czwartek, 15 października 2020

"Zwyczajne cuda" - Agnieszka Jeż.
Samotni w święta? Zawsze jest nadzieja.

Każdego roku nadchodzi taki czas, kiedy ludzie ze zdwojoną siłą czynią rachunki sumienia. Czas, kiedy szykują się spotkania z bliskimi, kiedy pomimo świątecznego zakupowego szału myślimy nie tylko o sobie, ale przede wszystkim o innych. Dla wielu to jednak wprost przeciwnie, czas samotności. Chwile, kiedy najdotkliwiej odczuwa się brak bratniej duszy u swojego boku. W obu przypadkach jednak spływają na człowieka refleksje i nie brakuje ich także w życiu bohaterów nowej powieści Agnieszki Jeż – „Zwyczajne cuda”, która w świąteczną książkę wplotła różne życiowe scenariusze i obraz magii zaklętej w tym, co prozaiczne i zwykłe. Bo przecież nie trzeba szukać jej daleko, ona czasami bywa na wyciągnięcie ręki. Zapraszam na recenzję.

ZARYS FABUŁY

Marta pracuje w bibliotece, a książki, które chętnie czyta przewijają się w wielu dziedzinach jej życia. Samotna, dzielnie znosząca humory zgorzkniałej matki, chciałaby w końcu znaleźć tą wyjątkową miłość, na którą czeka. Ale chociaż próbuje, na horyzoncie brak odpowiedniego kandydata, z którym byłaby w stanie znaleźć wspólny język.

Krzysztof, szef grupy badawczej, już wkrótce dobrnie do czterdziestki. Spełniający się zawodowo każdego dnia wraca jednak do pustego domu, w którym coraz bardziej odczuwa brak towarzystwa drugiej osoby. Kiedy w jego życiu pojawia się szalona i pełna namiętności Iga, wiele się zmienia. Ale czy w prawdziwej miłości chodzi tylko o pożądanie?

Jedno ogłoszenie. Wiele historii. Jedna magia chwili i jedno spojrzenie. Nadchodzi czas świąt, kiedy cuda, nie te wyszukane, ale zwyczajne, czekają na nas za rogiem.

ZWYCZAJNI, SAMOTNI LUDZIE

Bohaterami tej powieści zostają zwyczajni, prości ludzie. Takich, których możemy spotkać na ulicy – na co dzień. Tacy, jak my. Marta, bibliotekarka, relaksuje się przy rozmowach w klubie czytelniczym, z kolei ciśnienie skutecznie podnoszą jej spotkania z matką – wiecznie czyniącą jej wyrzuty kobietą, która zdaje się winę za swoje niepowodzenia zrzucać na barki córki. Marta nie oczekuje od życia zbyt wiele. Chciałaby miłości, z wymarzonym Hugh Grantem, który potrafiłby ją rozumieć. Chociaż coraz bardziej wątpi, bo każdy kolejny mężczyzna zdaje się przynosić porcję rozczarowania. Z kolei Krzysztof nie może uwierzyć, jak szybko płynie czas. Dopiero co odebrał dyplom, a tu czterdziestka na karku. Oczarowany przypadkowo spotkaną Igą, a właściwie jej łóżkowymi zdolnościami, chciałby jednak od życia czegoś więcej: ciepła, uczuć na stałe – nieskupionych wyłącznie na seksie. Myślę, że autorka wprowadziła w karty powieści takie postaci, w których każdy z nas może dojrzeć cząstkę siebie.

SŁODKO-GORZKA, O MIŁOŚCI, NADZIEI I WARTOŚCIACH

Agnieszka Jeż stworzyła ciepłą, ale niosącą ze sobą także i gorycz historię pełną ludzkich rozterek, oczekiwań, nadziei i problemów. To nie jest jedna z tych uroczych, ckliwych i słodkich, a przy tym mało życiowych książek. Tutaj czytelnik spotyka się z namacalną samotnością, z wartościami będącymi ponad to, co materialne. Jest miłość, ale nie ta idealna, której na próżno szukać w naszym otoczeniu, są randki – mniej czy bardziej trafione, rodzinne więzi, skrywane zazdrości, są wzloty i upadki. A wszystko to dekorowane wątkiem książek, rozmowami na ich temat – w końcu główna bohaterka to bibliotekarka z powołania.

ŚWIĘTECZNY KLIMAT

W tle przewija się klimat świąt. Z jednej strony nieco tonowany brakiem początkowego zapału bohaterów, z drugiej zdolny do tego, by ostatecznie się przebić. Działalność fundacji prężnie działających w tym czasie, przygotowania prezentów, planowane odwiedziny bliskich i pojedyncze płatki białego puchu, których tak wyczekujemy w tym szczególnych, grudniowych dniach. Z magią codzienności, ukrytą nie w szklanej kuli czy pod magiczną różdżką, a w postaci ogłoszenia, które może wiele zmienić, pozornie niewinną pomyłką i ukradkowym spojrzeniem mówiącym wszystko!

PODSUMOWANIE

Powieść obyczajowa, słodko-gorzka, o miłości – a właściwie poszukiwaniach tego uczucia, bez wielkiej namiętności, pełna oczekiwań, ciepła, finalnie rozpalająca serce i niosąca nadzieję. Na święta, z magią ukrytą w rzeczach codziennych. Są rodzinne niesnaski, jest doskwierająca samotność, jest motywacja do działania. Nie znajdziecie tutaj sztuczności. Prawdziwa lektura, z akcją raczej wolno posuwającą się do przodu – docelowo, niezanudzającą i przemycającą w życie czytelnika emocje. Polecam na wyciszenie.

wydawnictwo: Filia
kategoria: powieść obyczajowa – świąteczna
ilość stron: 336
data wydania: 14 października 2020

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Filia.

8 komentarzy:

  1. Lubię słodko-gorzki książki. Z chęcią po nią sięgnę. Widziałam ją już na Legimi.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezbyt często sięgam po świąteczne książki, ale może uda mi się jakąś tym razem przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tego typu powieści, więc i tej nie odmówię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna okładka, aż mam przez nią ochotę na lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam plan ją przeczytać bliżej świąt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bibliotekarka bohaterką książki? Biorę w ciemno! Jak przedstawicielka tego zawodu ciekawa jestem jak została ona pokazana ;). A i zaciekawiło mnie, że to słodko-gorzka powieść, bo z reguły książki świąteczne są wręcz przelukrowane, więc to taka miła odmiana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię powieści tej autorki. "Zwyczajne cuda" są na mojej liście, która jest bardzo długa. Wcześniej, czy później na pewno ją kupię.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...