poniedziałek, 26 marca 2018

"Bracia Slater. Keela" - L.A. Casey.
Nie wszystkie niespodzianki bywają dobre.


„Potrzebowaliśmy więcej dobrego w życiu. Mieliśmy za sobą przeszłość pełną okropności.”

Bracia Slater, seria przez jednych lubiana, przez innych nienawidzona, ale przez wszystkich określana wspólnym mianownikiem. Kontrowersyjna. W dużej mierze ze względu na mało subtelny język, którym posługują się główni bohaterowie, także ci ukryci pod postacią seksownych kobiet. Niekoniecznie dam. Dla tych, którzy jednak historii zniewalanych przedstawicieli rodziny Slater nie mają dosyć, powstają powieści uzupełniające cykl, a jedną z nich jest właśnie część o Keeli. Co możecie znaleźć na jej stronach? O tym w dzisiejszej recenzji.
 
ZARYS FABUŁY
Czy Keela i Alec, mając siebie, są w stanie stawić czoła wszystkim problemom? To się dopiero okaże. Dziewczynę wciąż dręczą koszmary związane z przeszłością, a wizja przeprowadzki i zmian wprowadza w jej życie ogrom wątpliwości. Co szykuje dla niej spontaniczny ukochany?

 Tych, którzy swoją obecnością zasieją zamęt, z pewnością nie zabraknie.

HUMORZASTA KEELA
Doceniony przez polskie czytelniczki Alec, swoją drogą przesadnie sobie ufający w podejmowanych decyzjach, tym razem schodzi na dalszy plan. Z szeregu zwariowanej rodziny krok do przodu robi Keela, która przedstawia czytelnikowi swój pełen dylematów świat. Niezdecydowana, niepewna siebie, zmienna w swoich nastrojach... Można by powiedzieć, humorzasta jak kobieta w ciąży. Trochę słusznie, momentami nad wyrost. Nie przeszkadzała mi, choć nie jest tym typem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić. A w temacie bycia ciężarną dodam tyle, że porównanie nie do końca wyssałam z palca. Motyw testu ciążowego ma w tej powieści swoje miejsce.

MOCNY POCZĄTEK WYZNACZNIKIEM CAŁEJ TREŚCI?
Książka zaczyna się z przytupem. Przyznam, że licząc na banalnego uzupełniacza serii, mocno się zdziwiłam. Choć szybko okazało się jednak, że nie wszystko jest takie, jakby się mogło wstępnie wydawać. Na tempo akcji generalnie narzekać nie można. Cały czas coś się dzieje, co nie oznacza, że pochwalam wszystkie pomysły autorki, która momentami naciągała problemy głównej bohaterki do granic przesady. Rozbawiła mnie, w nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu, scena z testami ciążowymi, na temat której, unikając spolerowania, rozpisywać się nie będę. Mimo to i tak uważam, że uzupełnienie części o Alecu jest o wiele lepsze od zbędnej „Bronagh”. Choć ja zdecydowanie bardziej preferuję te docelowe, główne tomy cyklu, fanatyczki serii mogą się poczuć takimi dodatkami usatysfakcjonowane.

FINAŁ JAKO ZAPOWIEDŹ
Oceniam na plus także stonowane słownictwo powieści „Keela”. Po względem wulgaryzmów była ona najlżejsza, co uświadomiło mi dobitnie, że zdecydowanie wolę okrzesanych i w miarę szanujących swoją mowę bohaterów. Książka jednak okazuje się intrygującą zapowiedzią i wstępem do części o kolejnym z braci „Kane”, więc można mówić o niej jako o swego rodzaju małym cliffhangerze.

PODSUMOWANIE
Można poczytać, ale nie trzeba. Wszystko w zależności od stopnia sympatii kierowanej w stronę Braci Slater. Lepsza od „Bronagh” – porównanie dla tych, którzy jednak chcieliby by po nią sięgnąć. Wciąż stanowiąca niezobowiązujący dodatek, oprócz finału niewiele wnoszący w historię serii – to z kolei dla tych, którzy się wahają. Dla mnie żadna rewelacja, ale jak wspomniałam, nie jest to najgorszy element tej serii i źle się przy tym nie bawiłam.

wydawnictwo: Kobiece
kategoria: romans
ilość stron: 176
data wydania: styczeń 2018

Seria Bracia Slater:
Alec / Keela


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Kobiece.
 

14 komentarzy:

  1. Takie dodatki są fajne - zwłaszcza, dla fanów danej serii. Z tymi książkami jeszcze nie nie zapoznałam, ale planuję :)

    Pozdrawiam,
    Toukie z ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być w szoku, porażona słownictwem bohaterów. Ciężko do tego przywyknąć. Bądź na to gotowa :)

      Usuń
  2. Jestem ciekawa jak ja odbiorę tę serię, bo mam ją w planach. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być w szoku, porażona słownictwem bohaterów.Ciężko do tego przywyknąć. Ta część pod tym względem była chyba najłagodniejsza.

      Usuń
  3. Ja nadal nie mam zamiaru sięgać po tę serię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nakłaniam. Jest specyficzna, ma swój oryginalny wydźwięk,ale nie powala na kolana.

      Usuń
  4. Być może kiedyś przeczytam, jako odskocznia od trudniejszej literatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie zdziw się wulgarnym słownictwem książki, od którego aż więdną uszy. Ta część jest pod tym względem bardzo łagodna. Ale poprzednie... Ufff...

      Usuń
  5. Na razie nie planuję, ale może za jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę usilnie nakłaniać. Seria jest specyficzna, ale też jakoś szczególnie nie powaliła mnie na kolana.

      Usuń
  6. Mnie właśnie wszystkie te dodatki nieco odpychają od sięgania po serie... Być może niesłusznie. Niemniej ta seria intryguje mnie na tyle, że przynajmniej dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie seria ma szansę przebicia, bo jest inna, kontrowersyjna. Ale to nie do końca moje klimaty, może ze względu na ten wysoki poziom wulgarnej treści (ta część jest akurat najlżejsza pod tym względem).

      Usuń
  7. Dodatki są dobrym pomysłem, ale pod warunkiem dobrego dopełnienia serii no i jeśli koszty są dużo mniejsze niż "normalna" książka. Ja za powyższą nie przepadam, chociaż i tak mam w planach sięgnąć po jeszcze jeden tom, by przekonać się czy autorka się poprawiła. Dodatek jednak nie wchodzi w grę. Swoją drogą zastanawiam się po co takie dodatki wydawać oddzielnie. Czy autorzy nie mogą "poszerzyć" książki? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba chcą raczej poszerzyć swój budżet :D Pewnie o to właśnie chodzi ;p

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...