Autorka Anna Wolf zdobyła uznanie czytelniczek serią o niezłomnych Gangsterach, w której to pozwoliła wejść na pierwszy plan kilku charakterystycznym i twardym mężczyznom – na pozór złym, a jednak ostatecznie mającym w sobie sporo dobra. Wierne fanki niniejszego cyklu z zapartym tchem śledzą kolejne poczynania autorki, ale co udało mi się już zauważyć – literacko o wiele lepiej porusza się pisarka w kręgach mrocznych, aniżeli chociażby biurowych. Jak zatem poradziła sobie ze skrajnie innym tłem, bo świątecznym i kojarzącym się z ciepłem? Dziś chciałam zaprosić Was na parę słów recenzji dotyczącej powieści „Zimowe serca”, która dotarła do mnie dzięki księgarni TaniaKsiazka.pl. Wszystkie wielbicielki romansów proszę o parę chwil uwagi.
ZARYS FABUŁY
Zbliżają się
święta Bożego Narodzenia. Tara Willson, samotna matka dwóch dziewczyn, liczy
każdy grosz, by pośród wydatków znaleźć pieniądze potrzebne na prezenty i
świąteczny obiad. A nie jest łatwo. Niestety to nie jedyny problem kobiety.
Kolejnym, być może większym, jest jej były mąż, który niegdyś się nad nią
znęcał i nie odpuszcza także teraz. Nachodząc ją i grożąc. Wszak zdaje się, że
wciąż rości sobie do niej prawa. Tymczasem grudniowe dni, to czas wyjątkowy.
Czas, w którym dzieją się różne dziwne rzeczy. Kiedy Tara spotyka groźnie
wyglądającego Ericka nie ma pojęcia, że to facet, któremu przed rokiem
uratowała życie. Nie wie też, że jego przeszłość nie malowała się w kolorowych
barwach. Otóż Erick ma na swoim koncie wiele niepochlebnych grzechów.
SAMOTNA MATKA
Główna bohaterka to pomocna kobieta, która pragnie bezpieczeństwa i miłości – jak każdy z nas. Zmaga się z samotnym rodzicielstwem, problemami finansowymi i szaleństwem byłego, nieobliczalnego męża, dla którego przemoc to cecha flagowa. Nie zatem cechy charakteru tej postaci przodują przy jej kreacji, a cała otoczka, która nie pozwala jej dojść do głosu. Tara zdecydowanie budzi więc współczucie czytelnika. Erick to tajemniczy gość. Łysy, z tatuażami, blizną i mało przyjazną facjatą. Kobiety, jak wspomina, były z nim tylko dla pieniędzy. Czytelnik ma okazję liznąć informacji o jego szemranej przeszłości. Jaka jednak była i czy do niego powróci? Tego zdradzić Wam nie mogę. Należy tutaj nadmienić jeszcze postać Rogera, byłego męża Tary, który daje się we znaki nie tylko bohaterce, ale także czytelnikowi. Typ, który wciąż uprzykrza jej życie, taki, któremu chciałoby się przyłożyć osobiście w nos. Wykreowała autorka czarną owcę tej lektury, czy pozwoli sprawiedliwości stać się zadość? Jeśli chodzi o drugi plan, mamy do czynienia raczej z epizodycznymi rolami pozostałych postaci, toteż nie będę się rozwodzić nad innymi imionami nie będąc w stanie napisać o nich zbyt wiele.
Książka jest cienka. Można zatem znaleźć tutaj wszystkiego po trochu. Jest relacja Erika i Tary, uprzedzenia, przyjaźń, bezpieczeństwo. Jest namiętność. Ale wszystko rozgrywa się dość szybko i nie jest szczególnie finezyjnie opisane. Tracą na tym nieco emocje. Pojawia się kwestia małżeńskiej przemocy, jakiej doświadczyła bohaterka, są problemy samotnego macierzyństwa i jest przeszłość głównego bohatera, przez którą niektórzy patrzą na niego w taki, a nie inny sposób. Scena z pewną bliską osobą z rodziny Erica, trochę dramy, trochę sensacji. Ciekawie, nienudno, ale wszystkiego – właśnie po trochu. Co w związku z tym? Książkę czyta się szybko, przyjemnie, ale bez większego zaangażowania. Z delikatnymi zgrzytami w niektórych dialogach, które momentami wypadają niezbyt naturalnie. Ale nie zawsze.
CO Z TYMI ŚWIĘTAMI?
Co do klimatu świąt… To nie jest książka o polskiej Wigilii, wbrew widniejącemu na okładce imieniu polskiej autorki. Jest tutaj indyk podawany na świąteczny obiad, wszak bohaterowie to Eric i Tara – toteż domyślam się, że akcja rozgrywana jest daleko od nas (choć jakoś nieszczególnie autorka to akcentowała). Poza tym prószy sporo śniegu, są zaspy, jest biało, przyjemnie, ale to tyle, jeśli chodzi o magię grudniowych dni.
PODSUMOWANIE
„Zimowe serca” to zatem romans znacznie lepszy od „Nie zostawię cię”, choć zarazem sporo słabszy od serii gangsterskiej tej autorki. Powieść na święta, choć z nieszczególnie świątecznym tłem i ciekawym pomysłem na fabułę oraz bohaterów – jednak bez rozwinięcia wątków, w wyniku czego nie można mówić o w pełni wykorzystanym potencjale. Sama nie wiem, co o niej myśleć. To fajna książka, ale nic poza tym. Szybko się czyta, nie jest nudno, choć też obyło się bez wielkich emocji i raczej prędko o niej zapomnę. Romans na dwie godziny. Po prostu.
Nie znam twórczości tej autorki. Może kiedyś do niej dotrę. Recenzja zachęca.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej autorki, ale ta książka nie jest raczej w moich klimatach, więc nie planuję po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńMoje klimaty!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to świąteczne tło jest takie nijakie.
OdpowiedzUsuńCzytałam i mam bardzo podobne zdanie :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę :) Mój przedświąteczny stoisk i tak jest zbyt duży, chyba jak zwykle się z nim nie wyrobię :D
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tej autorki.
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemna wydaje się ta książka, myślę, że spodobałaby mi się:)
OdpowiedzUsuńDo tej książki kompletnie mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Na dwie godziny, czemu nie. Na jeden grudniowy wieczór :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie zainteresowała mnie na tyle, abym miała po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać, że nie lubię książek, które nie wywołują emocji. Dlatego raczej tę książkę sobie daruję. Ostatnio przeczytałam książkę Lilia i tam emocji nie brakuje, polecam:)
OdpowiedzUsuń