środa, 13 stycznia 2021

Prolog: "Związani umową" Kamili Wiśniewskiej.
Zapowiedź.


Annabel Thompson jest młodą kobietą, która utrzymuje uzależnionego od alkoholu, schorowanego ojca oraz pięcioletnią siostrę Sophie. Zarobki Annabel ledwie wystarczają na codzienne potrzeby rodziny.

Pewnego dnia podczas pracy w restauracji, gdzie jest kelnerką, poznaje Camerona Salvatore, trzydziestoletniego właściciela dużej firmy. Nie wie, że mężczyzna od dłuższego czasu próbuje znaleźć sobie żonę. Niespecjalnie się do tego pali, ale chce to zrobić na prośbę ciężko chorej siostry.

Annabel od razu wpada Cameronowi w oko. Kiedy Salvatore orientuje się, że dziewczyna nie da się łatwo namówić na małżeństwo, postanawia podpisać z nią roczną umowę, po której będą mogli się rozwieść. Zdesperowana Annabel przystaje na układ.

Kobieta jednak nie ma pojęcia, że Cameron nie jest tylko dobrze prosperującym biznesmenem. Skrywa on jeszcze drugą twarz. Boksera, który nocami staje do walk na ringu.


Prolog


Annabel 


Wyszłam po cichu z mieszkania wraz z moją pięcioletnią siostrą. Pomogłam jej włożyć kurtkę i ubrać mały plecak oraz podałam misia, z którym się nie rozstawała, a następnie opuściłyśmy kamienicę. Sophie złapała mnie za rękę, więc spojrzałam na nią z góry, po czym lekko się uśmiechnęłam. To niewinne dziecko nie zasługiwało na takie życie.

Szłyśmy chodnikiem w kierunku przedszkola. Mogłybyśmy jechać autobusem lub zamówić taksówkę, ale nie było mnie na to stać. Każdy cent się liczył, dlatego zawsze wychodziłyśmy wcześniej, aby mała zdążyła na zajęcia, a ja do pracy, do której miałam jeszcze spory kawałek do pokonania.

– Bella?

Kucnęłam przed siostrą, gdy dotarłyśmy na miejsce.

– Słucham, skarbie. – Złapałam ją za rączki.

– Będzie lepiej, prawda? – spytała Sophie.

Westchnęłam. Jak miałam wytłumaczyć pięcioletniej dziewczynce, że nie wiem? Nie miałam pojęcia, czy będzie lepiej.

– Będzie, aniołku. – Otarłam szybko pojedynczą łzę, aby jej nie zauważyła.

– Kocham cię, Annabel. – Oplotła rączkami moją szyję.

– Ja też cię kocham, Sophie. A teraz zmykaj do przedszkola. Przyjdę tak jak zawsze. – Pocałowałam ją w główkę i poczekałam, aż siostra wejdzie do sali.

Spojrzałam na nią ostatni raz, a następnie wyszłam z budynku, kierując się do pracy – przytulnej restauracji prowadzonej przez starsze małżeństwo. Brownowie byli dla mnie i Sophie jak dziadkowie, których nie miałyśmy. Pomagali nam, jak tylko mogli. Pozwalali mi wyjść w trakcie pracy po siostrę i z nią wrócić. Siedziała potem na zapleczu, rysując albo oglądając bajki. Kiedy przedszkole było zamknięte, również mogłam zabrać małą ze sobą. Na szczęście rzadko chorowała, czasami zdarzało się jej przeziębić, ale dzięki maści od pani Brown objawy zwykle szybko ustępowały.

Po paru minutach weszłam do lokalu, witając się z jednym z kucharzy oraz kelnerką, moją przyjaciółką. Przebrałam się w firmowy strój i razem z Anną otworzyłyśmy restaurację, do której zawitali pierwsi goście. Dzisiaj panował spory ruch, dlatego nie miałam chwili wytchnienia. Ja i Anna praktycznie biegałyśmy wokół stolików. Lokal przyjmował również zamówienia z dużych firm, których prezesi byli tak bardzo zajęci pracą, że wysyłali asystentów po jedzenie. Czasami zdarzało się nawet, że i oni nie mieli czasu, wtedy dzwonili do restauracji, a po dodatkowej opłacie ktoś z nas dostarczał im posiłki.

Tego dnia jeszcze nikt nie złożył telefonicznego zamówienia, ale już pojawiło się kilku asystentów – naszych stałych gości.

– Bella, dzisiaj to jest jakaś porażka. Co ich nagle wzięło, żeby wyjść coś zjeść na mieście?

Spojrzałam na przyjaciółkę, która opadła na krzesło ze zmęczenia.

– Nie wiem, Anna. Ciesz się, że jeszcze nikt nie zadzwonił z żadnej firmy, z zamówieniem na dowóz. Pewnie wysłaliby którąś z nas – odpowiedziałam zza kasy.

– Masz rację. Spójrz. – Przyjaciółka wskazała głową na wejście.

W progu stanął dobrze mi znany młody mężczyzna. Przeczesał włosy palcami, po czym spojrzał w moim kierunku z uśmiechem. Był asystentem jednego z najbardziej rozchwytywanych mężczyzn w Nowym Jorku, którego nie znałam; nie wiedziałam nawet, jak się nazywał czy jak wyglądał. Nie interesowałam się takimi sprawami. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie.

Derek tym razem nie pojawił się sam, a w towarzystwie równie młodego, lecz na pewno starszego od niego mężczyzny, który wyglądał na biznesmena. Idealnie dobrany granatowy garnitur, włosy ułożone w artystyczny nieład oraz kilkudniowy zarost. Derek był wspaniałym facetem, zabawnym, a do tego szarmanckim. Miał narzeczoną, którą kochał i nie widział poza nią świata. Poznałam ją, gdy przyszli tutaj na kolację. Mogłabym nawet powiedzieć, że zaprzyjaźniłam się z tym facetem. Był naszym stałym gościem.

– Cześć, Bella, cześć, Anna – przywitał się, podchodząc do lady.

– Cześć, Derek. Co tym razem podać? To samo? – Zaśmiałam się lekko.

Jego szef zazwyczaj zamawiał sałatkę oraz tortillę z kurczakiem i warzywami. To był stały zestaw.

– Właściwie to nie. Mamy tutaj spotkanie. Za chwilę ma się pojawić inwestor – odpowiedział.

Czyli ten mężczyzna, który stał obok, to jego szef?

– Czyli to

– Tak, to mój szef – odpowiedział Derek, wiedząc, o co chcę zapytać.

– Rozumiem. – Uśmiechnęłam się. – Jeśli będziecie czegoś potrzebowali, wołaj.

– Pewnie. Muszę iść – rzucił. – A, i masz pozdrowienia od Chloe.

– Dziękuję i również ją pozdrów.

Chloe to narzeczona Dereka.

– Taki facet to ideał. I zawsze, jak się taki znajdzie, to zajęty, albo jest takim idiotą, że brak słów. – Spojrzałam na rozmarzoną Annę.

Niestety, musiałam się zgodzić z jej słowami.

– Albo gej. – Moja uwaga rozbawiła nas obie, ponieważ przypomniała o sytuacji z przeszłości, gdy Anna zakochała się w chłopaku, który był homoseksualny. Bał się jednak przyznać do swojej orientacji, więc umawiał się z dziewczynami. – Jeszcze trafisz na tego odpowiedniego – dodałam.

– Kiedy będę miała siwe włosy i gromadę kotów w domu.

Zaśmiałam się ponownie.

– Przesadzasz. Lepiej wracajmy do pracy.

Anna stanęła za kasą, a ja podeszłam do stolików, aby zebrać zamówienia. Czułam na sobie czyjeśspojrzenie, jednak nie miałam pojęcia, kto mógł na mnie patrzeć. Być może to tylko wrażenie. Maszerowałam po lokalu, gdy do restauracji wszedł siwiejący mężczyzna z młodą kobietą u boku. Spojrzałam na nich i od razu domyśliłam się, że to ten inwestor, o którym wspomniał Derek. Starszy facet zapewne ze swoją asystentką, choć nie miałam pewności, czy jej wygląd był odpowiedni do stanowiska. Cycki prawie wylewały jej się z biustonosza, a na twarzy nosiła grubą warstwę makijażu.

Moje przypuszczenia okazały się słuszne, ponieważ mężczyzna przystanął przy stoliku Dereka i jego szefa, który rozglądał się po restauracji. Podeszłam do nich wolnym krokiem, a wtedy spojrzenia wszystkich skoncentrowały się na mnie. Nie lubiłam chwili, w której czułam na sobie wzrok tak wielu osób.

– Dzień dobry, mam na imię Annabel. Czym mogę państwu służyć?

– Poproszę średnio wysmażonego steka z rukolą – odparł starszy facet. – A dla mojej asystentki sałatkę grecką.

W dodatku decyduje za nią. Na pewno nie jest tylko asystentką.

– A dla panów? – Spojrzałam na przyjaciela i jego szefa, który wpatrywał się we mnie intensywnie.

– Ja poproszę pieczeń z cielęciny – rzekł Derek, uśmiechając się szeroko.

Czekałam na odpowiedź ostatniego z gości, ale ten milczał. Zauważyłam, jak przyjaciel szturcha go łokciem.

– Co? – Mężczyzna spojrzał w jego kierunku, a wtedy Derek wskazał na mnie głową, dając znak, że czekam na zamówienie.

– Poproszę łososia z grilla w sosie szczypiorkowym – odpowiedział na jednym wydechu.

Co z nim nie tak?

– Oczywiście, to wszystko? Czy podać coś do picia? – zapytałam.

– Dwa soki pomarańczowe – oznajmił Derek.

– A dla nas czerwone wino wytrawne – powiedział inwestor.

Jakie odmienne zdania.

Zapisałam wszystko, a następnie zerknęłam na szefa przyjaciela. Widać, że nie był zadowolony z obecności tamtej dwójki.

Odeszłam od stolika, po czym podałam karteczkę kucharzowi. W restauracji zrobiło się nieco luźniej, większość gości zdążyła już zamówić i tylko czekała na swoje dania, więc miałyśmy z Anną krótką chwilę na odpoczynek.

– Widziałaś tę dziewczynę? Założę się, że nie jest tylko jego asystentką – powiedziała przyjaciółka, patrząc w kierunku ich stolika.

– To samo pomyślałam. Zamówił dla niej tylko sałatkę, a ona ani słowem się nie odezwała. Derek z szefem wzięli sok pomarańczowy, a on czerwone wino wytrawne – poinformowałam.

– Współczuję Derekowi, że musi tam z nimi siedzieć – skomentowała.

– Tak, ja również. Jego szef też nie jest chyba zadowolony, sądząc po minie.

– Przyglądałaś się mu?

– Anna – skarciłam ją.

– No co? Nie powiesz mi, że nie jest przystojny.

– Nawet jeśli, to co z tego? Nie szukam faceta. Nie mam na niego czasu.

– Tak, wiem, ale od miłości nie uciekniesz.

– A ty co? Wielka znawczyni miłości? Widzę faceta pierwszy raz w życiu i już planujesz nasz ślub?

– A żebyś wiedziała. Mówię ci, ty i tamten facet, który jest szefem naszego przyjaciela, będziecie razem.

– Zabawna jesteś, kochana. – Zaśmiałam się, nie komentując więcej jej słów.

Po kilkudziesięciu minutach jedzenie było gotowe, więc zaniosłam je do stolika.

– Nie obchodzi mnie, że twoja asystentka znalazła błąd. Sprawdzaliśmy umowę i jest w porządku. Prawnicy również ją przeglądali.

– I tak jestem zdania, że powinieneś zejść z ceny.

– Nigdy.

Mężczyźni zamilkli, gdy zjawiłam się przy stoliku. Podałam im ich dania na talerzach, życząc smacznego, po czym odeszłam.

Ledwo oddaliłam się od stolika, a facet, który zjawił się ze swoją asystentką, mnie zawołał. Spojrzałam w jego kierunku, a następnie zawróciłam.

– Zamawiałem średnio wysmażonego, a ten to chyba w ogóle nie jest wysmażony – oznajmił.

Nienawidzę takich ludzi.

Widziałam wkurzenie na twarzy Dereka, a także jego szefa.

– Stek jest średnio wysmażony, tak jak pan sobie życzył – oznajmiłam z jadem w głosie.

Miałam gdzieś, że prawdopodobnie mi się za to dostanie.

– Grzeczniej, laleczko.

Spojrzałam na niego, nie dowierzając temu, co właśnie powiedział. Wkurwienie wzbiło się nad innymi emocjami. Nikt nie miał prawa tak do mnie mówić.

– Kurwa. – Gdy miałam się już odezwać, niespodziewanie szef przyjaciela wstał z miejsca. W jego oczach widoczny był gniew. – Przestań pierdolić głupoty i przeproś ją natychmiast! – krzyknął.

– Za co mam ją przepraszać? Nadaje się tylko do pieprzenia, nawet usługiwać nie umie.

Te słowa trafiły we mnie jak piorun. Stałam sparaliżowana. Nawet nie usłyszałam, kiedy Anna zjawiła się obok, a Derek stanął obok szefa, który mordował wzrokiem inwestora. Nie wiedziałam też, w którym momencie pięść mężczyzny zetknęła się z twarzą starszego faceta.

– Żadna kobieta nie jest kurwą, nie licząc twojej asystentki, którą pieprzysz. Nie waż się w mojej obecności mówić w taki sposób! – krzyknął szef mojego przyjaciela, a następnie spojrzał na mnie, po czym rzucił do Dereka: – Wychodzimy.

– Wszystko w porządku? – zapytał przyjaciel.

Pokiwałam głową. Po chwili Anna zabrała mnie na zaplecze, w czasie gdy ochrona wyprowadziła faceta, który praktycznie nazwał mnie kurwą.

– Bella, wszystko w porządku? Nie przejmuj się nim.

– Wszystko w porządku. Nie martw się. – Uśmiechnęłam się delikatnie.

Wróciłyśmy do pracy. Do końca zmiany było już na szczęście spokojnie. Starałam się nie myśleć o incydencie z dzisiejszego dnia. Wiedziałam, że nie mogłam się nim przejmować. Starałam się zapomnieć, a Anna mi w tym pomagała. Oświadczyła, że dzisiaj wieczorem pójdziemy do klubu. Ona i ja oraz Derek z Chloe. Cóż, nie miałam nawet jak odmówić. Znając ją, zapewne wyciągnęłaby mnie z domu śpiącą, więc nawet nie dyskutowałam. Może impreza to dobre rozwiązanie.


Macie ją w planach?

4 komentarze:

  1. Fabuła choć brzmi znajomo, zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten fragment zapowiada coś ciekawego. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Tytuł i okładka zupełnie mnie nie zachęcają. Mam totalny przesyt tego typu okładkami - ciemne barwy, nagie torsy facetów, itp./. Ale ten fragment jest dość ciekawy. Nie powiem: nie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie nie mam jej w planach. Fragment długi i ciekawy.


    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...