Niniejsza powieść to już piąty tom cyklu o podkomisarzu
Antonim Fischerze, któremu niechlubny los stawia na drodze kolejne,
skomplikowane sprawy do rozwiązania. Dla mnie było to pierwsze spotkanie nie
tylko ze wspomnianym bohaterem, ale również z samym autorem. Co więcej, w mojej
czytelniczej karierze również niezwykle rzadko miewam do czynienia z gatunkiem,
jakim jest kryminał retro. Z czym zatem wiązała się dla mnie lektura „Zaśpiewaj
mi kołysankę”? Z wyzwaniem i wielką niewiadomą. Ale że od czasu do czasu, by
uniknąć monotonii, warto zapuścić się w nieznane rejony, postanowiłam
spróbować. Co z tego wynikło? O tym w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Poznań, rok 1922.
Opiekująca się chorą matką ośmioletnia Zośka wychodzi z domu po wodę. Kusząc
się na cukierka oferowanego przez obcą osobę przepada bez śladu. Zdeterminowana
rodzicielka udaje się do jedynego człowieka, który być może będzie w stanie jej
pomóc. Do podkomisarza Antoniego Fischera. Tymczasem sprawa zaginionego dziecka
nie jest jedyną, jaką przychodzi mu się zająć. Niedaleko Starego Rynku, w
śmietniku zostają znalezione zwłoki mężczyzny zajmujące teraz pełną uwagę
policji. Podejrzenia padają na młodego chłopaka widzianego w miejscu zdarzenia,
na pozór nieszkodliwego złodziejaszka Zenusia Brodziaka.
Z kolei kapitan
Felis Mikołajewski próbuje wpaść na trop obywatela Niemiec, któremu powierzono
zadanie dostarczenia istotnych dokumentów. A który od jakiegoś czasu rozpłynął
się w powietrzu. Czy ów człowiek ma coś wspólnego ze sprawami prowadzonymi przez
Antoniego Fischera? Jedno jest pewne, czas ucieka, a na wolności grasuje ktoś,
komu należy się wymiar sprawiedliwości.
KLIMATYCZNE TŁO
DWUDZIESTOLECIA MIĘDZYWOJENNEGO
Poznańskie ziemie,
pełne zróżnicowanego społeczeństwa z odmiennym podejściem do politycznych
spraw, ludzi pochodzących z innych środowisk, dzielonych statusem majątkowym,
środowiskiem pracy, sposobem na życie i językiem. Dwudziestolecie międzywojenne, stukot końskich kopyt, słodkie
kanoldy, nabożeństwo po łacinie i traktat Ryski. Autor zbudował bardzo klimatyczne tło, jak na kryminał retro
przystało, oddające wydźwięk dawnych lat
i to właśnie tutaj uwił akcję swojej powieści, sprawy, z którą muszą stanąć oko
w oko „szkieła”, czyli policjanci. Bazując na własnym detektywistycznym nosie.
Wszak warto mieć na uwadze, że technika kryminalistyczna nie miała wtedy takiego
wachlarza pomocy do zaoferowania, jak to jest we współczesnych czasach. Nie
oznacza to, że jest mniej ciekawie. Wręcz przeciwnie. Przyjemnie i z dreszczykiem jest się zanurzyć w tą historię u boku
Fischera, by móc docierać do sedna sprawy.
TRZY SPRAWY DO
ROZWIĄZANIA
Wielowątkowa
historia, wielotorowe śledztwo, które wymaga czasu i cierpliwości, nieraz
wyprowadzając w pole. Książka, w której nie
brak elementów zaskoczenia i która niesie ze sobą sprytnie zawoalowane
rozwiązanie. Wstrząsająca historia
porwania niewinnego dziecka i ograbiony trup z budzącymi wątpliwość śladami zbrodni. Ugrupowanie złodziei, areszt i plan odbicia
przesłuchiwanego. A pomiędzy tym wszystkim instytucja
policji, pokazana z humorem, ale i próbą utrzymania należnego szacunku. Początek wymaga skupienia, jako że w
grę wchodzi cała paleta osobowości i aż trzy sprawy do rozwiązania. Autor unika chaosu, fabułę buduje na
szczegółach i spokoju. Choć nie ma tutaj dynamicznego tempa rozwoju, nie
można mówić o nudzie. Barwne dialogi,
bogate w gwarę i przypisy zapewniają intrygującą przygodę nie tylko śladami
zbrodni, ale także zamierzchłych lat.
DLA KOGO?
Specyficzny
klimat, angażująca zagadka, świetna kreacja bohaterów. Jednym słowem,
kryminał retro obowiązkowy dla wszystkich wielbicieli gatunku. Żałuję, że nie miałam okazji poznać poprzednich części
cyklu, wtedy z pewnością jeszcze łatwiej byłoby mi wejść w tą historię.
Niemniej jednak proza Ryszarda Ćwirleja zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
To już kolejna pozytywna recenzja tej książki, jaką czytam. Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńMam w planach zapoznanie się z całą serią ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kryminały, a że Poznań bardzo miło wspominam to chętnie przeczytałabym książkę osadzoną w tym mieście :)
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęca. Nie czytałam na razie poprzednich tomów, ale myślę, że jak skończę, którąś moją kryminalną serię, to skupię się na tej.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dawno nie czytałam czegoś w stylu retro, ale troszkę za tym zatęskniłam. Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła, ale jakbym miała sięgać, to zdecydowanie od pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam jeszcze żadnego kryminału retro, ale ten bardzo mnie ciekawi i chciałabym właśnie od tego tytułu zacząć swoją przygodę z gatunkiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Ale fajna zakładka! :) Jestem ciekawa kryminału retro.
OdpowiedzUsuńWiem, że sporo osób chwali, ale ja wciąż nie mogę przekonać się do książek tego autora :) Nie mówię jednak nie, może kiedyś się przekonam :)
OdpowiedzUsuńLata 20 to jeden z moich ulubionych okresow historycznych
OdpowiedzUsuńKsiążka ciekawa, ale nie sięgam raczej po takie książki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chcę przeczytać całą serię :)
OdpowiedzUsuń