Seria Made Men autorstwa Sarah Brianne to jedna z tych, które wpisują się w krąg powieści mafijnych. Sięgając po pierwszy i drugi tom zdążyłam zauważyć, że poziom poszczególnych części bywa zróżnicowany, z tym większą adrenaliną sięgnęłam zatem po trzeci i czwarty tom nie mając pojęcia czego tak naprawdę się spodziewać. „Chloe” to niedługa lektura, czy jednak wartościowa i warta uwagi? Postaram się opowiedzieć Wam o jej plusach i minusach, bo niewątpliwie udało mi się wyłapać i jedne i drugie. Na tą recenzję zapraszam jednak przede wszystkim tych, którzy mają już za sobą Nero i Vincenta, ponieważ całość nierozerwalnie się ze sobą łączy.
ZARYS FABUŁY
Budzi się w szpitalu nosząc w sobie piętno bólu. Ktoś ją zranił. Ktoś stoi za jej krzywdą. Ktoś ją oszpecił. Nosi blizny, które u jej bliskich budzą obrzydzenie. A ten, który powinien ją wspierać, wmawia jej tylko jedno. To był wypadek samochodowy. Czyżby? W chwili kryzysu na horyzoncie pojawia się dwóch mężczyzn, którzy mogą ją uratować. Żołnierz Amo i Lucca. Niełatwo jednak zaufać nosząc w sercu tak wielki uraz. Niełatwo przełamać strach. Ostatnim przecież, czego trzeba Chloe, są mężczyźni mafii….
SKRZYWDZONA DZIEWCZYNA
Książka rozpoczyna się obrazem przestraszonej i skrzywdzonej dziewczyny i taka też wizja Chloe ciągnie się przez całą powieść. Pokiereszowana przez życie, niewspierana przez bliskich, z przyjaciółką, która zdaje się podzielać jej historię i toksycznym szkolnym tłem. Tragiczny wypadek, niejasne intencje ojca, który zdaje się być dla niej raczej utrapieniem, aniżeli opoką. Oraz dwaj mężczyźni, Lucca oraz Amo – stający się aktywni szczególnie w drugiej połowie książki. Który z nich okaże się dla niej lepszym wyborem? Czy będzie w stanie któremuś zaufać?
POWIELONA HISTORIA
Przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia względem tej historii. Po pierwsze pojawiają się w niej wydarzenia znane z poprzednich części historii, więc powiewem świeżości na pewno nie grzeszy. Liczyłam na bardziej odkrywczą treść. Po drugie, mam wrażenie panującego w niej chaosu. Czułam się pogubiona, kiedy odkrywałam kolejne strony, jakby akcja nie do końca kleiła się tak, jak miała. Bardzo nierównomierne pod względem długości działy, koszmary przeplatające się z rzeczywistością. Dziwne postaci drugoplanowe, których intencje nie są do końca jasne. Misz masz i to w dodatku dość krótki. Plusem na pewno jest dla mnie postać głównej bohaterki, która przeżywa dramat i której zagubienie – dzięki tej chaotycznej atmosferze – udało mi się wyczuć. Z jednej strony szkoła, z drugiej sytuacja rodzinna, która tylko pogłębia jej tragiczny stan. Zbyt duża ilość zdarzeń na tak niewielu stronach skutkowała jednak dla mnie brakiem emocji. Czytałam, żeby przez to przebrnąć – po prostu. Bez większej męki, ale też i nie dla przyjemności.
PODSUMOWANIE
Mówi się, że nie bez przyczyny wydano w tym samym czasie trzecią i czwartą część serii, by czytelnicy po niesmaku trójki mogli ugasić niezadowolenie kontynuacją. Czy tak faktycznie będzie? O tym przyjdzie mi już wkrótce się przekonać. Niemniej jednak fakt jest taki, że „Chloe” zaliczam raczej do słabszych części serii, jako nieco odgrzewany kotlet poziomem przypomina mi słabawego „Nero”. Nie jest to zatem najmocniejszy punkt serii Made Men, a sama lektura nie wniosła w całość – jak dla mnie – nic nowego. Tym bardziej jestem ciekawa, czy kolejny tom uratuje dobre imię cyklu. Dam Wam znać.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu NieZwykłe.
Nie czytałam tej serii. Szkoda, że ta część nie sprostała Twoim oczekiwaniom. Oby kolejna była lepsza :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że treść nie jest bardziej odkrywcza. Wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńNie strasz, bo dopiero zabieram się za lekturę ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem zainteresowana tą książką jak i całym cyklem.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Szkoda, że ta część okazała się słabsza. Mimo tego jednak chciałabym poznać tę serię. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii i chwilowo ją odpuszczam ❤
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale obecnie wzięłam się za ,,Dziewczęta, które zabiły Chloe", nawiązując do tytułu haha :D
OdpowiedzUsuń