W nasze zachłanne łapki czytelnika dość często wpadają
nowości, które wchodząc na rynek robią wokół siebie sporo szumu, który potem
gaśnie. Są takie książki, o których szybko zapominamy, ale bywają i takowe,
które jakoś szczególnie zapisują się w naszej pamięci. Raczej nie często
sięgamy do przeszłości, a jak się okazuje, czasami naprawdę warto. Pomyślało o
tym z pewnością wydawnictwo Zysk i S-ka, przywracając do życia „Historie
przedhistoryczne”, które niegdyś zawieruszone i zagubione w tłumie innych bajek,
teraz mają okazję podbić serca czytelników. Czytelnicy mogą więc odkrywać je na
nowo i właśnie to jest takie fascynujące. Po tylu latach mogą one bowiem bawić
młodszych i nieco starszych wielbicieli literatury, pozostając wciąż nieznanymi
i zaskakującymi.
Nieraz opowiadane dzieciom bajki, czy też i czytanie
książeczki, stają się nudne i oklepane. Każdy przecież zna już opowieści o
Czerwonym Kapturku czy też Królewnie Śnieżce. „Historie przedhistoryczne” są
zaś całkowicie oryginalne, a tym samym mogą zaciekawić nie tylko dziecko, ale
także i rodzica, który dzięki temu odkryje coś nowego.
Jerzy Ostrowski, autor owej książki, był
powieściopisarzem żyjącym w czasach Pierwszej i Drugiej Wojny Światowej.
Straszliwy mrok, jaki nadciągnął na nasze państwo, nie odebrał mu fantazji i
chęci do stworzenia czegoś odmiennego. Toteż w 1938 roku powstały „Historie
przedhistoryczne”, które z pewnością cztery lata później „opłakiwały” swojego
twórcę, zmarłego w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. Tak to już jednak
bywa, iż literatura pozwala ludziom pozostać nieśmiertelnymi. Stąd też cząstka
Jerzego Ostrowskiego ma wciąć okazję żyć, a dzieje się to wtedy, kiedy
czytelnik sięga po jego książki.
„Historie przedhistoryczne” – jaka sama nazwa mówi,
odnoszą się głównie do bardzo odległych czasów. A cóż wtedy mogło się dziać? Jak
się okazuje, bardzo wiele. Przecież w przeszłości odbywało się tworzenie
wynalazków, z których korzystamy do dziś. I właśnie o tym są bajki pana
Ostrowskiego. O początkach ludzkości, kiedy to człowiek nieraz nieświadomie i
przypadkowo tworzył coś wielkiego. Każda historia ma swojego
charakterystycznego bohatera. Nie jest to jednak nudna postać, która żmudnie
nad czymś myśli i tworzy. Wesołe, pełne humoru i różnych wydarzeń opowiastki są
typowymi bajkami, w których mówiące zwierzęta mają swoje życzenia, a rzeczne
rusałki lubią płatać złośliwe figle. O tym, jak wyjątkowe są owe historie
świadczą same imiona pojawiające się w historyjkach. Nie Dawidek, Karolek czy
Jaś są tutaj bohaterami, a Mhum, Cocopoco, Paranapanema czy Fitumitu. Książka
zawiera 9 historii, w których ludzie dochodzą do wynalezienia różnych rzeczy,
chociażby windy czy też i kalendarza. Każde ich działanie ma jakiś skutek, a
wszystko jest tak pomysłowo rozpisane, iż wyobraźnia młodego czytelnika ma
okazję pracować na pełnych obrotach, nie przemęczając oczywiście umysłu.
„Historie przedhistoryczne” mogą być swego rodzaju
edukacją, która uczy tego, że warto podejmować się różnorakich działań, ponieważ
można na tym coś zyskać.
W opowieściach przez cały czas ujawnia się zabawna
wyobraźnia autora. Bajki są lekkie, finezyjne i całkowicie odmienne. Nie można
tutaj mówić o tym, że były na czymś wzorowane. To nie są historie o biednych dziewczynach,
dzielnych rycerzach i smokach. Tutaj pojawia się człowiek, który tworzy i tym
samym osiąga jakiś efekt.
Sięgając po bajki będące wytworem przeszłości, wpadam
zawsze w stan refleksji i zamyślenia. W tym wypadku pojawił się także szacunek
oddany czemuś, co pomimo wieku wciąż okazuje się wspaniałym kawałkiem
literatury. Z pewnością pewnego dnia przekażę tę książkę mojemu dziecku i
zachęcę do jej przeczytania, ponieważ wierzę, że dzięki niej młody czytelnik ma
okazję rozwinąć swoją wyobraźnię.
Historie pokazujące proces tworzenia różnych wynalazków
są oczywiście wytworem wyobraźni. Ale być może właśnie tak to wyglądało. Może
właśnie w taki sposób niejaki Mhum wynalazł pierwszą windę, a Fitumitu dał
początek pierwszemu glinianemu garnkowi. Oczywiście tylko garstka przedmiotów
otrzymała swoje miejsce w tejże książce, więc może zachęcone czytaniem dzieci
będą tworzyły swoje wymyślone, może i nie do końca realne historie, które będą
jednak ich własnymi opowieściami. Do tego zachęca sam autor książki słowami: „…róbcie
to, co ja robiłem. Wymyślajcie sobie nowe, własne bajki. Te zwykłe najbardziej
podobają się temu, który je układa”.
Książkę polecam wszystkim rodzicom, którym już wyczerpał
się limit opowiadanych bajek. Te historie będą dla Was nowym rozwiązaniem, a
być może zainspirują Was do tworzenia własnych opowieści.
Jestem dumna, że w moje ręce trafił tak cenny skarb.
Dotąd nie miałam o nim pojęcia, ale teraz na zawsze pozostanie w moim sercu.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 25
listopada 2013
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz