Kolejna powieść Ludki Skrzydlewskiej trafiła na moją listę pozycji obowiązkowych do zaliczenia. Intrygujące streszczenie, znane mi już pióro autorki i zachęcające opinie zadziałały na plus, toteż zdecydowałam się przepuścić książkę w kolejce tych, z którymi przyjdzie mi się jeszcze zmierzyć. „Opiekunka” miała być historią o niezwykłej miłości, takiej, dla której nie jest straszna ani wiekowa bariera, ani też trudne wyzwania stawiane przez nieprzewidywalny los. Czy autorka udźwignęła temat i sprostała moim oczekiwaniom? O tym postaram się opowiedzieć Wam w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Reese Anderson to młoda, rezolutna i odpowiedzialna dziewczyna, która podbiła serce siedmioletniej Josie Spencer i tym sposobem została jej ukochaną opiekunką. Dziewczynka zdaje się ufać jej, jak nikomu innemu. Jakże wielka zmiana czeka je obie w momencie, kiedy dochodzi do ogromnej tragedii. W niewyjaśnionych okolicznościach zostają zamordowani matka Josie i jej ojczym, a Reese przychodzi przyjąć małą pod swoje skrzydła. Zaistniała sytuacja wymaga ściągnięcia do dziecka biologicznego ojca, Owena. Mężczyzna widział swoją córką ostatni raz kilka lat temu i jest świadom tego, że mała nie do końca go pamięta. Zmuszony do współpracy ze znacznie młodszą od siebie Reese nie jest jej przychylny. Z czasem jednak odkrywa w sobie uczucia, które nigdy nie powinny się pojawić. Namiętność nie może jednak oślepić ani jego, ani tym bardziej Reese. Bo przecież morderca Spenserów wciąż jest na wolności…
PIERWSZY PLAN – CZYLI SŁOWO O BOHATERACH
Dzięki pierwszoosobowej narracji czytelnik ma okazję poznać zarówno punkt widzenia Reese, jak i perspektywę Owena, ludzi, którzy dotąd nie mieli okazji się spotkać, a zdaje się, że łączy ich naprawdę ważna kwestia - mała Josie. Reese to dwudziestodwuletnia studentka psychologii. Nie jednak kierunek kształcenia pozwala jej na rewelacyjny kontakt z siedmiolatką, a umiejętność rozmowy, otwartość, chęć pomocy i dobre serce. Dziewczyna, zdolna do poświęceń, rezygnuje z własnych wygód dla dobra dziewczynki. Imponowała mi swoją postawą i z przyjemnością kibicowałam jej w jej trudnej przeprawie przez wyzwania. Owen to ojciec daleki od ideału. Facet, który odciął się od wychowania dziecka. Brak kontaktu, niechęć do zmian – czeka go przewartościowanie własnych priorytetów. Zdaje się, że skończył się czas przelotnych i niezobowiązujących romansów. Autorka nie idealizowała jego postaci, a nakreśliła ją wiarygodną, ciekawą kreską.
MIŁOŚĆ I MAŁA DZIEWCZYNKA
Ludka Skrzydlewska stworzyła historię o miłości, która nie bierze się znikąd. Nie ma magicznej różdżki, która odciąga problemy i zaślepia tych, którzy nagle tracą dla siebie rozum. Tutaj uczucia rodzą się powoli. Jest niechęć, są próby porozumienia, zazdrości, przychodzi czas i na namiętność. Nie brak więc pikantnych scen, ale nie grają one pierwszych skrzypiec. W powieści przeplata się jakże istotna postać małej dziewczynki, która jest spoiwem głównych bohaterów. Josie, bo tak ma na imię, była świadkiem ogromnej tragedii. Jak sobie poradzi? Jak zaburzy jej świat nagły brak miłości rodziców? I co tak naprawdę wydarzyło się feralnego dnia?
SENSACJA
Powieść bez dwóch zdań zawiera w sobie sensacyjne akcenty. W końcu już na początku giną ludzie osieracający małe dziecko. I na tym nie kończy się cały dramat. Kto jest ich mordercą? Dlaczego zginęli? Treści towarzyszy nuta tajemnicy, a ja byłam niezwykle ciekawa rozwiązania i na tej linii książka okazała się dla mnie nieprzewidywalna.
PODSUMOWANIE
„Opiekunka” to romans połączony z sensacją. Nie jest to naiwna, przesłodzona historyjka. Wszystko ma tutaj logiczne wytłumaczenie, a dialogi niosą ze sobą wiarygodny akcent. Są opisy, owszem, ale mam wrażenie, że autorka nieco stonowała i zdecydowanie wyszło to powieści na dobre. Nie wieje nudą, książka ma zachowane tempo akcji i utrzymała mój poziom zainteresowania do samego końca. Nie ma się czego doczepić. Polecam!
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać ten tytuł!
OdpowiedzUsuńNa Ludkę Skrzydlewską mam ochotę od jakiegoś czasu (jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało :P). Mam nawet jej "Po godzinach" na półce. Tylko czekam na dogodną chwilę. :)
OdpowiedzUsuńRomans z sensacją to dość ciekawe połączenie. Lubię takie książki.
OdpowiedzUsuń