wtorek, 2 czerwca 2020

Pierwszy rozdział: "Vincent" - Sarah Brianne.
Zapowiedź.


Drugi tom jednej z najbardziej wyczekiwanych w Polsce serii mafijnych!

Vincent jest nieobliczalny!

Piękne, niebieskie oczy i niesamowity wygląd sprawiają, że Vincent ma każdą panienkę na zawołanie. Z całej ekipy Nero to on jest najbardziej nieobliczalnym i porywczym mężczyzną. Kiedy widzi w lokalu swoją przybraną siostrę oraz jej przyjaciółkę w towarzystwie obcych facetów, wpada w szał, nie wiedząc, dlaczego tak bardzo jest zły na Lake – przyjaciółkę przybranej siostry.
Lake skrywa pewien sekret. Nie może się doczekać, aż wyjedzie na studia, uciekając tym samym od koszmaru i tajemnicy związanej z domem jej matki. Sprawa z Vincentem tylko wszystko komplikuje. Mimo że na jego widok uginają się pod nią nogi, Lake dobrze wie, że ten mężczyzna nigdy nie będzie jej wierny. Jakby tego było mało, bardzo ją zranił więc teraz jedyne, co do niego czuje, to czysta nienawiść.
Lake już prawie uciekła. Już prawie czuje smak wolności, jednak błąd popełniony przez jej ojca sprawia, że dziewczyna trafia dokładnie tam, gdzie nigdy nie chciała się znaleźć prosto w objęcia mafii, do świata, który dla Vincenta jest domem.


ROZDZIAŁ PIERWSZY

Witamy w Czeluściach Piekła

Lake zamknęła oczy, słysząc dźwięk metalu, a dokładniej tłumika samochodu, ciągniętego po chodniku. Jej ojciec miał starego cadillaca, który z pewnością powstał przynajmniej w latach osiemdziesiątych i któremu przydałaby się gruntowna naprawa. Kompletny śmieć.
Jakimś cudem ojcu zawsze udawało się naprawiać go na tyle, żeby w dalszym ciągu jeździł. Jej tata używał do tego części z najróżniejszych samochodów, a niektóre nawet sam robił. Lake mówiła na to auto Frankenlac.
Ojciec mógłby kupić jakiś samochód wyprodukowany między 1981 a 2014 rokiem, ale nie. Wolał przeznaczać pieniądze na inne rzeczy. No, na przykład na stawianie na jakiegoś konia albo rzucanie żetonów na środek stołu do pokera.
Chociaż ojciec Lake był hazardzistą poziomu dwunastego w skali Richtera, to za nic w świecie by go nie zmieniła, ponieważ Lake zbyt dobrze znała drugą stronę medalu.
Pokręciła głową, nie chcąc myśleć o czekającym ją weekendzie. Większość nastolatków cieszyłaby się, że to już piątek, ale nie ona. Nie, dla niej weekendy były kompletną torturą. Dosłownie.
Jej ojciec w końcu dojechał na miejsce i zaparkował samochód.
– Dobra, dzieciaku. Miłego dnia. Do zobaczenia w poniedziałek.
Lake odwróciła wzrok od ludzi stojących nieopodal i wpatrujących się w samochód, i spojrzała na uśmiechającego się do niej ojca.
– Tobie też, tato. Do zobaczenia w poniedziałek. – Kończąc zdanie, posłała mu wymuszony uśmiech.
Lake otworzyła drzwi i wyszła z samochodu, chwytając swoją torbę.
– Kocham cię, dzieciaku.
Tym razem Lake nie musiała zmuszać się do uśmiechu.
– Ja ciebie też, tato.
Po zamknięciu drzwi przyszedł czas na kolejną dawkę dźwięku metalu, ocierającego się o chodnik. Popatrzyła przez chwilę za oddalającym się samochodem ojca, po czym w końcu odwróciła się i stanęła twarzą w twarz ze znaczącymi spojrzeniami nastolatków. Naprawdę nie było tak źle, jak mogłaby się spodziewać; zawsze mieli ciekawsze rzeczy do obgadania. Nie wspominając już o ich mocno ograniczonej zdolności do koncentracji.
Otóż Lake nie była popularna ani niepopularna; była po prostu… cóż, Lake.
Bum!
Po chwili kompletnej ciszy powietrze wypełniło się głośnym śmiechem i czarnym dymem wydobywającym się spod maski samochodu jej ojca. Lake spuściła wzrok i naciągnęła kaptur na głowę, próbując ukryć twarz.
Świetnie. Nie mogło być gorzej, co? Ruszyła przez parking, klucząc między ludźmi i samochodami.
Lake usłyszała zbliżającą się do niej głośną muzykę. Odwróciła głowę i zobaczyła dużego białego jeepa jadącego w jej stronę. Musiała odskoczyć, żeby uniknąć zderzenia z pojazdem, który zatrzymał się z piskiem opon.
Lake stała, zszokowana tym, jak blisko było wypadku, czując jak serce łomocze jej w piersi. Jeszcze zanim z jeepa wysiadły cztery dziewczyny, Lake dobrze wiedziała, kto go prowadził.
Ashley. Ciężko było jej wypowiedzieć to imię nawet w myślach.
– O bosz. Kompletnie cię nie widziałam – powiedziała sarkastycznie Ashley, chichocząc.
Lake postanowiła skorzystać z tej wspaniałej okazji i jej odpyskować. Coś takiego nie zdarzało się zbyt często.
– O bosz. Naprawdę? Może powinnaś sprawić sobie okulary. Szybko, ile palców widzisz? – Lake pokazała Ashley środkowy palec i usłyszała przytłumione śmiechy.
Aschley skrzywiła się, po czym powiedziała najgłośniej, jak mogła:
– Przykro mi, ale nie znam języka ludzkich śmieci.
Właśnie tak spora część świata postrzegała Lake – jako śmiecia. A dokładniej - ludzkiego śmiecia.
Lake po prostu stała, patrząc na piskliwie śmiejące się dziewczyny. I właśnie wtedy zdała sobie sprawę z tego, że jednak mogło być gorzej.
Postępując wbrew zdrowemu rozsądkowi, postanowiła iść dalej. Miała nadzieję, że później nie pożałuje swojego wybuchu, choć w tamtej chwili była z siebie dumna i postanowiła się tym cieszyć. Przynajmniej póki co.
Kiedy Lake zbliżyła się do drzwi wejściowych szkoły, spojrzała na żółty napis wyróżniający się na tle ceglanej ściany: „Witamy” wiszące tuż nad słowami „Liceum Eastern Hills”. Według niej powinni tam umieścić raczej coś w stylu: „Witamy w Czeluściach Piekła”.
W końcu była w ostatniej klasie – dzięki Bogu – i właśnie zaczynał się pierwszy tydzień po przerwie świątecznej.
W szkole przywitało ją ciepło. W Kansas City, Missouri, było zimno, a ciepło produkowane przez budynek przyjemnie odmrażało jej nos i policzki.
Gdy dotarła na pierwszą lekcję tego dnia, chemię, od razu usiadła na swoim miejscu i jak tylko jej tyłek dotknął krzesła, rozbrzmiał dzwonek zapowiadający początek lekcji.
Lake spojrzała na puste krzesło stojące obok niej, kręcąc z uśmiechem głową. Dzień w dzień.
Przez kolejne pięć minut wpatrywała się w zegar, nie słuchając nauczyciela, aż w końcu usłyszała, jak ktoś otwiera drzwi i zobaczyła w nich brunetkę, która próbowała cicho zająć miejsce, licząc na to, że jej nie zauważono.
Siadając obok Lake, dziewczyna wyszeptała:
– Myślisz, że zauważył?
– Codziennie przychodzisz spóźniona, Adalyn – oznajmił nauczyciel, przerywając swój wywód w połowie zdania, żeby skomentować spóźnienie uczennicy.
– Nom – odpowiedziała Lake, mamrocząc cicho pod nosem.
Adalyn zrobiła długi wydech i zaczęła opowiadać swoją historię.
– Przepraszam, proszę pana. Widzi pan, miałam okropny tydzień, ponieważ Bóg postanowił ukarać wszystkie kobiety za to, że Ewa zjadła jabłko. A teraz, kiedy odwiedziła mnie ciotka…
– Okej, rozumiem. – Pan Wade uniósł dłonie, poddając się.
Lake z całych sił starała się nie roześmiać. I właśnie dlatego jest moją przyjaciółką.
Ona i Adalyn przyjaźniły się od pieluch. Ich ojców łączyła profesja, więc matka Adalyn często pilnowała małej Lake, kiedy jej rodzice chcieli gdzieś wyjść. No, zanim się rozeszli.
Na początku, gdy lata wcześniej rodzice Lake się rozstali, spędzała po tydzień u każdego z nich. Lecz wtedy jej matka znalazła sobie faceta, którego poślubiła zaledwie po kilku miesiącach. Po tym wszystkim Lake w ciągu tygodnia mieszkała u ojca, a w weekendy u matki.
Lake potarła skronie, starając się nie myśleć o nadchodzącym weekendzie. Nie myśl o tym, bo sobie zniszczysz dzień.
Dopóki nie zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia, była wolna. Później mogła zacząć się dołować.
Drryń.
– Wow, kiedy oni w końcu naprawią ten żałosny dzwonek? – zapytała Adalyn, wstając i rozprostowując kości.
Lake nie mogła uwierzyć w to, że lekcja już dobiegła końca.
– Adalyn, wiesz, że chodzimy do szkoły publicznej, prawda?
Adalyn oparła rękę na biodrze.
– I co z tego? Moi rodzice płacą podatki.
– Chwila, a pieniądze podatników idą do szkół? – zwątpiła Lake.
– A skąd mam to wiedzieć? Pewnie utrzymują się z pieniędzy od rządu.
Lake rozejrzała się po brudnej sali.
– No, masz rację. – W końcu wstała i razem z przyjaciółką wyszła z sali na równie brudny korytarz.
Kiedy zatrzymały się przy swoich szafkach, Lake wprowadziła kod i otworzyła drzwiczki, po czym zaczęła opróżniać torbę, którą następnie wypełniła innymi rzeczami.
– Och, spójrz! W naszą stronę zmierza diablica i muszę powiedzieć, że wygląda na bardziej niezadowoloną niż zwykle. – Adalyn zatrzasnęła szafkę i oparła się o nią, przybierając swój najbardziej sukowaty wyraz twarzy.
Lake zrobiła to samo, starając się wyglądać równie „sukowato” co jej przyjaciółka. Prawdopodobnie w ogóle mi to nie wychodzi.
– Pewnie dlatego, że rano pokazałam jej środkowy palec, kiedy próbowała mnie przejechać.
Adalyn wybuchnęła śmiechem.
– Z czego się, kurwa, śmiejesz, suko? – powiedziała Ashley, przerzucając włosy przez ramię.
Adalyn z trudem wydobywała z siebie słowa, zanosząc się śmiechem.
– Po prostu próbowałam sobie wyobrazić twoją brzydką twarz, kiedy Lake pokazała ci środkowy palec. – Kiedy Ashley skrzywiła się, Adalyn dodała – O, chwila, jest!
Nie śmiej się, nie śmiej się. Lake się zaśmiała.
– Sama się o to, kurwa, prosisz, co, siostrzyczko? Nie chciałam psuć ci zabawy, ale powinnaś wiedzieć, że mamusia wychodzi dzisiaj na miasto.
Lake przytrafiło się coś najokropniejszego na świecie – jej mama poślubiła ojca tej diablicy, więc Ashley była jej przybraną siostrą.
Jej matki miało nie być cały wieczór, co oznaczało… Kurde, nie, nie, nie, nie, nie.
Patrząc na sadystyczną twarz Ashley, Lake poczuła, że musi coś szybko wymyślić.
– Przykro mi, ale ja i Adalyn coś już sobie zaplanowałyśmy.
Ashley próbowała nie zakrztusić się od śmiechu.
– Ta, jakbyście w ogóle gdziekolwiek wychodziły, suki.
Lake miała już dość wszystkiego, co wydarzyło się tego dnia. Chciała postawić się Ashley.
– No to mam nadzieję, że będziesz się dzisiaj świetnie bawiła w domu, kiedy ja i Adalyn pójdziemy do Poison.
Gdy Ashley i jej przyjaciółkom opadły szczęki, Lake uśmiechnęła się szeroko. Raz w życiu udało jej się kompletnie uciszyć Ashley.
A teraz czas zwiewać!
Lake nie była głupia; wiedziała, kiedy należało spadać. Szczególnie, kiedy ma się do czynienia ze złem. Złapała Adalyn za rękę i przepchnęła się z nią tuż obok zszokowanej Ashley.
– Eee… Lake, kiedy postanowiłyśmy tam pójść? – Twarz Adalyn wyrażała kompletne zdumienie.
Lake od razu pożałowała swoich słów.
– Nie mogłam nic na to poradzić. Po prostu wyrzygałam te słowa! – W końcu doszło do niej to, co się wydarzyło i zaczęło jej odbijać. – Musimy tam pójść. Wiesz, że ona cały czas siedzi na Facebooku i będzie śledziła nasze tablice!
Każda dziewczyna z ich szkoły chciała pójść do Poison, czyli horrendalnie drogiego klubu dla nastolatków, tylko po to, żeby wstawić post na Facebooka. Jednakże większości dziewczynom nie pozwalano chodzić do tego pełnego napalonych ludzi miejsca, a nawet jeśli mogły, to nie potrafiły znaleźć sobie kogoś, z kim mogłyby pójść. Chłopcy ze szkoły publicznej albo byli na to zbyt spłukani, albo nie chcieli marnować pieniędzy na dziewczyny, jeśli nie mieli pewności, że na koniec randki będą coś z tego mieli.
– Słuchaj, wiesz, że z chęcią bym je zgasiła i poszła do Poison, ale skąd, do cholery, weźmiemy pieniądze na to, żeby się tam dostać? Wiesz, że rodzice kupili mi nowy telefon i ubrania tuż przed rozpoczęciem semestru, więc nie dadzą mi szybciej kieszonkowego. – Zaczynało jej odbijać – tak samo jak Lake.
Jest jeden sposób na to, żeby się tam dostać…
Lake przystanęła i złapała swoją przyjaciółkę za ramiona.
– Adalyn, jak bardzo mnie kochasz?

Macie tę książkę w planach?
PREMIERA: 24 czerwca 2020

5 komentarzy:

  1. Miłośników gatunku i serii na pewno cieszy ta wiadomość. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się interesująco. Poczekam na pierwsze recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie przeczytałam tomu pierwszego. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie chwilę nad tym podywaguję, ale kto wie, kto wie. Nie mogę powiedzieć, żeby mnie super przyciągało, ale też nie odpycha. Ładny styl pisania

    OdpowiedzUsuń
  5. Fragment ciekawy. Nie znam tej serii. I ja poczekam na recenzje.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...