lecz chociaż bardzo ich lubię, nie jest to
moja ulubiona literacka para. Moim zdaniem całość wypadła na piątkę – ale bez
plusa.
To, co rozegrało się w życiu głównych bohaterów,
niejednokrotnie przywodziło mi na myśl powieść „Love, Rosie” Cecelii Ahern. Chociaż
sposób prowadzenia narracji jest tutaj całkowicie inny. Książkę polecam
romantyczkom, bo myślę, że może ona zyskać wielu fanów, co z resztą
potwierdzają często przyznawane jej wysokie noty. Sądzę, że jednak nie warto
zabierać się do niej z wielkimi oczekiwaniami, ponieważ może to wiele popsuć –
tak jak to było w moim przypadku. Ja zaś z przyjemnością zobaczę nakręcony na
podstawie tej powieści film, a Was pozostawiam z decyzją jej przeczytania. A
może już to zrobiliście? Wszak „Jeden dzień” to nie nowość, więc jest to bardzo
możliwe.
moja ocena: 5/6
wydawnictwo: Świat Książki
ilość stron: 442
rok wydania: 2013
Zaczęłaś tę recenzję od mojego ukochanego fragmentu z tej książki. Właściwie to kocham tę historię, tak po prostu. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A. :)
http://chaosmysli.blogspot.com
Mam tę książkę ale w innym wydaniu. Czuję, że na jej lekturze się nie zawiodę ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że choć dialogi potrafiły porwać, to bohaterowie bywają irytujący. Chyba poczekam z tą lekturą. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy jest to odpowiednia książka dla mnie. Na razie odpuszczę, ale zapiszę sobie na moją listę rezerwową :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Martyna
http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/
Nigdy nie mów nigdy - już 2 razy to się na mnie w życiu zemściło :) A książka mnie mimo wszystko zaciekawiła. Okładka cudowna.
OdpowiedzUsuńO książce szczerze mówiąc nie słyszałam wcześniej, ale podoba mi się okładka, bardzo oryginalna jak na historię romantyczną;) "Love, Rosie" nie czytałam, więc porównania nie mam, ale chętnie się za nią rozejrzę;)
OdpowiedzUsuńKsiążkoholiczka94
Przede mną zarówno książka jak i ekranizacja, muszę przyznać, że z chęcią sięgnę po jedno i drugie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam ani nie oglądałam, ale w przyszłości chętnie to zrobię. :)
OdpowiedzUsuńOho, to chyba historia dla mnie! ^_^ Muszę kiedyś przeczytać! ^_^
OdpowiedzUsuńUbóstwiam tę książkę, jedna z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie