Zjawisko czy uczucie, jakim jest miłość, było i wciąż
jest przedmiotem rozlicznych literackich utworów. I choć nie da się go ująć w
ramach jednej definicji, jedno jest pewne, im bardziej zakazane, tym lepiej
smakuje. Zbuntowane, posłuszne, oślepiające czy uskrzydlające, niejednokrotnie
nie patrzy na wiek. Jeśli jest prawdziwe, nie gaśnie nigdy, a mają okazję
przekonać się o tym bohaterowie powieści „A miało być tak pięknie”, autorstwa
Kylie Scott. Lubicie romantyczne historie i powroty po latach? Tłumione uczucia,
które nie powinny się wydarzyć? Może to zatem propozycja dla Was. O plusach i
minusach książki postaram się opowiedzieć w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Adele przyjeżdża
na ślub swojego ojca. Pozna jego nową, sympatyczną żonę i weźmie udział w
rodzinnej uroczystości, ot co. A potem wróci do siebie i będzie mogła zapomnieć
o wydarzeniach rozegranych w przeszłości na kolejnych wiele lat. Ale plany i
założenia w konfrontacji z rzeczywistością lubią przybierać niespodziewany
obrót. Wszystko komplikuje fakt, że Adele zatrzyma się u Pete’a, byłego
pracownika jej ojca i zarazem przyjaciela rodziny. Starszego o piętnaście lat
mężczyzny, z którym wciąż ma do wyjaśnienia wiele nierozwiązanych spraw.
Siedem lat temu,
szesnastoletnia Adele na zabój zakochała się w przystojnym Pete. Do tego
stopnia, że postanowiła się przed nim obnażyć. Przyłapani na gorącym uczynku
kochankowie spotkali się z ogromnym gniewem ze strony ojca nastolatki. A
miłosne igraszki skończyły się załamanym nosem Pete’a.
Teraz każdy z nich
ma już bagaż doświadczeń i plany na przyszłość. Ale choć oboje nie zamierzają
wracać do przeszłości, nie wszystko się zmieniło. Czy da się uciec przed
uczuciami?
DWIE PŁASZCZYZNY
CZASOWE
Powieść poznajemy z
perspektywy głównej bohaterki, Adele, jednak historia rozegrana jest na dwóch płaszczyznach czasowych. W
jednej z nich czytelnik przygląda się nastoletnim
pląsom córki właściciela firmy, która nie może oprzeć się urokowi
imponującego jej, dojrzalszego mężczyzny.
Choć pomiędzy nią, a Pete rodzi się przyjaźń, wszak starszy o piętnaście lat trzydziestojednolatek wyróżnia się
dojrzałością spośród znajomych dziewczyny, w grę wchodzi coś więcej. Pożądanie, młodzieńcze pragnienia i
nadzieje. Nie zawsze w grę wchodzi
rozsądek, w końcu ciężko oczekiwać go od osoby nie będącej nawet
pełnoletnią. Książka jednak naprzemiennie przenosi czytelnika w świat teraźniejszej dorosłości postaci
i udowadnia, że choć minęło wiele lat, bieg czasu nie jest w stanie zmienić
wszystkiego.
WYRAZISTA ADELE I
ZACHOWAWCZY ON
Współczesna Adele
jest więc gadatliwą dziewczyną, która nie potrafi powstrzymać się przed
zapomnieniem tego, co było. Daleko jej
do cichej, szarej myszki, jest przyjacielska, choć bywa tak, że działa pod
wpływem chwili. Zbyt często przemawiają
przez nią emocje, czego nie do końca da się powiedzieć o głównym bohaterze
powieści. Niby obojętny, chłodny w swoim postępowaniu, zachowawczy. Zdecydowanie częściej stawiający na analizę sytuacji,
aniżeli Adele. W końcu ma już swoje lata. Mam jednak wrażenie, że w jego osobie
zabrakło mi dopracowania cech, przez
co nie do końca udało mi się rozgryźć
i wyobrazić postać tego bohatera. To uważam za minus powieści.
STARA MIŁOŚĆ NIE
RDZEWIEJE
Kylie Scott ma lekkie
pióro. Kreuje dialogi bazujące na
humorze, z wyraźną ich przewagą nad opisami. Pojawia się motyw przeszłości, rodzinne relacje i
skrywane pragnienia. Są przelotne relacje, zazdrości i powolne dochodzenie
do wniosku, że nie da się żyć wbrew własnemu sercu. Autorka uwiła tę książkę wokół miłości nieskupionej wyłącznie na
seksie. Wzięła sobie za cel powiedzenie, że stare uczucia nie rdzewieją.
Nawet te, które budziły kontrowersje i wydawały się być zakazane. Relacja
dwójki głównych bohaterów stanowi centrum książki, bez wyraźniejszych tematów pobocznych. Przez to między innymi
całość przebiega raczej przewidywalnym
torem.
DLA KOGO?
Romans. Przyjemny,
ale raczej mało odkrywczy. Historia dla tych, którzy szukają książki romantycznej, z humorem, nieobciążającej i
niewulgarnej. Według mnie powieść na jeden wieczór, choć nieobowiązkowa.
Taka, u boku której spędza się miłe chwile, ale o której równie szybko się zapomina. Daję od siebie szóstkę z plusem, ale w dziesięciostopniowej skali.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Coś czuję, że nie polubiła bym się z tą książką. 😊
OdpowiedzUsuńNa jakieś leniwe popołudnie to z pewnością lektura idealna.
OdpowiedzUsuńTa lektura pewnie może być fajną inspiracją do odkopania wspomnień sprzed lat :) Namysłu nad tym jak dziś wyglądałoby spotkanie z licealną miłością. Nie wiem czy chciałabym spotkać chłopaka, który dawno temu zawrócił mi w głowie - chyba wolę, żeby został w pamięci jako tamten nastolatek :) Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGdybym miałam więcej czasu może bym się na nią skusiła. Na pewno innych zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Chyba się nie skuszę na tą książkę, ale czasem fajnie przeczytać takie lekkie i nieobciążające powieści:)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie... chyba, że będę miała ochotę na coś "odmóżdżającego" ;)
OdpowiedzUsuńNa razie sobie podaruję, mam ciekawsze książki na oku ;)
OdpowiedzUsuńNie planuję jej obecnie :)
OdpowiedzUsuńRomantyzm i humor to dobre dla mnie połączenie :)
OdpowiedzUsuńPewnie by mi się spodobała, ale na razie nie czuję potrzeby, aby po nią sięgać :)
OdpowiedzUsuńSkoro romans bez wulgaryzmów to może bym i przeczytała... zależy od czasu czy będę mieć.
OdpowiedzUsuńLubię takie lekkie romanse a i okładka jest przyciągająca ;)
OdpowiedzUsuńNa razie ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMimo, że jesteś zadowolona z książki to ja sobie chyba ją podaruję :)
OdpowiedzUsuń