Przy wyborze książek niejednokrotnie sugeruję się okładką, co nieraz już dawało mi solidną lekcję na temat niesłusznego kierowania się pozorami. Czasami darzę zaufaniem jakieś wydawnictwo, przeglądam streszczenia czy pozytywne opinie, korzystam z rekomendacji innych czytelników. Ale – i to przede wszystkim – mam swoje ulubione autorki, których powieści po prostu nie mogę sobie odpuścić. A L.J. Shen niewątpliwie okazuje się być jedną z nich. Kiedy więc w nowościach wydawnictwa Luna wypatrzyłam „Igrając z ogniem” wiedziałam, że będę musiała mieć ją w swojej biblioteczce. Czy słusznie pokładłam w jej kartach wielkie nadzieje? O tym chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć.
ZARYS FABUŁY
Grace Shaw to dla wielu tylko ekscentryczna dziewczyna pracująca w food trucku. Samotniczka ukrywająca twarz pod czapką bejsbolową, obiekt drwin czy Grzanka, jak kto woli. Wykluczona z życia towarzyskiego nie reaguje na złośliwości. Przyjmuje je pragnąc tylko spokoju. I bycia niewidzialną. Ale nie zawsze tak było.
West St. Claire to najbardziej rozchwytywany student Sheridan University. Przystojny, nieszczędzący sobie towarzystwa pięknych dziewczyn kierowca motocykla i fighter biorący udział w nielegalnych walkach, w których nie przegrywa. Jednym zdaniem, niebezpieczeństwo i kłopoty w jednym.
Ta dwójka stanowi zupełnie przeciwieństwa i zdaje się, że teraz, kiedy przychodzi im razem pracować, nigdy w życiu nie będą w stanie znaleźć wspólnego języka. Kiedy jednak poznają siebie bliżej, pośród docinek i kąśliwych komentarzy rodzi się niespodziewane uczucie. Tylko czy warto ryzykować relację z chłopakiem, który ciągnie za sobą nieprzepracowaną przeszłość?
ZUPEŁNIE PRZECIWIEŃSTWA, CZYLI SŁOWO O BOHATERACH
Autorka postawiła na pierwszoosobową narrację przejmowaną naprzemiennie przez dwójkę głównych bohaterów. A to coś, co lubię najbardziej. Mamy więc okazję poznać bliżej Grace, dziewczynę, która ukrywa się pod zabudowanymi ubraniami i nieustannie nosi czapkę. Blizna na jej twarzy i trudne dzieciństwo sprawiają, że nie jest zwyczajną, beztroską nastolatką. Ciężko pracująca i opiekująca się babcią, która cierpi na demencję, teraz doczekuje się wielkiej, życiowej rewolucji. Grace to taki typ człowieka, który wszystkie emocje kotłuje wewnątrz siebie, który przyjmuje na klatę ciosy, nie dając upustu swoim nerwom. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że wcale nie jest taką szarą myszką i że potrafi się odgryźć. Uwielbiałam jej postać i z zapartym tchem przyglądałam się jej słownym pojedynkom z Westem. Z kolei on sprawia wrażenie pozoranta. Nielegalne walki, motocykl, kumple, popularność i wianuszek dziewczyn, z którymi nie próżnuje. Po co tylko mu dodatkowe pieniądze, skoro jest taki bogaty? I dlaczego rodzice wydzwaniają mu ponaglenia dotyczące kasy? Mało kto wie, że w życiu Westa wydarzyło się coś przerażającego i że jego idealna codzienność to tylko pozory. Przyznaję, że w tym jego byciu wrednym od początku było coś pociągającego. Nie przeginał aż tak bardzo i szybko mnie sobie kupił.
MIŁOŚĆ, UPRZEDZENIA I SKOMPLIKOWANA PRZESZŁOŚĆ
Akcja powieści składa się z paru wątków, na czele których kroczy oczywiście ten dotyczący miłości. Na tej linii pojawia się relacja hate – love. Mamy ludzi, którzy kierują się uprzedzeniami, dzieli ich wszystko i raczej nie mają zamiaru zapoznawać się bliżej. Krok po kroku, zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie odkrywają, że jednak są w stanie odnaleźć wspólny język. To jednak ludzie, którzy ciągną za sobą nieprzepracowaną przeszłość i choć potrafią doradzać sobie nawzajem, nie są w stanie podjąć odpowiednich decyzji odnośnie własnego życia. Czy okażą się dla siebie wsparciem i wybawieniem? Pojawia się tutaj także wyraźna dawka pikanterii, w tej swojej „nieidealności” – idealna, że tak powiem. Było zabawnie, wzruszająco, namiętnie i przede wszystkim było etapowo, wszystko na swoim miejscu. Na drugim planie pojawiają się skomplikowane relacje rodzinne. Wspomnę tylko tyle, że ani Grace, ani West nie mogą pochwalić się obrazem szczęśliwej familii. Co im się przydarzyło? Jakie dramaty ich dotknęły? To pozostawiam do odkrycia Wam i wspomnę o tym, że warto.
PODSUMOWANIE
„Igrając z ogniem” to historia młodych dorosłych, napisana adekwatnym i wiarygodnym do środowiska książki językiem, dotykająca istotnych tematów i przedstawiająca przede wszystkim obraz niezwykłej miłości. Takiej, którą chce się odkrywać i która stanowi dowód na to, że nie ma dla prawdziwych uczuć granic nie do przebycia. To jedna z tych powieści, które naprawdę fundują wiele emocji i które koniecznie trzeba przeczytać. Szukacie romantycznej, mądrej, pikantnej, może troszeczkę przewidywalnej, ale cudownej książki o miłości. Całym sercem OGROMNIE ją Wam polecam.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Luna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz