„Życie jest jak piosenka, kończy się
dokładnie w momencie, w którym stwierdziłeś, że chciałbyś posłuchać jej jeszcze
raz.”
Dziewczyna tkwiąca w toksycznym związku i chłopak,
piekielnie zraniony przez niesprawiedliwą przeszłość. Los chciał, że pewnego
dnia spotkali się w tym samym miejscu. Nie planowali się zakochać walcząc z
zalążkami uczucia. Miłość jednak nigdy nie pyta o zgodę. Przychodzi siejąc
zamęt i przewracając życie do góry nogami. O mocy pocałunku, o pewnej
przygodzie, która zaczęła się w momencie, w którym miała zakończyć, o nadziei
na szczęście i o muzyce opowiada książka „Nakarmię cię miłością” autorstwa Anny
Dąbrowskiej. Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY:
Tobiasz, młody
chłopak, zdążył już poznać smak gorzkiej strony życia. Smutne wspomnienia
wyniesione z rodzinnego domu okazały się niczym w porównaniu z miłosnym
rozczarowaniem, w trakcie którego utracił coś więcej, niż zaufanie do ludzi i
sens życia. Oszukany, sparzony, uprzedzony, niezdolny do uczuć poznaje Laurę,
niewinną, młodą dziewczynę, która tego wieczoru wyjątkowo zbyt dużo wypija.
Wykorzystując jej stan i upokarzając ją nie ma jednak pojęcia, że krzywdzi
tkwiącą w niezdrowym związku osobę, kogoś, kto potrzebuje pomocy, ale i też może
tę pomoc zaoferować. Ich niefortunnie rozpoczęta znajomość wcale jednak nie
kończy się tam, gdzie większość takich relacji postawiłaby na finał. Los bowiem
ma dla nich przygotowany własny plan i podaruje im kolejną szansę. Pytanie
tylko, czy będą gotowi ją przyjąć?
ANALIZA:
„Nakarmię cię miłością” to nie tylko historia o rodzącym
się uczuciu. To powieść o dorosłych
ludziach, którzy właśnie dojrzewają – dojrzewają do miłości. Tobiasz nosi w
sobie pokłady negatywnych doświadczeń. Daleko mu do grzecznego chłopca, bo
przeszłość nauczyła go twardej walki o przetrwanie i wyzbyła nadziei na lepszy
czas. Ślepy na wskazówki losu, próbujący podtrzymywać rodzinny spadek,
skrywający wspomnienia o uśpionych demonach uzależnienia. Z kawałkiem lodu
zamiast serca, upycha własne boleści pod maską wrażliwego muzyka. A jednak autorka dość szybko, może nawet aż nazbyt, pozwala
mu wyjść z gęstej mgły i wkroczyć na właściwy tor. To moje jedyne
zastrzeżenie, bo cała kreacja tego bohatera bardzo przypadła mi do gustu.
Podobną sympatią obdarzyłam Laurę, naprzemienną narratorkę tej powieści i jednocześnie jej
główną bohaterkę. Przez pewien czas nieco naiwna, z pewnością wrażliwa, życzliwa, dobra. Zwykła i
niezwykła dziewczyna. Osoba, z którą łatwo się identyfikować i do której trudno
byłoby odczuwać jakąkolwiek awersję. Wielki plus za postać, która nie jest miss
pięknością wywołującą ślinotok u wszystkich drugoplanowych bohaterów płci
męskiej. Można? Można. Pani Aniu,
dziękuję za naturalną Laurę.
Historia Tobiasza i Laury nie kończy się na kwestii
dotyczącej ich uczucia. W tle ich relacji przewijają się bowiem codzienne i niecodzienne problemy
zaczynając od niełatwego dzieciństwa czy zdziwaczałych relacji rodzinnych,
kończąc na braku pracy i nieudanych związkach. Dobry wstęp, który zaangażował mnie naprawdę mocno pozwolił mi
przetrwać nieco cukierkowy środek
tej powieści, w którym akcja trochę przysnęła. Przy końcu jednak autorka funduje niezły impuls, dzięki któremu napięcie
sięga zenitu, a wyczekiwana kulminacja wynagradza wszystkie, drobne niewygody.
Podoba mi się styl Anny Dąbrowskiej, pomysł na tę książkę
i zrównoważona ilość dialogów oraz opisów. Nie zanudziłam się więc nużącymi
zapychaczami stron, nie narzekałam na brak wspomagających wyobraźnię detali,
było wszystkiego w sam raz. Chętnie
przeczytałabym kolejną powieść tej autorki, ponieważ jej proza z pewnością
zmierza w bardzo dobrym kierunku. Potrafi chwycić za serce, rozczulić,
wywołać na twarzy grymas smutku i współczucia. Były emocje, były wrażenia i
satysfakcjonujący finał.
PODSUMOWANIE:
Książkę podsuwam
pod nos wielbicielom love stories wrzuconych do kotła ludzkich dramatów.
Niezobowiązująca, przyjemna, chociaż nie w każdym fragmencie lekka. Fajna
historia na każdą porę roku, bez irytujących bohaterów, ale i przesadnie
rozdzierających duszę wydarzeń. To taka powieść, której schemat i zakończenie
da się przewidzieć, ale która potrafi chwilami zaskoczyć. Być może nie „must
have” roku, a jednak taka, której akurat ja poświęconego czasu nie żałuję.
A Wy, dacie jej szansę?
moja ocena: 6+/10
wydawnictwo: Zysk
i S-ka
ilość stron: 351
data wydania: październik 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Przez chwilę myślałam, że mowa o piosenkarce ;) a tu proszę, ZYSK i S-ka, z którym kiedyś współpracowałam :) Niestety nie przekonam się do tej propozycji, nie lubię smutnych, ludzkich historii i powielonych motywów :(
OdpowiedzUsuńDzisiaj ta książka mnie prześladuje. Czytam same pozytywy o niej. Chętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie jestem do końca przekonana do tej lektury. Chyba na półce czeka zbyt wiele powieści do przeczytania na już...
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, jestem ciekawa Tobiasza tego mężczyzny bez serca :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawa, ale sama książka raczej by mnie nie wciągnęła. Myślę, że chyba po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że książka nie ma irytujących bohaterów. Ja coraz częściej trafiam na takie postaci, które ogromnie mnie wkurzają. Dam tej pozycji szansę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa miałam ochotę na tę książki, ale jakoś tak mnie ciekawi coraz mniej. Ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuń