W każdym z nas, czy potrafimy się do tego przyznać, czy też i nie, tkwi jakiś procent dziecka. Czasami głęboko ukryty i spychany w czeluści wyobraźni uaktywnia się w jednym, konkretnym przypadku. Kiedy sięgamy po baśnie, tym bardziej cenne, kiedy potrafią czegoś nauczyć. Jedną z takich właśnie historii stworzył Robert Beatty, ukrytą pod tytułem „Willa, dziewczyna z lasu”. Książka, na której kartach rozgrywana jest nie do końca realna historia, a jednak dedykowana wielu pokoleniom i przemycająca w życie czytelnika jakieś wartości. Lubicie rozerwać się u boku takowych? Szepnę tylko słowem wstępu, że nie obędzie się bez emocji i zapraszam Was na dzisiejszą recenzję.
ZARYS FABUŁY
W Głuchej Jamie, pośród zieleni przyrody i w symbiozie z matką naturą mieszka plemię Feiran. Jednym z jego członków jest Willa, małoletnia złodziejka, która okrada domy światłolubych, białych osadników – wrogów, którzy bez pomyślunku karczują lasy i niszczą cenne dary przyrody. Pozbawiona bliskich, którzy ponoć zginęli z ich rąk, plądruje ich majątki ze zlecenia padarana, który największą miłość okazuje tym młodym złodziejom, którzy przynoszą mu największe łupy. Pewnego razu, kiedy Willa wkrada się do jednego z domów Światłolubych, widzi śpiącego mężczyznę w poszarpanych ubraniach świadczących o tym, że najwyraźniej coś mu się przydarzyło. Podczas szukania cenności zostaje przyłapana, ścigana przez psa nie umyka oczom zbudzonego mężczyzny, jakże zdziwionego jej obecnością. Zdaje się, że nie ma on złych intencji i chce jej pomóc, a jednak spłoszona niczym zwierz Willa ucieka. Czy białoskórzy osadnicy faktycznie są wrogami Feiran? Dlaczego padaran więzi ich dzieci? Kim tak naprawdę jest Willa i jaka jest prawdziwa historia jej rodziny?
KIM JEST TYTUŁOWA WILLA?
Jest jak kameleon. W przeciwieństwie do braci jej klanu, unika błyszczących ubrań. Wtapia się w las, niezauważona, zwinna i kochająca otaczającą ją przyrodę. Willa, młoda złodziejka, wychowywana przez babkę czarownicę zna język roślin i zwierząt, wykorzystując magię, którą posiadają już tylko nieliczni. Ponoć jej rodzice i siostra zginęli z rąk białych osadników. Ponoć, bo zdaje się, że dziewczyna słabo to pamięta. Pozbawiona własnego „ja”, ze wpajaną nauką życia tylko dla społeczności wpada na trop zawoalowanych tajemnic. Kiedy przyjdzie jej odkryć własną historię, wszystko zaczyna się zmieniać. A Willa, wbrew temu, w co wierzyła, wchodzi w pewną relację z wrogiem.
DWIE GRUPY
Wyjątkowa i jakże oryginalna historia upleciona w środowisku zieleni, drzew i zwierząt. Akcentująca istotę przyrody, fakt, że matka natura zasługuje na szacunek. Wszak wszystko, co posiadamy, bierze swój zalążek właśnie z jej darów. Robert Beatty ściera ze sobą dwa zupełnie różne światy. Pierwszym z nich jest klan leśnych ludzi Feiran, w którym rządzą sztywne zasady. Konieczność zostania jutem (młodocianym złodziejem) wszystkich dzieci plemienia, jest jedną z nich. To właśnie ów klan dał Willi schronienie, wziął ją pod swoje skrzydła. To jednak także on, w więzieniu, do którego Willa się wybiera, przetrzymuje niewinne dzieci. Dziewczyna nie chce mieć z tym nic wspólnego, wszak zdawało się jej, że w życiu nie chodzi o okrucieństwo. Czy jednak to, w co dotąd wierzyła, faktycznie takie jest? Gdzie zaciera się granica pomiędzy tym, co dobre, a tym, co złe? Po drugiej stronie barykady stoją biali osadnicy. Z piłami, którymi wycinają drzewa i bum-pałkami, którymi podobno mordują. Okradani przez Feiran ze zlecenia padarana, przywódcy i boga społeczności. Willa powinna ich nienawidzić. Co jednak kiedy odkryje, że nie wszystkie informacje na ich temat są prawdziwe?
PODSUMOWANIE
Magiczna, a jednak wiarygodna historia. Przekazana w bardzo przystępny sposób, a jednak mająca w sobie pewien podniosły akcent. Książka, która zdecydowanie czegoś uczy. O przyjaźni, o przekraczaniu pewnych granic, o tym, że warto się rozejrzeć i odkryć, kim tak naprawdę jesteśmy i dokąd zmierza nasze życie. O pomocy, nadziei, o zaślepieniu i podążaniu ściśle wytyczonymi ścieżkami – w niezgodzie z własnym sumieniem. O tym, że warto posłuchać szeptów serca, z tajemnicami i czystą przyjemnością ich odkrywania. Baśń dla wielu pokoleń, uniwersalna, magiczna, wiarygodna. Takie książki chce się czytać, delektując się oryginalnym klimatem i wywołując z głębin umysłu dziecko, którym kiedyś byliśmy. Jestem na TAK! Polecam.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackiemu.
Niby nie jest to mój gatunek literacki, ale coś mnie do tej książki przyciąga.
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńLubię baśnie, więc kto wie, może przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak podkreśla istotę przyrody. I jaka piękna okładka.
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęcająca.
OdpowiedzUsuńZapisuję sobie tytuł, bo ogromnie mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuń:) ciekawi mnie, teraz temat taki dobry na te czasy.
OdpowiedzUsuńKsiążka godna przeczytania. Przeczytałem sam i jest świetna.
OdpowiedzUsuń