Jej powieści kipią od emocji i choć to romanse, nie zasypują scenami seksu na każdej stronie. Tworzy męskich bohaterów, którzy mogliby być moimi książkowymi mężami i żeńskie postaci, którym chce się kibicować. Sięgając po jej książki mam pewność, że to będzie udana przygoda. O kim mowa? O Corinne Michaels. Teraz, dzięki uprzejmości księgarni TaniaKsiazka.pl dotarła do mnie „Zawalcz o mnie”, druga część cyklu The Arrowood Brothers. Zapraszam Was na recenzję, ale po takim wstępie możecie się już domyślać, że będzie przychylna.
ZARYS FABUŁY
Declan Arrowood i Sydney Hastings byli przyjaciółmi, ale nie tylko. Ich relacja rozwinęła się w nastoletnim wieku, a oni przyrzekli sobie, że będą ze sobą na zawsze. Pewne wydarzenie sprawiło, że stało się jednak inaczej. Declan wyjechał, łamiąc Syd serce. Odtąd pozostawało pęknięte, pomimo upływu lat.
Mija czas. Po śmierci ojca Declan powraca w rodzinne Sugarloaf. Wie, że to nie będzie łatwy powrót. Czeka go konfrontacja z Sydney, dziewczyną, o której wciąż nie potrafi zapomnieć, a która ma powód, by go nienawidzić. Tym razem to ona odrzuci jego. Ale los napisze dla nich zupełnie nieprzewidziany scenariusz.
ZERWANA PRZYJAŹŃ, CZYLI SŁOWO O BOHATERACH
Jak ja kocham takie konfiguracje. Zakochani ludzie, którzy muszą walczyć ze swoimi uczuciami. Gotowi do poświęceń faceci, którzy w kobietach dostrzegają coś więcej niż zewnętrzne piękno. To jest dla mnie prawdziwy romans. I tym razem znowu go otrzymałam. Sydney to inteligentna i dobrze wykształcona dziewczyna, która nie potrafi zapomnieć o zadrze tkwiącej na jej sercu. Pokochała w życiu tylko raz i choć potem znienawidziła, nikt nie był w stanie sprawić, by zapomniała. Declan to chłopak, który nosi w sobie trudne wspomnienia związane z okrutnym ojcem. To za jego sprawą przestał w siebie wierzyć i z obniżonym poczuciem własnej wartości zaprzepaszczał szansę na swoje szczęście. Teraz walczy, ale wciąż zdaje się nosić w sobie piętno przeszłości. To był duet, od którego aż kipiało emocjami. Kocham braci Arrowood!
WIELKI POWRÓT BRACI
Powieść rozpoczyna się motywem wielkiego powrotu mężczyzny, który musi uporządkować po śmierci ojca sprawy dotyczące farmy. Myślę – ale to już było… No fakt, przecież to seria o czterech braciach, a jednego z nich było mi dane już poznać. Też powrócił. Razem z innymi. Sytuacja stała się klarowna i mogłam w pełni cieszyć się tym, co zaserwowała mi autorka. „Zawalcz o mnie” to historia o miłości, w której nie brakuje namiętności. Autorka postawiła jednak na sferę psychiczną bohaterów, którzy zostali dotknięci przeszłością pełną nieprzepracowanych emocji. Stąd książka wywarła na mnie tak dobre wrażenie, bo wszystko, co się w niej pojawiło, było uzasadnione, namacalne i prawdziwe. Choć akcja nie pędzi jak szalona, nie ma wielkich zwrotów czy wielkiego powiewu świeżości są postaci i dialogi, przeżycia, które się chłonie.
TŁO
W tle pozostali bracia, którzy tworzą przecież jedną, wielką rodzinę. Ten, o którym czytałam już w poprzednim tomie i ci, których dostałam przedsmak. Rodzinny sekret, poświęcenie i słodka dziewczynka.
PODSUMOWANIE
Być może się powtórzę, ale Corinne Michaels to mój pewniak. Nie zawiodła i tym razem. „Zawalcz o mnie” to pełna emocji historia, wchodząca w skład serii, ale mogąca również stanowić samodzielnie funkcjonującą powieść. Polecam wszystkim romantyczkom, które lubią historie o miłości nieskupione wyłącznie na seksie. A ja już zacieram ręce na kolejny tom.
Sprawdźcie także inne nowości na stronie TaniaKsiazka.pl, księgarni, która przeznaczyła niniejszy egzemplarz do recenzji. Serdecznie dziękuję.
Najważniejsze, że się nie zawiodłaś. Super!
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać tę serię, dawno nie czytałam dobrego romansu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że bazę tej serii nie jest wyłącznie aspekt erotyczny. Chcę ją poznać.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, w których nie brakuje emocji. Z chęcią ją przeczytam, ale najpierw będę chciała poznać pierwszy tom. ;)
OdpowiedzUsuńNie mówię nie.
OdpowiedzUsuń