środa, 25 marca 2020

"Córka gliniarza" - Kristen Ashley.
Skradzione diamenty i seks.


Bywają takie marzenia, które choć na wyciągnięcie ręki, raczej nie mają prawa bytu. Walcząc o ich spełnienie spotykamy się z oporem. Tym trudniej o ich realizację, kiedy dotyczą osób trzecich, niezależnych, opornych i stanowczych. Zdaje się, że do pełni szczęścia takiego marzenia brakuje bohaterce powieści „Córka gliniarza” autorstwa Kristen Ashley. Pamiętacie serię z Tajemniczym mężczyzną? Tym razem pisarka powraca z nową propozycją, która – jak głosi okładka – ma zaoferować mieszankę humoru, adrenaliny i seksu. Czy na jej kartach faktycznie odnalazłam to, co tak pieczołowicie zapowiadano? O tym w dzisiejszej recenzji.

ZARYS FABUŁY
Indy, wychowywana przez samotnego ojca policjanta, prowadzi niewielką księgarnię. Nie należy jednak do grona spokojnych, zafascynowanych wyłącznie książkami dziewczyn. Kiedy myśli o swoim życiu brakuje jej tylko jednego. Lee Nightingale’a, faceta, którego kocha od zawsze i który na jej nieszczęście traktuje ją jak siostrę. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie Indy trafia w sam środek nielegalnych porachunków. A wszystko za sprawą jej pracownika, baristy, który gubi warty grube pieniądze worek diamentów. Wiedząc już jak to jest spoglądać prosto w wycelowaną lufę, Indy chowa się w mieszkaniu Lee, prosząc go o pomoc. W końcu facet, który dotąd był oporny na jej osobisty urok, prowadzi agencję detektywistyczną. Lee stawia przed nią jednak dość nietypowy warunek… Do czego to wszystko doprowadzi?

OD RAZU SEKS? SŁOWO O WĄTKU MIŁOSNYM.
Typowa, amerykańska, niekoniecznie życiowa historia, w której wiele wydarzeń zostało podporządkowanych wyraźnym „potrzebom książki”, nie zaś koniecznie realnemu wymiarowi życia. Mamy główną bohaterkę, która dość często zachowuje się nieco irracjonalnie, co rusz ładując się w tarapaty. Świadoma swojego kształtnego i pociągającego ciała nie może pogodzić się z myślą, że Lee nie jest w stanie tego zauważyć. Mamy od zawsze opornego na jej urok detektywa, który nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, w zamian za pomoc proponuje jej seks. Że co? W takim świetle zostaje postawiona relacja tej dwójki, która w sporej mierze i przez długi czas opiera się wyłącznie na fizyczności. Ona chciała, choć teraz niekoniecznie chce, niekontrolowane pocałunki, śmiałe dotyki, pożądanie pojawiające się w obliczu zagrożenia. Ciężko było o tą wyrazistą chemię, choć druga połowa książki nieco podratowała tą pierwszą. Początki pod względem zaufania kierowanego w stronę bohaterów były jednak dość trudne.

WĄTEK KRYMINALNY, CZYLI LEPSZA DRUGA POŁOWA
Jeśli chodzi o wspomniany napis głoszony przez okładkę, potwierdzam że seks na pewno się tutaj pojawia. Jest też humor, ale czy jest adrenalina? Autorka postawiła na pewien wątek kryminalny dotyczący znikających diamentów i… znikającego pracownika Indy. Temat można potraktować z przymrużeniem oka, jako ciekawą, choć niespecjalnie angażującą emocjonalnie kwestię współtowarzyszącą wątkowi uczuciowemu. Porwanie, odnaleziony pamiętnik, śledztwo i strzały. Druga połowa zyskuje na dynamice, więc ponawiam stwierdzenie, że przebrnąwszy przez długi początek, potem było już o wiele lepiej. Do tego dochodzi przeszłość bohaterów, przemiana Lee, Indy wychowywana wyłącznie przez ojca, jej tuszowane wybryki młodości i tak dalej. Czy życie z ojcem policjantem faktycznie jest takie surowe i pełne ograniczeń? Tego dowiecie się z książki.


SUBIEKTYWNA OPINIA
Pod względem fabularnym  historia nie należy do tych skrajnie przewidywalnych, zwłaszcza w kwestii wątku sensacyjnego, choć nie jest to literatura wysokich lotów. Temat uczucia wydał mi się nieco naiwny i zbyt mocno skupiony wokół seksu. Zabrakło tego czegoś. Historia zakręcona, szalona, „amerykańska”, toteż nie koniecznie bardzo prawdopodobna. Najbardziej ubolewam jednak nad rozległymi i często niepotrzebnymi opisami, które momentami niemiłosiernie mi się dłużyły. Gdyby tak upchnąć to wszystko na trzystu stronach, byłoby o wiele ciekawiej. Tymczasem według mnie nie jest to najlepsza z powieści autorki. Nie jest też na tyle rozczarowująca, bym radziła ją omijać szerokim łukiem. W zależności od preferencji, może się spodobać tym, którzy lubią dłuższe opisy i bohaterów, którzy nie patyczkują się z podejmowaniem decyzji. Pikantna, chwilami zabawna, trochę naiwna. Dla mnie sześć w dziesięciostopniowej skali.

wydawnictwo: Akurat
seria: Rock Chick (tom 1)
kategoria: romans
ilość stron: 509
data wydania: 18 marca 2020

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.

7 komentarzy:

  1. Raczej nie ciągnie mnie do tej książki. Dzięki za recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj właśnie odebrałam tę książkę z poczty. Na pewno niebawem będę ją czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. To zdecydowanie nie moje klimaty czytelnicze, ale widzę, że Ciebie też bardzo nie porwała ta książka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie moje klimaty, ale fabula wydaje sie ciekawa 😊
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej się na nią nie zdecyduje. Głównie przez motyw uczucia.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tę książkę, ale przyznam szczerze, że nie spieszy mi się do jej czytania. 😊

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...