Cóż może być bardziej tajemniczego i zarazem pełnego
ciekawych rzeczy, aniżeli antykwariat. To właśnie w takim miejscu gromadzona
jest historia. Stare książki, medale, bronie, porcelana ….. Oprócz swojego
uroku, to wszystko niesie ze sobą jakieś opowieści. Ja uwielbiam takie miejsca,
chociaż nie miałam okazji odwiedzić ich wielu. Bez wahania sięgnęłam więc po
książkę Aleksandra Buszkowa – „Antykwariusz”.
W świecie handlu starociami, żyje Wasilij Jakowlewicz,
znany raczej jako Smolin. Mając ponad pięćdziesiąt lat, w swojej pracy zdobył
już ogromne doświadczenie. Potrafi on określić na pierwszy rzut oka co może być
naprawdę cenne, a co tylko ładnie wygląda. Świat antyków jest jednak całkiem
ciekawy. Jeżeli w takowym się żyje, nie zostawia się go po pracy. Nieraz bywa
więc niebezpiecznie….
Pewnego dnia, konkurent bohatera, stary antykwariusz Czepurnow
(inaczej Kościej) wzywa go do siebie. Przewidując swoją śmierć, przekazuje mu
całe swoje cenne zbiory. Oddaje mu to prawie za darmo, prosząc jednak o
spełnienie kilku warunków. Na koniec wspomina jednak o niejakim pancerniku.
Smolin nie ma pojęcia, o co chodzi, ale przeczuwa, że skoro Kościej mu o tym
powiedział, musi to być coś ważnego. Z czasem okazuje się, że chodzi o
bolszewicki pociąg. Takowy spoczywa na dnie rzeki, a chętnych do jego zdobycia
może być więcej… Po co jednak komu stary, zniszczony pociąg? Sprawa okazuje się
prosta. Ponoć jest on wyładowany złotem. Zaczyna się wyścig z czasem, a Smolin
będzie miał bardzo poważnego konkurenta…
Wątek książki, jak widać, całkiem ciekawy. Pomysł autora
powinien więc być doceniony. Antyki, niebezpieczny handel i skarb. Jednakże
wbrew pozorom, bywa miejscami tak, że akcja rozwija się jakoś tak bardzo
opornie. Kiedy zaś przybiera tempa, nieraz nie można się w tym wszystkim
połapać i naprawdę trudno mi wytłumaczyć, dlaczego tak jest. Książka nie
zrobiła na mnie niestety wielkiego wrażenia. Wydaje mi się, że powodem są
bardzo dziwnie konstruowane zdania. Ja
mam często tak, że wystarczy iż spojrzę na zdanie, a już znam jego znaczenie. W
tym wypadku trzeba było dokładnie czytać każdy wyraz, a i tak nieraz okazywało
się, że coś tam poprzekręcałam. Dla mnie było to coś nowego. Jestem ciekawa,
czy to wina języka rosyjskiego, który dla nas okazuje się zbyt twardy i
sztywny, czy też wina tłumacza.
Niewątpliwie książka pełna jest aury rosyjskiej. Takowa odradza się wraz z każdą kolejną stroną. O kulturze tego kraju wiem zaś niewiele i może moje nieobeznanie sprawiło, że książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jak powinna. Być może dla rodaków autora jest to bestseller. Dla mnie z pewnością nie. A szkoda, bo naprawdę bardzo się na tę książkę napaliłam i nie trafiła ona w moje ręce przypadkowo. Długo jej szukałam, bo spodziewałam się czegoś innego. Jak widać, pozory mylą.
Niewątpliwie książka pełna jest aury rosyjskiej. Takowa odradza się wraz z każdą kolejną stroną. O kulturze tego kraju wiem zaś niewiele i może moje nieobeznanie sprawiło, że książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jak powinna. Być może dla rodaków autora jest to bestseller. Dla mnie z pewnością nie. A szkoda, bo naprawdę bardzo się na tę książkę napaliłam i nie trafiła ona w moje ręce przypadkowo. Długo jej szukałam, bo spodziewałam się czegoś innego. Jak widać, pozory mylą.
Moja ocena – 2/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz