„Pewnie mi nie uwierzysz, ale udało ci się
dzisiaj coś wyjątkowego. Chyba nigdy nikt nie zrobił dla mnie tyle. Nigdy –
powtórzyła.
Wybałuszył oczy. – A co ja takiego
zrobiłem?
– Zobaczyłeś we mnie… mnie.”
Nasze życie podąża różnymi ścieżkami, drogami pełnymi
pytań, wyborów, ofert, decyzji i przypadków. Zmierza w nieodgadnionym kierunku,
bo przecież nikt z nas nie jest do końca w stanie przewidzieć tego, co czeka go
za jakiś czas. Nasza codzienność oparta jest na czynach, bo to z nich budowane
są rutyny i przyzwyczajenia, a jednak często zapomina się o zaakcentowaniu mocy
słowa, którego magia może zmienić wszystko. Myśląc o tym możemy przywołać niejedną
sytuację, kiedy to mowa przemieniła bieg wydarzeń. Jak się okazuje, nie tylko
te recytowane na głos słowa mogą mieć potężną siłę rażenia. Nieraz bowiem
właśnie te niewypowiedziane pozostawiają w życiu ludzi nieśmiertelny ślad,
który nie zanika. Zapraszam Was zatem do zapoznania się z moją recenzją nowej
powieści Agaty Kołakowskiej, w której milczenie okazało się mieć o wiele
większe znaczenie, aniżeli ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przed Wami –
„Niewypowiedziane słowa”.
Okulistka Łucja i
prowadzący aptekę Andrzej wiodą dostatnie życie pozornie udanego małżeństwa. On
jest właścicielem odziedziczonego po teściu rodzinnego biznesu, ona z kolei
przeplata spędzane wśród pacjentów chwile wypadami do opery czy galerii sztuki.
Przeciwieństwa się przyciągają, a ich przypadek jest tego doskonałym dowodem. Podczas
gdy jej artystyczna dusza łaknie poznawania kultury, Andrzej preferuje mniej
rozwojowe rodzaje rozrywek, z którymi Łucja zwyczajnie nie potrafi się
pogodzić. Mężczyzna przytłoczony wymaganiami teścia i tak różnym od niego
charakterem żony, z czasem zauważa, że jest w stanie odnaleźć szczęście – ale
na wszystko musi przyjść ten właściwy moment.
Z kolei Marcin
jest muzykiem, który już wkrótce zamierza oświadczyć się Hannie – pracującej
wśród dzieci pani pedagog. Wychowywany bez ojca i wciąż traktowany przez
ukochaną mamusię jak mały chłopiec, uważa jej towarzystwo za niezbędne, przez
co teściowa nieustannie uczestniczy w życiu Hanki dając jej niezbędne
wskazówki, pouczenia i rady. Niezdrowy trójkąt wydaje się zmierzać w jedną
stronę – w kierunku usatysfakcjonowania operowego perkusisty. Co więcej, niepodzielająca
muzycznej pasji przyszłego narzeczonego dziewczyna budzi wiele niesnasek i stawia
pytanie, czy aby na pewno ta para ma przed sobą świetlaną przyszłość?
Pewnego dnia, w
jednej z aptek oraz w progach galerii sztuki, losy tych czterech osób krzyżują
się, by dać im do zrozumienia czego tak naprawdę chcą. Co z tego wyniknie?
Hanna, Marcin, Andrzej i Łucja to zwyczajni, zagubieni
ludzie, którzy wyruszywszy na poszukiwanie szczęścia, widząc zalążek mety,
powyrzucali mapy i kompasy. Próbując doszukać się uczucia u boku kogoś, z kim
tak naprawdę mają niewiele wspólnego, rzucają się w wir tornada mogącego
zniszczyć nie tylko wszystko wokół, ale także ich samych. Łucja i Marcin
hołdują artystycznym ideałom i z pewnością potrafiliby znaleźć wspólny język,
ale przecież nie są parą. Nieco bardziej przyziemni wydają się być Hanna i
Andrzej, z kolei jednak także im los nie pozwolił rzucić się w ramiona. Kiedy
więc niby pewni swoich uczuć bohaterowie spotykają bratnie dusze, a przedstawione
tu zestawienie imion ożywa i łączy ze sobą dotąd nieznanych sobie ludzi,
teraźniejszość i przyszłość każdego z nich zaczyna ulegać zmianie. Czy jednak tak
łatwo zejść ze stabilnego gruntu i oddając się chwili, zostawić za sobą całą
przeszłość?
Agata Kołakowska pokazuje bardzo przyziemny i realny
scenariusz, stawiając na pierwszym planie niespełnione oczekiwania przebywających
ze sobą ludzi. Szykując wybuchowe mieszanki osobowości poszczególnych bohaterów
nadaje im niepowtarzalności i wyraźnych rysów, pozwalając na dokładne ich
odtworzenie w umyśle czytelnika. Autorka zabiera w świat zakłamania, gdzie
każda postać zaczyna z czasem nosić jakąś maskę. Pokazuje ludzkie słabości,
niezdecydowanie, ale też magię chwili, która może wpłynąć nie tylko na dobrze
przeżyty dzień, ale też przynosić nadzieję na najbliższą przyszłość. Zawahanie,
rozterki, niesprawiedliwości i oczekiwania, a także te wypowiedziane i
niewypowiedziane słowa, od których zależy to, jak potoczy się całe życie.
Książka Kołakowskiej przedstawia złożoną historię, która
pomimo aż czwórki głównych bohaterów jest całkiem łatwa w odbiorze. Niegalopująca
zawrotną prędkością akcja od czasu do czasu wprowadza w stan refleksji i zadumy,
a jednak ujmując prostotą treści pociąga czytelnika do samego końca, by po
części oszołomić finałem. Czy i zarazem nim usatysfakcjonować? Tego Wam nie
zdradzę, bo przecież chcąc rozpocząć start u boku tej powieści, do mety
powinniście dotrzeć sobie sami. Powieść nie ocieka romantyzmem i słodkością,
ale pośród zagubienia i chwil smutku na jej kartach można odnaleźć szczęście
zarażające uśmiechem. Myślę, że książka „Niewypowiedziane słowa” trafi w gusta
nieco dojrzalszych kobiet, które wiedzą, że życie nie zawsze bywa bajką, a jednak
z każdej sytuacji można wywnioskować jakiś morał i znaleźć upragnione wyjście.
moja ocena: 4/6
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ilość stron: 408
PREMIERA: 4 lutego 2016
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję
wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Książę mam na czytniku i zamierzam się za nią zabrać niedługo :)
OdpowiedzUsuńDość pospolita fabuła, ale warto spróbować.
OdpowiedzUsuń