poniedziałek, 25 listopada 2013

"Cyfrowa twierdza" - Dan Brown

 

Po książki Dana Browna sięgnęłam nie w takiej kolejności, w jakiej zostały wydane. Zaczęłam od Kodu da Vinci, i poprzez Anioły i Demony oraz Inferno w końcu doszłam do Cyfrowej twierdzy. Dzisiaj właśnie skończyłam czytać tę pierwszą powieść napisaną przez pana Browna. Została ona wydana w 1998, a wtedy o istnieniu owego autora nie miałam jeszcze najmniejszego pojęcia...

NAB, czyli Narodowa Agencja Bezpieczeństwa, to organizacja posiadająca maszynę o nieocenionej wartości. Translator, bo tak się takowa nazywa, potrafi rozszyfrować każdą wiadomość. Stąd też agencja jest w stanie przechwytywać informacje dotyczące różnorodnych przemytów narkotykowych, tworzenia nielegalnych organizacji i tym podobne. Pewnego dnia, niejaki Ensei Tankado będący byłym pracownikiem NAB ogłasza, że udało mu się opracować algorytm, który wyśle Translator do lamusa. Według tego człowieka agencja pozbawia ludzi prywatności i praw, umożliwiając czytanie cudzej korespondencji. W bazie danych znajdują się jednak bardzo ważne rządowe informacje, które po odtajnieniu mogłyby zaburzyć działanie całego państwa. Opracowany algorytm musi więc zostać zniszczony, ale czy będzie to takie łatwe? W NAB pracuje inteligentna kobieta o imieniu Susan. Razem ze swoim przełożonym, komandorem Trevorem Strahmorem próbują ocalić cenny Translator. Susan jednak nie ma pojęcia, że komandor wysłał na bardzo ważną misję jej ukochanego. Zaś jego życie znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie. Dlaczego zrobił to bez jej wiedzy? Problemów przysparza dodatkowo fakt, że twórca niszczycielskiego algorytmu umiera, pozostawiając w rękach obcych osób pierścionek mogący być kluczem do rozwiązania zagadki i uratowania Translatora. Czy jednak jego odzyskanie okaże się takie łatwe? Niewątpliwie będzie groźnie, skomplikowanie i w miarę ciekawie.

Dan BrownMotywem przewodnim książki jest ogromna maszyna. Akcja, w dużej mierze, kręci się właśnie wokół niej. Czytelnik spotyka się więc z technologicznym słownictwem, różnorodnymi kodami i algorytmami. Czy jest to dobre? Uważam, że nie do końca. W pierwszej połowie książki bardzo się nudziłam. Opisy nowoczesnych urządzeń, chociaż świadczyły o niesamowitej wyobraźni i wiedzy autora, nie potrafiły mnie zainteresować. Twórczość pana Browna zawsze kojarzyła mi się z historycznymi zagadkami i dziełami wielkich artystów. Tym razem tego zabrakło. Było kilka momentów, w których zwątpiłam i chciałam porzucić czytanie książki. Przetrwałam jednak i przyznam, że nawet się opłacało, bo druga połowa książki była o wiele bardziej interesująca. Akcja została poprowadzona całkiem ciekawie i parę niespodziewanych wydarzeń popchnęło mnie do śledzenia kolejnych stron i w ten sposób dotrwałam do końca. Nie przyrównuję Cyfrowej twierdzy do klęski. Było to po prostu coś innego. I chociaż książka nie była zła, to jednak gdybym to właśnie od niej zaczęła poznawanie twórczości Dana Browna, nie sięgałabym tak chętnie po jego kolejne dzieła. 


Cyfrową twierdzę polecam szczególnie panom, bo mam wrażenie, że nowoczesne technologie i skomputeryzowany świat bardziej przypadnie do gustu właśnie im. Mimo wszystko, cieszę się, że poznałam także i inne oblicze Dana Browna. Wszechstronna wiedza świadczy o tym, że jest on niewątpliwie niesamowitym człowiekiem, który potrafi szczegółowo wypowiedzieć się na wiele tematów. Być może gdyby wszystkie jego książki były podobne, pan Dan stałby się nudny.

Moja ocena – 3,5/5  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...