Trzęsienia ziemi, zmiany klimatyczne, niszczycielskie
huragany, a może szerząca się zaraza… Jak wyobrażacie sobie koniec świata?
Ponoć mają towarzyszyć mu przerażające zjawiska, które pozostawią naszą planetę
pachnącą zgliszczami pustynią. Czy będziemy świadomi początku i czy uda nam
ocalić siebie samych? Temat niewygodny, choć intrygujący, toteż nic dziwnego,
że w końcu któryś z polskich autorów postanowił wziąć go na swoje barki. I tak
też duet Anna Bartłomiejczyk i Marta Gajewska postanowił wydać na świat opasłe
tomiszcze spod gatunku urban fantasy zatytułowane „Ostatnia godzina”. Gotowi na
nową porcję wrażeń? Jeśli macie w planach ten tytuł, musicie zarezerwować sobie
sporo czasu.
ZARYS FABUŁY
Rozpoczyna się
seria przerażających zdarzeń. Kataklizmy nawiedzają australijski kontynent,
który pęka i zanurza się w oceanie, a uśpiony przez lata Wezuwiusz w końcu
zaczyna przypominać o swojej sile. W stolicy Holandii zostaje rozpętana
nietypowa, straszna burza. W środku miasta zostaje rażony piorunem człowiek. To
wszystko zaczyna przywodzić na myśl niewygodny wniosek. Koniec świata?
W tym
przerażającym i pełnym niewyjaśnionych okoliczności czasie spotykają się Mercy
i Alex, pomocna, ale i wrażliwa na ludzi psychiatra oraz pragmatyk, na którym
wydarzenia z przeszłości zdążyły odcisnąć bolesne piętno. I choć może się
wydawać, że ich spotkanie wiąże się ze zwyczajnym przypadkiem, zbiegiem
okoliczności, jakich w życiu wiele, oboje przekonują się, że prawda wygląda
zupełnie inaczej. Dookoła dzieją się bowiem rzeczy, które tak trudno wyjaśnić.
Bo kiedy człowiek uświadamia sobie, że w obliczu szalejących żywiołów jest
zaledwie małym pyłkiem, nadchodzi czas ryzyka i ponadprzeciętnych dylematów,
które mogą zbawić, mogą też doprowadzić do wiecznego potępienia. Kto okaże się
przegranym, a kto zwycięzcą? Czarnych charakterów czyhających na potknięcia nie
brak i nikt nie ma pojęcia, kiedy nadejdzie ostatnia godzina.
PRZECIWIEŃSTWA SIĘ
PRZYCIĄGAJĄ
Na pierwszym planie powieści stają bohaterowie, za pomocą
których autorki wyraźnie postawiły na kontrast
osobowości. Lubię, kiedy przeciwieństwa muszą „zatańczyć” na jednym
parkiecie, bo wtedy zaczyna robić się ciekawie, a i odkrywanie wspólnych
punktów staje się jeszcze większą przyjemnością. Ambitna, dociekliwa, odważna i pomocna Mercy mierzy się z
postacią Alexa. Agent, który stoi w
obliczu misji, ciągnie za sobą wspomnienia
fizycznej i psychicznej przemocy oraz utraty, które zniszczyły w nim
poczucie sprawiedliwości świata. Jednym słowem, nie miał facet lekko. Relacja
rodząca się pomiędzy tą dwójką nie jest
jednoznaczna, a jej kierunek łatwy do przewidzenia. Coś ich łączy i choć na
samym początku nie potrafiłam przekonać
się co do męskiej kreacji przedstawiciela pierwszego planu, z czasem miałam
wrażenie, że Alex się zmienił. Na tej linii można więc liczyć na momenty chwytające za serce, ale i na elementy
zaskoczenia. Nie oznacza to jednak, że warto podchodzić do tej powieści
doszukując się ognistego romansu. To raczej pełen tajemnic i wyzwań obraz nadciągającej apokalipsy, a mnogość wątków pozwala
zakosztować po prostu wszystkiego po trochu. Nie chcę powiedzieć za dużo, toteż może ograniczę
się do tych paru słów.
ORYGINALNY POMYSŁ,
DOBRY RESEARCH I MINUSY
Autorki gęsto
usłały plan postaciami drugoplanowymi, których wymienianie tutaj nie
miałoby większego sensu, choć wypada powiedzieć, że pojawia się cała paleta charakterków. Od tych denerwujących, sprzyjających, po te, które
zalicza się do kategorii mrocznych. W historii nie brakuje więc niebezpiecznych
momentów, co przecież po przywołanej wizji apokalipsy nie dziwi już nikogo.
Jest wątek aniołów i demonów, są
rozliczne odniesienia do Biblii, co
stanowi dowód na rzetelny research autorek. Warto mieć na uwadze fakt, że to urban fantasy, toteż wiarygodność
historii należy traktować z delikatnym przymrużeniem oka. Przyklaskuję idei fabuły, które akurat mnie zaskoczyła swoim
kierunkiem i powiewem świeżości na naszym rodzimym rynku wydawniczym, niemniej
jednak muszę wspomnieć o minusach książki, które niewątpliwie przysłaniały mi
całkowitą przyjemność odkrywania kolejnych etapów historii. I już nie mówiąc o finale, który sama wyobrażałam
sobie inaczej – czego nie krytykuję, bo wizję autorek uszanować trzeba, a o
dłużących się opisach, które porządnie
mnie wymęczyły. W książce pojawiają się fragmenty nie wnoszące w treść niczego wartościowego. Przy takiej
ilości stron spokojnie można byłoby je odrzucić, przez co akcja zyskałaby na dynamice i atrakcyjności.
Tymczasem pomiędzy angażującymi fragmentami pojawiają się tzn. zapychacze stron
mające postać wewnętrznych rozterek, opisów czy płytkich dialogów. Dobry
pomysł, dobry styl, tylko te nieszczęsne rozwleczone momenty.
PODSUMOWANIE
W efekcie książka posiada przewagę plusów, przez co ode mnie dostaje sześć w dziesięciostopniowej skali. Oryginalny pomysł, rozwinięte koncepcje, dobre przygotowanie, zabrakło
kontynuacji napięcia, które od czasu do czasu przez wspomniane rozwleczone
momenty po prostu uciekło. Nie powiedziałabym, że to widoczny debiut, bo na
pewno nie jest to słaba i nieporadna
książka, chociaż miewam wątpliwości co do słuszności statusu bestsellera na
3 miesiące przed premierą – jak głosi okładka. Teraz nie jestem maksymalnie usatysfakcjonowana, ale na pewno chętnie
przyjrzę się dalszym poczynaniom autorek, bo mam wrażenie, że jeszcze sporo
mogą zdziałać.
Nie są to moje klimaty czytelnicze, ale oglądam dziewczyny na YouTubie i serdecznie im kibicuję. 😊
OdpowiedzUsuńDobrze, że sam pomysł na fabułę jest dość oryginalny. Ciekawa książka.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to taki średniaczek. Ale mimo wszystko jakieś plusy dało się wyłapać :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ta książka okazała się ostatecznie średnią powieścią. Sama planuję ją za jakiś czas sprawdzić. Ważne, że widzisz w niej także plusy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jestem ciekawa czy by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńA mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuń