Ludzie miewają w życiu wiele przeszkód. Jedni oddają im
przewagę, drudzy z nimi walczą. A stawianie czoła problemom wymaga nieraz
ogromnej cierpliwości i ogromu czasu, tak jak było to w przypadku Lexi i
Austina, bohaterów powieści „Słodki upadek”. Autorka Tillie Cole, dobrze znana polskim
czytelnikom dzięki romansom o łagodniejszym, ale i bardzo mrocznym wydźwięku,
teraz wychodzi naprzeciw z nową propozycją, historią o młodych, ale
naznaczonych piętnem przeszłości ludziach. Historii, która w powieść o miłości
przemyca także wiele innych, wartościowych i poruszających wątków.
Zainteresowani? Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Lexi jest piękną
cheerlederką i tylko ona wie, że pod warstwą pozorów w jej głowie kłębią się
czarne myśli. Dręczące ją lęki, które mogą nawet zabić. Dzielnie stawiając im
czoła nie ma pojęcia o tym, czy choroba tak naprawdę postanowi kiedyś odpuścić
na dobre. I choć wszystko wskazuje na to, że może być lepiej, wróg czyha.
Austin z kolei to przystojny skrzydłowy, dla którego sport stanowi coś więcej
niż wyłącznie hobby. To jego kolo ratunkowe po tym, jak postanowił wyrwać się z
macek przestępczości. Choć wytatuowana na ciele gwiazda nie może tak łatwo
zniknąć. Kiedy los zsyła na nich kolejną próbę, pozwala im się spotkać. Tylko
czy można przynieść komuś ratunek, samemu go łaknąc? Czy tragedia, do której
wszystko zmierza, może mieć swój happy end?
DZIELI ICH
WSZYSTKO, ŁĄCZĄ DEMONY PRZESZŁOŚCI
Już od samego początku autorka piętnuje głównych
bohaterów powieści namacalnymi dramatami,
które jednak nie przypominają naciąganych na siłę problemów. Jeden z nich
nazwałabym wręcz koniecznym do obgadania,
wdzięczna za to, że autorka tak wnikliwie pokazała mi go od strony psychiki
człowieka zmagającego się z chorobą.
Lexi to cheerlederka. Na pozór takie dziewczyny często kojarzą się z
powodzeniem wśród chłopaków, z szalonym stylem bycia i beztroską. Nic z tych
rzeczy. Lexi walczy z wrogiem, który
w jej głowie daje o sobie znać każdego
dnia. Bo przecież największe mroki wcale nie muszą przychodzić z zewnątrz. Austin ucieka przed przeszłością.
Wychowywany przez matkę, bez ojca – który „się nie sprawdził”, tkwił w
środowisku przestępczości, narkotyków
i dalekosiężnych macek mafii, teraz marzy o lepszym życiu. Niestety przeszłość
i zobowiązania lubią dawać o sobie znać. Pochodzą
z innych światów. Czy da się je połączyć? Autorka nakreśliła osobowości
bohaterów realną kreską i na pewno wprowadziła ich w krąg postaci, którym z
czystym sumieniem bardzo kibicowałam.
NARKOTYKI, CHOROBA…
KATASTROFA?
Historia o miłości, o wspólnym stawaniu czoła barierom, o uczuciu, które wynika nie tylko z
pociągu fizycznego, ale przede wszystkim z akceptacji
drugiego człowieka takim, jakim jest. Z autentyczności, szczerości i
wsparcia. I to mnie w tej powieści tak bardzo urzekło. Książce daleko do
przesłodzonych opowiastek, pojawia się tutaj cały szereg wątków równorzędnych,
a wszystko za sprawą demonów, z jakimi zmagają się główne postaci. Jest kwestia
niepewności siebie i poczucia niższości wynikająca z braku wsparcia i odejścia
od macierzystego środowiska. Jest świat
narkotyków, brudnych interesów, - z którego nie tak łatwo się wywinąć. Nie
zabraknie momentów, w których pojawi się wymierzona w postaci lufa. A ten mroczny wydźwięk zostaje
skontrastowany z drugim bardzo ważnym, a jakże rzadko pojawiającym się w
powieściach tego gatunku motywem, jakim jest anoreksja. Tillie Cole udowadnia, że to wcale nie choroba ciała,
ale psychiki. Pokazuje jej
poszczególne etapy, kierunek działania, siłę,
której nie tak łatwo można się sprzeciwić. Stąd książka jest tak autentyczna i
tak angażująca. Cały czas dzieje się coś, co dostarcza odpowiedniej dawki emocji.
TŁO I PODSUMOWANIE
W tle rozgrywki
meczowe, od których tak naprawdę wszystko się zaczyna. Środowisko młodych
ludzi, którzy obierają dla siebie różne
drogi mające potem ogromny wpływ na dalsze życie. Są postaci drugoplanowe
mniej i bardziej dramatyczne, jest spisywany pamiętnik, moralny upadek,
jest cierpienie, nadzieja i nieśmiałe podrygi czegoś głębokiego. Jedna z lepszych
książek autorki, niebłaha, poruszająca, angażująca. Nawet się nie obejrzałam, a
byłam już na końcu. Na pewno jedna z bardziej
wartych uwagi perełek nurtu New Adult.
Recenzja: Słodki dom
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Tym razem propozycja raczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki z nurtu new adult. Będę miała ten tytuł na uwadze.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam. Nie przepadam za takimi.
OdpowiedzUsuńNie zaciekawiły mnie recenzje pierwszych tomów, niektóre nawet zniechęcały, ale na jednym blogu przeczytałam, że można tą serię czytać bez znajomości innych tomów, co może niektórych przekonać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Po Twojej recenzji "Słodkiego domu" zapisałam sobie ten tytuł, ale do tej pory nie miałam okazji przeczytać tej książki. Niemniej, jeżeli będę zadowolona z tej lektury, sięgnę i po "Słodki upadek", bo dzisiejsza recenzja jest również zachęcająca ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie fabuła. Jak będę miała okazję to chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńFajna ta Cole, potrafi naprawdę dobrze pisać :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak byłam w technikum z 10lat temu to oglądałam serial coś w rodzaju rozpoczynania samodzielnego życia przez młodych "Tak czy nie, musisz wybrać sam..."
OdpowiedzUsuńByć może się skuszę :)
OdpowiedzUsuń