wtorek, 21 stycznia 2014

"Wyprawa wzdłuż Amazonki" - Ed Stafford

 

Od dłuższego już czasu wczytuję się w literaturę podróżniczą. Sama sporo jeżdżę po świecie, ale wiem, że nigdy nie będę miała okazji poznać dzikich plemion czy zarośniętych, niebezpiecznych dżungli. Stąd też częstuję moją wyobraźnię książkami, a one także potrafią być niesamowitą przygodą. Ostatnio oglądałam ciekawy reportaż o Edzie Stafford – człowieku, który między innymi przeszedł pieszo wzdłuż całej Amazonki. Bardzo szybko poszukałam więc w Internecie informacji, czy aby ten człowiek nie wydał czasem jakieś książki. I znalazłam! Pospiesznie więc zamówiłam egzemplarz zatytułowany „Wyprawa wzdłuż Amazonki”, a potem łapczywie zabrałam się za czytanie.

„Wyprawa wzdłuż Amazonki” to opowieść o trudach realizacji szalonego marzenia. Bo jakże inaczej nazwać pomysł pokonania dystansu najdłuższej rzeki świata. Czy możecie sobie wyobrazić podróżowanie z dala od rodziny i znajomych, które trwa 860 dni? To przeszło dwa lata wędrowania pośród nieznanego. Dzikie plemiona,  niebezpieczne zwierzęta, dręczące owady, odmienne kultury i groźni ludzie pochłonięci handlem narkotykami… Jak się zachować w sytuacjach, kiedy życie wisi na włosku? Z takimi zadaniami niejeden raz przyszło się zmierzyć autorowi tej książki i bardziej, lub mniej sprawnie, udawało mu się wyjść z opresji, bo ostatecznie zrealizował swój plan.
Książka, o której mowa, to uzewnętrznienie emocji podróżnika. Ed Stafford opisuje nie tyle to, co go otaczało, o ile opowiada o ludzkiej psychice, jej słabościach, wzlotach i upadkach. Ukazując trudny do osiągnięcia cel, autor przestawia po kolei ludzi, z którymi miał do czynienia, a przy tym szczerze wyraża swój stosunek do nich. Człowiek nie ma pojęcia, jakie rzeczy z czasem mogą zacząć cieszyć, a jakie dołować. Niejednokrotnie dowiadujemy się, że to błahostki wyciągały Eda z depresji i podnosiły na duchu.

Wraz z każdą kolejną stroną czytelnik coraz bardziej zaczyna odczuwać trudy wędrówki. To tak, jakbyśmy sami byli jednymi z ludzi towarzyszących Edowi. Na koniec zaś przychodzi smak zwycięstwa.
Książka ta to jednak niewątpliwie lekcja tego, że każdy cel może zostać osiągnięty. Jeżeli będziemy uparcie dążyć do jego realizacji i nie damy się zagłuszyć głosom tych, którzy w nas nie wierzą, możemy osiągnąć naprawdę wiele. Autor książki „Wyprawa wzdłuż Amazonki” mimo niewiary innych pokazał, że niemożliwe może w końcu okazać się możliwe, a każda skrajna granica jest do przekroczenia.

Podczas czytania możemy mieć niejednokrotnie wrażenie, że Ed Stafford działa zbyt egoistycznie, naiwnie czy mało rozważnie. Możemy odczuwać niechęć względem jego zachowania kierowanego do innych ludzi. A jednak warto postawić się w jego sytuacji i chociaż postarać się wyobrazić, jak ogromny wysiłek męczył jego ciało i psychikę. Jak ogromna zmiana dokonywała się w jego życiu podczas wędrówki. Jak my byśmy się zachowywali? I czy mielibyśmy się odwagę do tego wszystkiego tak otwarcie przyznać? Ed nie kamufluje, a pokazuje wszystko takie, jakie było. Tylko dzięki temu książka jest wiarygodna, zaś my, jako czytelnicy, możemy sami w pełni odczuć to, czym była wyprawa wzdłuż tej niesamowicie długiej rzeki.

Książka była dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem i nie żałuję jej przeczytania, a jednak pozostał mały niedosyt, ponieważ oczekiwałam więcej opisów dotyczących życia innych ludzi, tak jak w książkach Wojciecha Cejrowskiego czy chociażby Martyny Wojciechowskiej. Trochę dużo tutaj rutyny, ukąszeń komarów, wędrówek przez monotonne tereny czy problemów z przechodzeniem przez zalane tereny. Z drugiej strony, autor nie wyruszył w świat po to, aby poznawać innych ludzi, ale po to, aby przejść wzdłuż Amazonki i przeżyć. Opisał zaś to, co miało miejsce i nie można mieć o to pretensji.   

Moja ocena – 3,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...