Są takie miejsca, których próg boi się przekroczyć każdy z nas. Takie, od których się wzbraniamy, a sama ich nazwa wzbudza strach. Tam świat ma swoje własne prawa, a człowiek, aby przeżyć, musi porzucić swoje dawne „ja” i odbudować siebie na nowo, podporządkowując się panującym zasadom. Więzienie z zaostrzonym rygorem. W jego progach nie chciałby zawitać nikt z nas. Tam ludzi traktuje się w „wyjątkowy” sposób, a w celach oczywiście brak telewizji i wygodnego łóżka. Więzienie, w którym ludzie tracą życie, bo popełnili błąd względem innych więźniów. Chcecie zerknąć za jego piekielne bramy? „Diabeł z więzienia dłużników” zaprasza do Marshalsea, na długą i pełną przeżyć wędrówkę pomiędzy jego murami.
„Nikt nie odpowiedział na moje pukanie, więc powoli otworzyłem drzwi. Obrzydliwy kwaśno-słodki odór wylał się na korytarz. Nieuprana bielizna, łajno, pot… a pod tym wszystkim coś znacznie gorszego. Mięso. Rozkład – taki sam jak po stronie dla pospólstwa. Smród schwycił mnie za gardło”.
Tom Hawkins, lekkoduch znajdujący uciechę w burdelach i
hazardzie, ma ostatnią szansę na spłacenie czynszu, ponieważ w innym wypadku
trafi za kratki. Nie mając grosza przy duszy, za pożyczone pieniądze wygrywa
sporą sumę, jednakże szybko zostaje obrabowany i wraz z tą chwilą jego nadzieja
na wolność gaśnie. Tym właśnie sposobem, jako dłużnik, trafia do Marshalsea –
więzienia, z którego mało kto wraca żywy. Jedyną szansą na przetrwanie za
grubymi murami są pieniądze, a takowych Tomowi brak. Zapoznając się z zasadami,
ciężko przywyknąć mu do nowej rzeczywistości. Poznając więzienne życie, szybko
dowiaduje się o najistotniejszych sprawach. Dociera do niego między innymi
wiadomość o tym, że niedawno został tam zamordowany mężczyzna, którego śmierć
pragnie pomścić jego żona. Plotki o nieznanym zabójcy bywają różne, aczkolwiek
wszystko wskazuje na to, że mordercą jest prawdopodobnie niejaki „diabeł” – człowiek
wzbudzający respekt, ale zarazem i przerażenie. Tom dowiaduje się, że to właśnie
z nim ma odtąd dzielić celę, a nocą, kiedy nadchodzi sen i gasną światła, może
wydarzyć się wszystko…
„Ale diabeł nigdy nie śpi, prawda?”
XVIII wiek – to właśnie wtedy toczy się akcja powieści. Ciemne,
grube mury Marshalsea witają Toma Hawkinsa. Młody, niemający bladego pojęcia o
więziennym życiu, początkowo czuje się bardzo nieswojo. Jednakże nie mija zbyt
wiele czasu, a znajduje sobie ludzi przychylnych mu, ale i szybko napotyka
wrogów. Bohater zdaje sobie sprawę z tego, że nie zdoła przetrwać dzięki
pieniądzom, które tutaj nieraz okazują się sprawą życia i śmierci. Przecież
takowych nie ma. Dla niego pojawia się jednak inna szansa na wolność i
ocalenie. Musi rozwiązać zagadkę śmierci zamordowanego kapitana, a takowa wije
się krętą ścieżką i wyprowadza w ślepe uliczki. Czas jednak mija, warunki nie
sprzyjają, a ukryty diabeł czyha.
źródło |
Autorka powieści zbudowała bardzo ciekawy klimat dawnego
więzienia, w którym ludzkie życie jest tyle warte, co parę dźwięczących w
sakwie monet. Przedstawiła bohaterów tak bardzo od siebie różnych – od
bezwzględnego naczelnika, po Judaszów, którzy dla pieniędzy są w stanie zrobić
wszystko. Gnijące ciała, choroba zabierająca każdego dnia coraz to nowe ofiary
oraz tortury, którym w dowolnej chwili może zostać poddany każdy. Ta budząca
grozę i odrazę aura okazuje się doskonałym tłem dla akcji kryminału, bo
przecież głównym tematem powinien być tutaj czołowy wątek. Bohater powieści,
Tom, ma za zadanie rozwiązanie zaplątanej zagadki. Wśród wielu intryg, tajemnic
i bezwzględności, z pewnością nie będzie mu łatwo. Okazuje się, że w Marshalsea
każdy ma pobrudzone grzechem ręce, a nieraz ci, którzy na pozór wydają się
przyjaciółmi, sprytnie ukrywają swoją drugą twarz. Trop potrafi być mylny, tak jak zaskakujący potrafi być finał.
Antonia Hodgson stworzyła kryminał dotyczący zamierzchłych
lat, który jednak z pewnością zadowoli każdego wielbiciela tego gatunku w
czasach dzisiejszych. Płynne rozmieszczenie wydarzeń eliminuje momenty, w
których czytelnik się nudzi. Tutaj przez cały czas akcja rozwija się i przybiera
coraz to nowsze kształty. Różni bohaterowie, spora ilość podejrzanych i klimat
niepewności czynią z tej książki
naprawdę godną polecenia lekturę. Co ważniejsze, autorka oparła tę książkę na
faktach historycznych, a wielu pojawiających się tutaj bohaterów istniało
naprawdę. Dla mnie ta uwaga czyni Diabła
z więzienia dłużników jeszcze bardziej fascynującym.
„Więc już poczułeś zapach śmierci?”
Jeżeli chciałbyś zmierzyć z nim swoje nozdrza, rozpocznij
czytanie i daj się ponieść wyobraźni, która niczym wehikuł czasu przeniesie Cię
do osiemnastowiecznego Londynu…
moja
ocena: 5-/6
tłumaczenie: Stanisław
Rek
tytuł
oryginału: The Devil in the Marshalsea
wydawnictwo: Amber
data wydania:
13 stycznia 2015
liczba stron:
448