„Romans w powieściach to stek bzdur.
Czasem na końcu bohater odchodzi.
A bohaterka zostaje sama i musi na nowo się
pozbierać.”
Mówi się, że stara
miłość nie rdzewieje, choć zarazem ostrzega przy tym, by nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki.
K. Bromberg, autorka poczytnych książek dla kobiet, postanowiła stawić czoła
wspomnianym porzekadłom i zaproponować historię miłości, która choć kiedyś
spisana na straty, otrzymuje od losu drugą szansę. Wszystkie wielbicielki
ognistych romansów oraz słynnej serii Driven
zapraszam na recenzję powieści „Sweet Cheeks. Zapach namiętności”.
ZARYS FABUŁY
Kiedy Saylor
dostaje zaproszenie na ślub faceta, z którym zerwała kilka miesięcy wcześniej,
nie może uwierzyć w jego tupet. I choć nie zamierza skorzystać z okazji i pojawić
się na uroczystości, na wskutek zbiegu okoliczności potwierdza swoją obecność.
Problem w tym, że nie ma partnera, który mógłby jej towarzyszyć.
Nie przypadkiem
wtedy w jej życiu pojawia się Heyes Whitley, przystojna gwiazda Hollywood,
mężczyzna, który mógłby jej pomóc. Mógłby, gdyby nie fakt, że kiedyś sam złamał
jej serce pozostawiając po sobie smak goryczy.
W aurze słodkich
babeczek, magii klimatu ślubu i prawdziwych podrygów uczuć, może zdarzyć się
wszystko. Czy zatem koniec, może oznaczać początek? I czy pierwsza miłość może
być tą ostatnią?
ONI JUŻ SIĘ ZNAJĄ!
Autorka postawiła na narrację
pierwszoosobową, przydzielając prawo do głosu zarówno Saylor, jak i
Hayesowi. Doceniam możliwość wniknięcia w umysł obu bohaterów, co wyrównuje
szanse obdarzenia ich podobnym poziomem sympatii. Ona jest zwyczajną, zranioną kobietą, która po nieudanym związku
musiała zacząć budować swoje życie od nowa. Skłonna do rozmyślań, analizowania, może nie jest typem wyjątkowo
spontanicznej osoby, ale nie ma się co dziwić. Przecież tak wiele przeszła. Z
kolei Hayes mógłby robić za ciacho, które Saylor u siebie wypieka. Przystojny, rozchwytywany, bystry. Nie
poczułam przyspieszonego bicia serca za każdym razem, kiedy drogi tych dwoje
się krzyżowały. Choć poznawanie ich losów okazało się całkiem przyjemne.
LEKKA, MIŁOSNA
PRZYGODA
Rozciągnięta początkowo akcja powieści z czasem zaczyna przyspieszać. Jeśli
więc ktoś przebrnie przez pierwszą połowę, potem jest o wiele lepiej. Jako że
mamy do czynienia z książką o miłości,
nie brak namiętności, romantyczności i słodyczy. Autorka nie skorzystała z
perwersji, za to przyozdobiła dialogi szczyptą humoru. Są nieprzesadzone
emocje, które nie rozbijają serca na kawałki, ale pozwalają na kibicowanie
książkowej parze. W efekcie mamy do czynienia z lekką, nieobciążającą powieścią, przy której można się dobrze
zabawić, ale i szybko o niej zapomnieć.
SWEET W TYTULE –
CO TO OZNACZA?
W tle pyszne babeczki
– te do jedzenia i do obrzucania się nimi, piękne zdobienia, cieknąca po
plecach wanilia i… zepsuty piekarnik. Jednym słowem „Sweet Cheeks”, jako nazwa cukierni, tytuł i wyznacznik kierunku
treści. Jest słodko, ale nie „za” i namiętnie, choć bez przekraczania granic
smaku przeciętnej czytelniczki. Jeśli mam być szczera, to wciąż historia
Rylee i Coltona pozostanie moją ulubioną- biorąc oczywiście pod uwagę wyłącznie
twórczość tej autorki. „Sweet Cheeks” wypada słabiej, choć wciąż myślę, że dla oczekujących odprężenia kobiet spełni
ona swoją funkcję.
wydawnictwo:
Editio Red
kategoria: romans
ilość stron: 363
data wydania: 14
marca 2018
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
To brzmi świetnie! Niby banalnie, a jednak czuję, że ta książka ma w sobie to coś. Mam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest prosta, raczej przewidywalna, ale napisana lekkim piórem, z humorem i fajnymi bohaterami. Czytało się bardzo przyjemnie :)
UsuńMyślę że dam tej książce szansę. Nie potrafię jednoznacznie określić co, ale ma w sobie coś, co mnie kusi.
OdpowiedzUsuńTo jest prosta, lekka i przewidywalna historia. Ale K. Bromber ma lekkie pióro, nie zarzuca wulgaryzmami, za to dzieli humorem. Przez to czyta się szybko i przyjemnie.
UsuńZnów nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńGdyby zbyt wiele było dla Ciebie, miałabym problem z wydłużającą się listów tytułów, na które zawsze brakuje potem czasu :) Wiesz jak to jest. Tymczasem naprawdę polecam Ci sięgnąć po książki Mii Sheridan - "Bez winy" i "Bez szans" - obowiązkowe :)
UsuńLubię lekkie miłosne historie pod warunkiem że nie są za słodkie, a jak piszesz tutaj jest zachowany umiar. Wplotę sobie tę książkę miedzy jakieś powazniejsze powieści
OdpowiedzUsuńKsiążka faktycznie nadaje się jako taki dobry przerywnik pomiędzy czymś głębszym. Ma szansę Ci się spodobać :)
UsuńNic ambitnego, ale czasami lubię zrelaksować się przy takiej książce ;)
OdpowiedzUsuńwww.read-me21.blogspot.com
Tak, masz rację. Książka nie jest ambitna i nie można spodziewać się po niej głębi. Ale jako taki przerywnik, coś odstresowującego - sprawdza się dobrze :)
UsuńBardzo lubię serię "Driven", chociaż nie przeczytałam jeszcze wszystkich tomów. Podoba mi się jak autorka tworzy bohaterów, humor w dialogach i przepiękne cytaty, których można się doszukać całkiem sporo. Nie bardzo natomiast podoba mi się pomysł ze sławną osobą, ale po ostatniej jej książce, którą przeczytałam czyli "Sweet Ache", w której też bohater był osobą sławą, nie mam problemu by zaufać autorce, bo wiem że pisze przemyślanie i dobrze. "Sweet cheeks" przeczytam na pewno. Może nie wezmę się za nią od razu, ale z czasem z pewnością. Po za tym chcę przeczytać wszystkie jej książki :D
OdpowiedzUsuńJa również średnio przepadam za sławami w tego typu książkach. Ale K. Bromberg pisze tak, że jakoś przestaje mi to przeszkadzać. Może podczas czytania nie targało mną setki emocji, ale książka okazała się całkiem przyjemna. Takie 7-/10.
Usuń