Męscy potomkowie rodu de Vincent są diabelsko przystojni
i szalenie niebezpieczni. Nic więc dziwnego, że nadano im pseudonimy wyjęte
żywcem z piekielnych czeluści. Pierwszy tom serii o niezwykłych braciach,
„Lucyfer”, nie tylko wywołał we mnie całą gamę emocji, ale także zachwycił
klimatem, bohaterami, pomysłem na akcję, która nie stroni ani od miłosnych
uniesień, ani od smaczku grozy. Tymczasem na rynku wydawniczym zagościł drugi z
braci, „Gabriel”. Czy w hermetycznym środowisku pewnej tajemniczej posiadłości
zadomowi się kolejna kobieta? Czy zdobędzie serce któregoś z de Vincentów?
ZARYS FABUŁY
Kiedy matka
Nicolette Besson, trudniąca się w domu de Vincentów kobieta, podupada na
zdrowiu, dziewczyna powraca do posiadłości by jej dopomóc. Nigdy nie pomyślałaby, że przyjdzie taki moment, kiedy ponownie
przekroczy próg przeklętego domu braci. Wszak to właśnie tutaj została zraniona
przez samego Gabriela, chłopaka, który po pewnym zażyłym zajściu potraktował ją
jak śmiecia.
Kiedy Gabriel po
latach przerwy widzi dziewczynę, z którą połączyła go niegdyś więź, przekonuje
się, że Nikki zdążyła dojrzeć i nie jest już tą niepozorną istotą z
przeszłości. Próbując sprzeciwić się targającym nim uczuciom musi mieć w
świadomości to, że droga tej miłości z pewnością nie będzie łatwa. Wszak Nikki
jest służącą rodziny, rodu, nad którym od lata wisi niechlubna klątwa. W
momencie, gdy Gabriel przekonuje się, że dziewczyna znajduje się w
niebezpieczeństwie, zrobi wszystko, żeby ją ochronić.
DRUGI Z BRACI I
DZIEWCZYNA Z PRZESZŁOŚCI
Wie pani Armentrout jak budować postaci chwytające za serce, oj wie. A już na
pewno przy okazji serii o tajemniczej posiadłości w Luizjanie. Kolejny z braci
rodu złapał mnie za serce, młody de Vincent, Gabriel vel Demon w przeszłości okazał się prawdziwym dupkiem. Z
jednej strony człowiek potrafiący okazać
pomoc i przyjacielską duszę, z drugiej jest nieco nieprzewidywalnym i dopiekającym draniem z kawałkiem lodu
zamiast serca. Która z masek jest tylko warstwą pozorów, a która prawdziwym
obliczem? Nicolette z kolei to uczynna i
kochająca córka, która właśnie przyjechała wesprzeć swoich rodziców. To
jednak też dorosła już kobieta, która wreszcie dojrzała fizycznie i przyciąga męskie spojrzenia. Potrafiąca wiele
znieść, stawiająca czoła upokorzeniom. Żadne z nich nie zostało wyidealizowane
i choć w trakcie czytania ma się poczucie wyjątkowości
postaci, pozostają one zachowane w ramach wiarygodności.
Tak, że za ich udziałem ciarki pojawiają się na rękach, ale są oznaką wyłącznie
pozytywnych wrażeń.
MIŁOSNE PRZESZKODY
Na głównym planie książki staje miłosna relacja, która miała już kiedyś swój trudny początek. Stąd
zdążyła wzbogacić się o mury i uprzedzenia.
Nikki miała już okazję przekonać się, jak boli upokorzenie, Gabriel z kolei doświadczył, jak smakują wyrzuty sumienia. Teraz mogliby zatem
startować z czystą kartą, ale nie jest to takie proste. Po pierwsze muszą sobie
wiele wyjaśnić, po drugie, nie są sami. W tle, niczym cień, podąża za nimi klątwa rodu i osoby trzecie, które nie
zawahają się zadziałać na wiele nieprzewidywalnych sposobów.
WĄTKI POBOCZNE I
ŚLADY POZOSTAŁYCH CZĘŚCI
Dzięki bohaterom drugoplanowym, książka została
wzbogacona o kilka wątków pobocznych
i to wcale nie tych kreowanych na siłę, jakby odspojonych od reszty akcji.
Tutaj wszystko pięknie łączy się w jedną,
absorbującą historię. Pojawia się pewna uciążliwa
kobieta, która nieraz obierze sobie za cel uprzykrzanie Nikki życia,
pojawia się sekret, przez który
pracownicy posiadłości de Vincentów zrezygnowali ze swoich stanowisk. Jest
śmierć ojca, a więc i depczący po piętach komisarz,
jest Lucjan ze swoją ukochaną – jako
gratis dla fanek poprzedniej części. Jest i Devlin, dający się we znaki, mroczny trzeci brat, na opowieść o
którym już zacieram ręce. Tak mocno, że aż bolą. Oby nie trzeba było długi
czekać.
PODSUMOWANIE
Historia łączy w sobie wyraziste elementy romansu, bez zbędnego zarzucania wielu stron
scenami zbliżeń, z klimatem tajemnicy,
ale i śladami paranormalnych zdarzeń, które od czasu do czasu niepokoją
bohaterów i budzą czujność czytelnika. Jennifer L. Armentrout miała rewelacyjny
pomysł na tę serię, o czym przekonuję się drugi już raz i w pełni go wykorzystała, wstrzeliwując się z kompozycją pomysłów
tworzącą książkę oryginalną i tak
wciągającą, że trudno odmówić sobie przyjemności sięgnięcia po kolejną i
kolejną stronę. Choć drugi tom cyklu może funkcjonować jako samodzielna historia, radzę jednak zacząć
od Lucjana. Seria jest na tyle
dobra, że nie szkoda czasu na żadną jej stronę. Żadna fanka wyjątkowych romansów nie będzie zawiedziona.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Filia.
Dobry romans od czasu do czasu to jest to.
OdpowiedzUsuńCały czas pierwszy tom przede mną. Wszyscy bardzo chwalą, więc na pewno go sobie nie odpuszczę. Bardzo ciekawi mnie ta oryginalność. W romansie bardzo trudno o nią. :)
OdpowiedzUsuńMuszę poznać jeszcze pierwszą część. 😊
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że byłaby to propozycja dla mnie :)
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńŚrednio mnie ciekawi ta książka. Kiedyś czytałam "Obsydian" i jakoś specjalnie mnie nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony kusi mnie ta seria, ale z drugiej strony mam teraz inne książki w planach. Myślę jednak, że za jakiś czas mogłabym dać jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, na wakacje w sam raz :)
OdpowiedzUsuń