Kontynuacja
fenomenalnej historii Xaviera i Anny!
Z całych sił pragnie
ocalić związek z Anną i jednocześnie pozostać na ringu.
Anna po ostatnich
wydarzeniach desperacko próbuje uratować mężczyznę, który zdobył jej serce. W
tym celu będzie musiała zapomnieć o strachu i znaleźć w sobie odwagę, żeby
pomóc ukochanemu.
Xaviera czeka
najtrudniejszy pojedynek w jego życiu. Tym razem przeciwnikami będą demony z
przeszłości tak mrocznej, że Anna nie potrafiłaby jej sobie wyobrazić, nawet
gdyby chciała.
Rozdział 1
Xavier
Brzęczyk
cichnie, a dźwięk zamykających się metalowych krat mojej mierzącej trzy na trzy
metry celi odbija się echem od ścian. Opuszczam głowę, a włosy opadają mi na
twarz. Zamykam oczy, żałując, że nie mogę cofnąć kilku ostatnich godzin swojego
życia.
Anna miała rację. Nie powinienem był
wychodzić na ring. Kompletnie mi odbiło, a teraz nie ma już odwrotu.
– Cold – mówi strażnik
burkliwym tonem. – Daj mi znać, jak będziesz chciał skorzystać z prawa do wykonania
jednego telefonu.
Przesuwam dłonią po twarzy, nie
kwapiąc się do odpowiedzi. Do kogo niby miałbym, kurwa, zadzwonić? Nie mam
rodziny i za cholerę nie chciałbym, żeby Anna oglądała mnie w tym stanie.
Dobija mnie świadomość, że była świadkiem mojego upadku na ringu, a potem
musiała patrzeć, jak policja wyprowadza mnie stamtąd w kajdankach. Dla niej
chciałem być lepszym człowiekiem, ale sprawiłem jej kurewski zawód.
Rozwijam przydzielony mi przez
więzienie stanowe materac i ścielę swoje łóżko.
Ktoś uderza w kratę za moimi
plecami. Odwracam się i widzę tego samego pulchnego strażnika z kajdankami w
ręku, który odprowadził mnie tu wcześniej.
– Więźniu Cold, zbieraj
manatki. Wygląda na to, że stąd wychodzisz. Muszę cię skuć i zaprowadzić do
administracji w celu wypisania.
Przywołuje mnie machnięciem dłoni.
Zastanawiam się, kto przyszedł, by
mnie stąd zabrać.
Odwracam się i wkładam dłonie w
prostokątne okienko między kratami. Kajdanki zatrzaskują się na moich
nadgarstkach.
– Cofnij ręce – instruuje
strażnik po unieruchomieniu moich rąk. – Otworzyć celę numer trzysta
dwadzieścia pięć! – krzyczy do kogoś.
Gdy się odwracam, drzwi zostają już otwarte.
Strażnik łapie mnie za bark i prowadzi przez korytarz. Z mijanych przez nas cel
dobiega mnie chrapanie współwięźniów. Jestem wdzięczny, że nie muszę spędzić tu
nawet jednej nocy. Już na zawsze pozostanę dłużnikiem Anny za to, że tak szybko
udało jej się mnie stąd wydostać.
Przechodzimy kilka razy przez drzwi,
aż w końcu docieramy do ostatnich, na których widnieje doskonale widoczny napis
„Zwolnienia”. Strażnik prowadzi mnie do biurka, przy którym siedzi facet z
wąsami jak u Toma Sellecka, zajęty wypełnianiem jakichś formularzy. Nawet nie
podnosi na mnie wzroku.
– Ty jesteś Xavier Cold, numer
71527371?
Chrząkam dyskretnie.
– Tak, proszę pana.
– Masz jakieś ubrania na
zmianę? – pyta funkcjonariusz, nadal zajęty wypełnianiem leżącej przed nim
dokumentacji.
Skąd, do cholery, mam wiedzieć, czy
mam tu jakieś ubranie nadające się do wyjścia w nich na ulicę?
– Nie wiem. Jestem tu dopiero
od kilku godzin – odpowiadam z całą szczerością, przypominając sobie, że kiedy
zostałem aresztowany, miałem na sobie strój do walki na ringu.
– Sprawdzimy to – informuje
mnie. Podnosi słuchawkę stojącego na biurku telefonu i pyta osobę po drugiej
stronie kabla, czy mogłaby poszukać moich ubrań. Rozłącza się, po czym w końcu
nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy. – Czy ktoś cię stąd odbierze?
Przytakuję.
– Zakładam, że moja dziewczyna,
która wpłaciła za mnie kaucję, nadal tu jest.
Funkcjonariusz dopisuje coś do
swoich notatek, a w sali zjawia się nowy oficer, niosąc stertę schludnie
złożonych ubrań. Od razu rozpoznaję, że to te, które spakowałem do swojej
walizki. Czuję ulgę, bo staje się oczywiste, że Anna przyjechała tu za mną.
Nikt oprócz niej nie miał dostępu do mojego pokoju hotelowego.
Strażnik, który zabrał mnie z celi,
zdejmuje mi z rąk kajdanki, po czym chowa je do czarnego etui przy pasku.
– Powodzenia, Cold. Jestem
pewien, że niedługo znów się spotkamy. Narwańcy tacy jak ty zawsze tu wracają.
Zaciskam dłonie w pięści, tłumiąc
chęć starcia mu z gęby tego krzywego uśmieszku. Nawet ja mam wystarczająco dużo
oleju w głowie, by wiedzieć, że to kiepski pomysł.
– Podpisz tutaj i tutaj, a
potem idź przebrać się w swoje ciuchy.
Szybko składam podpisy we wskazanych
miejscach, po czym odbieram ubrania.
– Za tobą jest łazienka. Idź
tam i się przebierz.
Nienawidzę wypełniać czyichś
rozkazów, ale jestem skłonny zrobić wszystko, byleby tylko móc się stąd
wydostać.
Przebieram się i wracam do sali, a
funkcjonariusz wstaje zza biurka.
– Odprowadzę cię.
Przechodzimy przez kolejne drzwi, a
gdy na końcu otwierają się wielkie, szare, metalowe wrota, dostrzegam stojącą w
sterylnej poczekalni Annę. Wyraz, jaki maluje się na jej twarzy, można opisać
wyłącznie jako pełen niepokoju. Przygryza dolną wargę i wyciąga szyję, by mnie
zobaczyć. Gdy nasze spojrzenia się spotykają, ogarnia ją widoczna ulga.
– Xavier!
Gdy tylko drzwi się otwierają,
wybiegam przez nie i zamykam Annę w uścisku ramion, tuląc ją mocno do piersi.
Biorę głęboki wdech i zamykam oczy. Jej owocowy szampon i zapach perfum
przynoszą mi ukojenie.
– Tak mi przykro. Tak strasznie
mi przykro – powtarzam raz za razem. Biorę drżący oddech. – Spieprzyłem sprawę.
To moja wina.
– Ciii… – mówi, próbując mnie
pocieszyć, i wsuwa palce w moje włosy. – Jakoś przez to przejdziemy.
Sposób, w jaki mówi „przejdziemy”,
sprawia, że robi mi się cieplej na sercu. Wiele razy byłem przez kogoś
odrzucany, jakbym nic nie znaczył. Ludzie nie zagrzewają długo miejsca u mego
boku, więc tym bardziej jestem wdzięczny za obecność Anny.
Gdy się odsuwam, widzę w oczach
mojej kobiety łzy. Jedna z nich spływa jej po policzku. Wycieram ją kciukiem.
– Proszę cię, nie płacz z
mojego powodu. Wiesz jak strasznie mnie dobija widok smutku na twojej twarzy.
Pociąga lekko nosem.
– Myślałam, że cię straciłam.
Ujmuję jej twarz w dłonie i szepczę:
– Zawsze znajdę sposób, by do
ciebie wrócić.
– Obiecujesz?
Patrzę jej prosto w oczy.
– Tak – odpowiadam z absolutną
pewnością w głosie.
Już nic nigdy nie stanie nam na przeszkodzie.
Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by tego dopilnować.
Całuję ją jeszcze raz.
– Chodź, piękna. Spadajmy stąd,
zanim ktoś zmieni zdanie i spróbuje zatrzymać mnie w tej smętnej norze.
– W porządku.
Obejmuję ją ramieniem, wdzięczny, że
jest u mego boku, i prowadzę na zewnątrz przez ciężkie, szklane drzwi. Anna
trzyma się mnie kurczowo, gdy idziemy w stronę parkingu. Przez te kilka godzin
spędzonych w celi zastanawiałem się, ile czasu minie, nim znów poczuję jej
bliskość. Całe szczęście, że umieściłem te pieniądze na jej koncie.
– Dziękuję, że wpłaciłaś za
mnie kaucję – mówię, całując czubek jej głowy. – Byłem gotowy spędzić tam noc.
Zdziwiłem się, że tak szybko mnie wypuścili.
Anna patrzy na mnie z powagą.
– Sęk w tym, że to nie ja wpłaciłam
kaucję.
Marszczę brwi.
– Nie?
– Nie. Zamierzałam to zrobić,
ale zanim zdążyłam dojechać do hotelu po książeczkę czekową i twoje ubrania,
okazało się, że kasa została już wpłacona.
Nie mam pojęcia, kto mógł to zrobić,
ale tuż po wejściu na parking moim oczom ukazuje się czarna limuzyna. Już wiem,
kto za tym stoi.
Ja pierdolę. Kiepsko to wygląda.
Szyba w tylnych drzwiach zjeżdża w
dół. Pan Silverman wychyla się, by móc nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.
– Wsiadaj.
Serce zaczyna mi szybciej bić.
Pójście do więzienia za to, co zrobiłem Reksowi, było zaledwie początkiem kary.
Mój szef nie pozwoli, by uszło mi to płazem. Nie toleruje żadnych walk poza
ringiem. Zasada ta dotyczy wszystkich osób związanych z„Tension”. Moja walka w
krajowej telewizji wystarczyła, by zwolnić mnie w trybie natychmiastowym.
Prowadzę Annę do drzwiczek po
drugiej stronie limuzyny, nerwowo przełykając ślinę. To koniec mojej pieprzonej
kariery. Bez zapasów nie mam nic. Nic prócz Anny. Jak długo mogę próbować
zatrzymać ją w swoim życiu, jeśli nie będę miał środków, by ją utrzymać? Facet
z moją przeszłością nie może liczyć na to, że zostanie zasypany setkami ofert
pracy. Żaden pracodawca nie zatrudni u siebie kryminalisty.
Anna przykłada dłoń do mojego
brzucha.
– Będę przy tobie bez względu
na to, co powie.
Nakrywam jej dłoń swoją, modląc się
w duchu, by mówiła szczerze, bo nie ma mowy, żebym pozwolił jej teraz odejść.
Otwieram drzwi limuzyny i wsiadam
zaraz za moją kobietą. Dzięki światłom zamieszczonym pod dachem wyraźnie widać
twarz pana Silvermana. Siadam naprzeciwko niego z Anną u boku. Ściska
delikatnie moją dłoń, dając mi do zrozumienia, że mogę na nią liczyć.
Szef wciska mały, czerwony guzik na
widocznej obok niego konsoli.
– Odwieźmy Xaviera i Annę z
powrotem do hotelu.
– W tej chwili, proszę pana – odpowiada
szofer.
Limuzyna rusza. Silverman poprawia szary
krawat, po czym wbija we mnie wzrok.
– Jeśli mnie pamięć nie myli,
kilka występów temu uzgodniliśmy, że będziesz przestrzegał wytycznych w
scenariuszu co do joty, a ja przypomniałem ci, że nie lubię pozwów. Wygląda na
to, że pozostałeś głuchy na moje prośby, skoro musiałem wyciągnąć cię z aresztu
za zatłuczenie do nieprzytomności jednego z moich pracowników podczas
transmisji na żywo.
Nie sposób zaprzeczyć temu, co
mówi.Prostuję ramiona i wysuwam podbródek, gotowy stawić czoła konsekwencjom.
– Owszem, zrobiłem to wszystko.
Choć jest mi przykro z powodu bagna, w jakie się przez to wpakowałem, nie będę
przepraszał za to, co zrobiłem. Rex sam się o to prosił. Zrobił z tego osobisty
zatarg i rozdmuchał do rozmiarów prawdziwej afery, co nigdy nie powinno było
się zdarzyć.
– Nie wątpię, że Rex zachował
się wobec ciebie jak skończony sukinsyn. Brutalna prawda jest taka, że nie bez
powodu stosujemy się do wyznaczonych reguł. Bez względu na to, co powiedział
lub zrobił, powinieneś był zachować zimną krew.
– Wiem. Ciężko pracuję, by
panować nad swoim temperamentem.
– Przez ciebie zalazłem się w
dość kłopotliwym położeniu, X. Zarówno ty, jak i Rex jesteście przyszłością mojej
firmy – ty w szczególności. Odkąd Brian chce się wycofać, by móc spędzać więcej
czasu z żoną i córeczką, stałeś się obiektem licznych strategii marketingowych.
Potrzebny nam ktoś, kto zajmie jego miejsce. Ktoś, kogo pokochają tłumy. Jestem
skłonny postąpić wbrew własnym zasadom i specjalnie dla ciebie nagiąć politykę
firmy. Muszę przekuć to na sukces, z którego nadal będziemy mogli czerpać
zyski.
Szczęka mi opada.
– Chce pan powiedzieć, że nie
zostanę zwolniony?
Anna przygryza dolną wargę, próbując
ukryć uśmiech, jakby nie chciała okazywać żadnej ekscytacji, dopóki nie usłyszy
oficjalnego potwierdzenia, że moje marzenia jednak nie zostały zaprzepaszczone.
– Chcę powiedzieć, że jesteś
zbyt cenny, by cię zwolnić. Twoja popularność oznacza dla „Tension” pieniądze,
a dzięki temu interes będzie kwitł. Dlatego wpłaciłem za ciebie kaucję. Jutro
mam spotkanie z kilkoma ważnymi osobami. Muszę spróbować odkręcić tę sytuację.
Powiedzieć, że pojedynek wymknął się spod kontroli, że wszystko było tak
naprawdę częścią show, a gliny interweniowały bez żadnego powodu.
Przewracam oczami.
– Rex nigdy się na to nie
zgodzi. Wniesie oskarżenie tylko po to, żeby mi dokopać. Ten skurwiel mnie
nienawidzi.
– Dogadałem się już z Reksem.
Zgodzi się uratować ci dupę, pod warunkiem że zrobię z niego następnego
mistrza.
Powinienem być wdzięczny za tak
łatwe rozwiązanie problemu, ale nie mogę powstrzymać ogarniającej mnie
wściekłości.Czuję, jak napinają mi się mięśnie w szczęce. Świadomość, że Rex
miałby zdobyć mistrzowski pas w ten sposób, jest dobijająca. Mistrzostwo
powinno należeć do mnie. Gdybym nie stracił wtedy głowy, to ja chwaliłbym się
teraz tym trofeum. Zamiast tego, praktycznie oddałem je rywalowi na pierdolonej
srebrnej tacy.
Dlaczego zawsze muszę spieprzyć w
swoim życiu wszystko to, co dobre? To powód, dla którego trzymam się Anny za
wszelką cenę, i staram się być wobec niej w porządku. Jeśli nawet będzie się to
wiązać z tym, że pozwolę Reksowi nacieszyć się chwilowym zwycięstwem, byle
tylko uniknąć więzienia, to najwidoczniej tak już musi być. Potrzebuję tej
pracy, by zapewnić Annie utrzymanie i udowodnić jej, że potrafię zadbać o każdą
z jej potrzeb.
– Problem w tym – mówi
Silverman, pocierając brodę – że przymusowy urlop, na który cię wysłałem, nie
wystarczył, by zwiększyć dystans pomiędzy tobą i Reksem. Dlatego doszedłem do
wniosku, że muszę cię zawiesić, X. Muszę dać ci nauczkę, by pozostali
pracownicy wiedzieli, że bez względu na to, kim są, nie mogą wycinać takich
numerów i czuć się bezkarnie.
Nie podoba mi się pomysł, że mam nie
pracować, ale to o wiele lepsze niż gnicie w więzieniu czy siedzenie na
zwolnieniu warunkowym. Tym razem muszę zgodzić się z szefem.
Wzdycham przeciągle.
– Na jak długo?
– Trzy miesiące – mówi
rzeczowym tonem Silverman. – W tym czasie nie będzie ci wolno przekroczyć progu
żadnej z hal, w której akurat będzie odbywać się nasze show. Nie chcę nawet
słyszeć, że przebywasz w tym samym mieście, w którym organizowany jest program.
Przytakuję.
– W porządku. Mam się trzymać z
daleka, rozumiem. Dopóki to się nie skończy, Anna i ja będziemy w Detroit.
– Nie, tylko ty. Zawieszenie
nie dotyczy Anny. Jej obecność nadal będzie wymagana podczas każdego programu.
Myśl o Annie użerającej się w
pojedynkę z Reksem i Deeną oraz o tym, że nie będę mógł jej wtedy ochronić, to
dla mnie więcej, niż jestem w stanie, kurwa, udźwignąć. Nie dopuszczę do tego.
To ja mam pilnować, by nic jej się nie stało. Niby jak mam to robić, będąc w
innym stanie, setki kilometrów stąd?
– Nie ma mowy – odparowuję. –
Skoro mnie tam nie będzie, Anna nigdzie nie pojedzie. Nie potrzebujecie jej.
– W porządku – mówi Silverman,
wzruszając ramionami. – Wina leży po twojej stronie, ale zwolnię ją, jeśli się
nie zjawi, a kiedy okres twojego zawieszenia dobiegnie końca, nie pozwolę jej
wejść na arenę w trakcie żadnego z twoich występów.
Mrużę niebezpiecznie oczy.
– Nie może pan tego zrobić. To
szantaż.
Silverman wybucha gorzkim, gardłowym
śmiechem.
– Zapomniałeś, z kim
rozmawiasz? „Tension” należy do mnie. Mogę robić, co mi się żywnie podoba.
Przeczesuję włosy palcami.
Kurwa mać.
Co mam, do cholery, zrobić? Szlag
mnie trafi, jeśli się na to zgodzę, a jeśli tego nie zrobię, będzie tak samo.
Pozostaje tylko jedno wyjście.
Patrzę mu prosto w oczy.
– W takim razie chyba powinienem
odejść.
– I czym się zajmiesz? Facet z
tak wybuchowym charakterem jak ty potrzebuje pracy, więc przestań się
wydurniać. Anna jest istotną częścią scenariusza. Dostosuj się i przez następne
trzy miesiące rób, co mówię, a puszczę wszystko w niepamięć. Potem będziesz
mógł wrócić na ring i ubiegać się o mistrzostwo.
Kręcę głową. Nie poświęcę swojego
związku z Anną przez wzgląd na pracę.
Otwieram usta, by powiedzieć to
szefowi, ale Anna pochyla się do przodu, zerkając na mnie kątem oka, po czym
przenosi spojrzenie na Silvermana.
– To bardzo hojna oferta,
proszę pana. Zrobimy wszystko, aby ten plan się udał. Będę pojawiać się na
galach. Nie chcę narażać swojego przywileju przebywania z Xavierem za kulisami,
gdy jego zawieszenie dobiegnie końca. Tylko to się dla mnie liczy.
– Anna… – wypowiadam jej imię
ostrzegawczym tonem.
Przenosi na mnie swój wzrok.
– Wiem, co sobie myślisz, ale
nic mi nie będzie. Poradzę sobie podczas twojej nieobecności. Poza tym, to nie
potrwa długo. Nie będziemy się widywać tylko przez kilka dni w miesiącu. Damy
radę.
– Posłuchaj jej, X. Jest bystra
i ma na uwadze twoje dobro.
Wiem, że tak jest.Anna przez cały
czas była dla mnie dobra. Ufam jej. Kurewsko nie podoba mi się pomysł, że będzie
tam całkiem sama, ale jaki mam wybór? Moja porywczość przynosi wyłącznie same
kłopoty, więc muszę nauczyć się, jak być rozsądnym. Na razie zachowam kamienną
twarz i powiem, że popieram ten pomysł, ale tylko do czasu, aż uda mi się
przemówić jej do rozumu.
– Dobrze. Ale gdy tylko moje
trzymiesięczne zawieszenie dobiegnie końca, musi pan dać mi szansę na zdobycie
mistrzowskiego pasa.
Wiem, że stawianie jakichkolwiek
żądań jest z mojej strony wyjątkowo bezczelne, ale bycie mistrzem to coś, na
czym nadal bardzo mi zależy.
– Oczywiście. Fani będą tego
oczekiwać. Dopilnuję, by ten, kto ma pas…
– Nie chodzi mi o byle kogo.
Chcę Reksa.
Ta część umowy musi być jasna jak
słońce. Jest tylko jedna osoba, z którą będę chciał zmierzyć się na ringu po
swoim powrocie. Tylko jedna osoba, której chcę zadać ból, jednocześnie
pozbawiając ją rzeczy, którą ceni sobie najbardziej na świecie.
Silverman przytakuje.
– To byłby iście spektakularny
pojedynek. Zezwolę na niego – pod warunkiem że będziesz stosował się do moich ostrzeżeń
i trzymał z dala od show do czasu zakończenia twojego okresu zawieszenia.
Dzięki temu zyskam trochę czasu na zbudowanie napięcia w oczekiwaniu na twój
wielki powrót.
Limuzyna podjeżdża pod hotel i
zatrzymuje się przed wejściem, a ja w międzyczasie zastanawiam się nad tymi
warunkami. Bycie z dala od Anny to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę. Odkąd ją
poznałem, nie spędziliśmy osobno ani jednego dnia. Choć ten pomysł w ogóle mi
się nie podoba, wiem, że mam innego wyjścia. Przysięgam jednak na Boga, że
jeśli Rex zacznie jej się w jakikolwiek sposób naprzykrzać, to nikt nie będzie
w stanie ściągnąć mnie z niego w trakcie następnej walki.
– Zrozumiałem – mówię,
otwierając drzwi samochodu i wysiadając. Wyciągam rękę, by pomóc Annie wyjść z
limuzyny. – Chodź, piękna.
Anna trzyma się mnie kurczowo, gdy
zmierzamy w kierunku naszego hotelowego pokoju. Gdy czekamy na windę, całuję moją
kobietę w czubek głowy. Choć sytuacja nie jest zbyt optymistyczna, wiem, że
mogło być jeszcze gorzej.
Mieliście okazję czytać pierwszy tom serii? Macie w planach i ten?
Nie znam jeszcze części pierwszej, ale ten fragment jest naprawdę interesujący, więc chyba poznam. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu. Zapowiada się intrygująca seria.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po 1 część :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze pierwszej części i raczej prędko się za nią nie wezmę. Nie mam czasu teraz na nowe serię, ale fragment ten nawet jest ciekawy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Musiałabym najpierw poznać pierwszą część, a potem zdecydować, co dalej. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś skuszę się przeczytać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Całkiem zachęcający fragment.
OdpowiedzUsuń