„- Już za późno na cofnięcie „kocham cię” –
mówi łagodnie.”
Wyobraźcie sobie sytuację, że właśnie zdenerwowani i nie
do końca pewni siebie trafiacie na randkę w ciemno. Wszystko, zaskakująco, zmierza jednak w dobrym kierunku. Przystojny
partner, udana rozmowa, pragnienie brnięcia w to dalej. Nagle okazuje się, że się
pomyliliście i to nie co do oceny osoby, a co do wyboru stolika. To nie jest Wasza randka! I już wtedy cała magia chwili
pęka jak mydlana bańka. Zabawne? W ten sposób zaczyna się historia szukającej
szczęścia bohaterki powieści „Zranieni”. Zainteresowało Was co będzie dalej? Zapraszam
na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Nieudana randka z
finalną kompromitacją sprawia, że Sidney przestaje wierzyć we własne siły.
Walcząc z mrokami przeszłości chciała stawić im czoła. Niestety cały ambitny
plan kończy się fiaskiem. Życie jednak doprawdy potrafi ludziom dopiec, w
szczególności, kiedy obierze sobie za cel poranione jednostki. Peter, czyli
mężczyzna, z którym przez pomyłkę spotkała się w restauracji, okazuje się nowym
wykładowcą na jej uczelni. A ona, mało tego, że będzie zmuszona pełnić rolę
jego asystentki, zostaje także jego studentką. Czy mogło być gorzej?
Miłość, do której
niełatwo będzie się przyznać. Relacja, która nie powinna przekraczać służbowych
granic. Przypadek, który zaczyna rozwijać swoje skrzydła. Czy w świecie, w
którym głośnym echem odbija się przeszłość, można znaleźć szczęście?
ZRANIENI – CZYLI
ONA I ON
W książce pojawia się schematyczna budowa związku oparta na zakazanym uczuciu, które nie
powinno się wydarzyć, a jednak… Czy tylko ja mam wrażenie, że to już było?
Niemniej dobrze wykorzystana koncepcja, nawet jeśli mało świeża, może zdobyć
uznanie. Jak było tym razem?
Sidney to
dziewczyna, która ucieka przed
przeszłością. Osamotniona, zamknięta na relacje z mężczyznami, blokowana
traumą, która nieraz przysparza jej kłopotów i wstydu. Przestraszona, choć
próbująca stawiać czoła problemom, nie
irytuje, choć przyznam, że niektóre z jej zachowań sprawiają wrażenie przesadzonych, że aż nienaturalnych. Z
drugiej strony, kobieta sporo przeżyła. Ale co jej się przydarzyło? To musicie
odkryć sami. Znacznie bardziej przypadła mi do gustu kreacja Petera. Człowiek obyty, z posadą godną szacunku. Trzymający
emocje na wodzy potrafi rozczulić,
bo w jego wnętrzu tkwi smutna historia, która pozostawiła po sobie ślad na
sercu i ciele. Para stawiająca czoła wielu wyzwaniom – polubiłam ją, chociaż
nie pokochałam.
TANIEC W TLE
Uczucie jak z Kochając
pana Danielsa, upokorzona bohaterka jak z Przypadków Callie i Kaydena oraz tło wyjęte rodem z Dirty Dancing. „Zranieni” to mieszanka
różnych pomysłów tworzących w efekcie interesującą historię, którą czyta się
całkiem szybko. Fabuła nie skupia się wyłącznie na miłości. Pojawia się
tutaj także powracająca przeszłość – dosłownie i w przenośni. Niektóre z
koszmarów stają się rzeczywistością, a demony zamierzchłych lat wychodzą z
ukrycia, by narobić więcej szkód.
Z BAGAŻEM TRAUM
Książka porusza istotne tematy, ponieważ bazą całej akcji
okazuje się ludzka krzywda. Nie
ukrywam jednak, że na swoim koncie mam wiele wzruszających powieści i ta nie
wywołała w mnie współczucia. Pokornie przyjmowałam wszystko to, co aplikowała
mi autorka, chociaż bez większych wrażeń.
Może zbyt banalnie i zbyt płasko potraktowała traumy przeszłości, może
postawiła na zbyt przesadną liczbę zbiegów okoliczności, które nie zaangażowały
mnie, a jedynie pozwoliły mi przyglądać się całości z pewnej odległości? Nie
wiem. Z drugiej strony książka liczy zaledwie 204 strony. Liczę na to, że H.M. Ward rozwinie skrzydła w kolejnych
częściach, a ja pomimo wad, planuję je przeczytać. Bo wyczuwam w niej potencjał i lubię ten gatunek.
BLOKOWANA
NAMIĘTNOŚĆ
To, co odróżnia książkę od innych powieści z fabułą
opartą na romansie, to specyficzny rodzaj namiętności. Takowa wisi w powietrzu,
ale nie eksploduje. Autorka nie zasypuje
czytelnika wyuzdanymi scenami czerwieniącymi policzki. A takie
przeczekiwanie zaostrza apetyty i to mi się podoba.
PODSUMOWANIE
Historia o
miłości, ale nie tylko. Nieco przewidywalna, schematyczna, choć potrafiąca
przykuć uwagę. Z trochę zdziwaczałą główną bohaterką i bohaterem, którego
naprawdę polubiłam. Powieść nie wywołała we mnie lawiny emocji, pomimo tego, że
trochę na to liczyłam. Z tymi swoimi demonami przeszłości wciąż pozostaje lekką
lekturą, którą pochłania się w ciągu dwóch-trzech godzin. Dla pragnących
relaksu, nieprzepadających za obszernymi tomiszczami kobiet – traf w
dziesiątkę. Dla koneserów gatunku – odgrzewany kotlet. Jaka okaże się kolejna
część? Planuję to sprawdzić. Bo wierzę w to, że autorka czymś mnie jeszcze
zaskoczy.
moja ocena: 6-/10
wydawnictwo:
Editio Red
ilość stron: 204
data wydania: 11
kwietnia 2017
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Te traumy, wszędzie te traumy :D tu do tego jakoś mało wciągające... Ale tymi mało wyuzdanymi scenami seksu to nawet bym się mogła zainteresować :) tym bardziej, że książka jest dość cienka :)
OdpowiedzUsuńSama zastanawiam się, czy te mało wciągające traumy to efekt niedopracowania tematu czy też skutek tego, że ów temat nieco mi się przejadł. Bywa :)
UsuńDzięki za informację. Jestem tutaj, aby poinformować wszystkich, że mój kochanek wrócił 2 dni po tym, jak zamówiłem zaklęcie miłości Dr Obodo najlepszy prezent na Boże Narodzenie w historii 💝 💝 W celu uzyskania rekomendacji (((templesofanswer @ hotmail. Co. Uk WhatsApp +234 8155 42548-1)))
UsuńOdpuszczam, ponieważ wydaje mi się, że ta książka się niczym nie różni. Zawiodłabym się niestety na niej. Ale muszę przyznać, że ma ładną okładkę :)
OdpowiedzUsuńNie nakłaniam więc, bo nie jest to arcydzieło tego gatunku :) Okładka niezła. Ale oryginalna podobała mi się nawet bardziej.
UsuńSięgając po książki, szukam emocji. Chcę, aby przedstawiona historia wstrząsnęła mną, a przynajmniej skłoniła do refleksji i zapisała się w pamięci. Boję się, że jednak ta opowieść okazałaby się dla mnie odgrzewanym kotletem.
OdpowiedzUsuńNo ja niestety tych emocji tutaj nie poczułam. Myślę, że w Twoim przypadku byłoby podobnie. Trochę szkoda, ale tak czasami bywa.
UsuńCzekam aż książka do mnie dotrze i już nie mogę się doczekać, gdyż książki od tego wydawnictwa przypadają mi wielce do gustu.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam książki tego wydawnictwa. "Dręczyciel" oraz "Making faces", które ukazały się w tym roku, to moje ulubione powieści 2017! Ta niestety nieco mnie rozczarowała. Nie zawsze musi być przecież idealnie :)
UsuńNiekoniecznie dla mnie książka, ale może w wolniejszym czasie, dla przełamania serii gatunkowej. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nie nakłaniam na siłę, bo to nie jest mistrzostwo tego gatunku. Ale jako coś lekkiego, dla przełamania - może się nadawać :)
UsuńW tej chwili nie mam ochoty na taką lekturę, ale za jakiś czas kto wie.
OdpowiedzUsuńMoże zatem w przyszłości :)
UsuńCzytałam już kilka recenzji i większość raczej słabo ocenia książkę, więc tym razem sobie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam dziś lekturę tej książki. Nie spodziewam się po niej zbyt wiele, ale mam nadzieję, że śledzę przy niej miło czas.
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga Zapatrzona w książki gdzie dziś została opublikowana moją gościnna recenzja książki " Miłość niczyja". Zachęcam do komentowania, będzie mi bardzo miło. 😊