Namiętne historie, odważne bohaterki, mężczyźni z przeszłością i akcja, która potrafi wciągnąć w wir niebezpiecznych zdarzeń. Chyba nie muszę dodawać nic więcej, bo wielu czytelnikom w tym momencie na myśl przychodzi proza Meghan March. Miałam okazję czytać dotąd wszystkie wydane w Polsce powieści jej autorstwa, często wchodzące w skład konkretnych cykli. I tak też dziś przychodzę z recenzją szóstego już tomu serii Sekrety i namiętności, zatytułowanego „Ukryty wśród cieni przeszłości”. Czy książka sprostała moim oczekiwaniom?
ZARYS FABUŁY
Kiedy Eden Mathews, nieślubna córka głowy mafijnej rodziny dowiaduje się o konieczności rychłego wyjazdu, z jednej strony ma świadomość czekającej ją wolności. Przecież życie w złotej klatce nie sprawiało jej wielkiej satysfakcji. Z drugiej, nie ma wyboru. Zostawiając za sobą przeszłość odcina się od dawnych kontaktów i wyrusza na podbój Nowego Orleanu. Niestety sprawa nie jest tak prosta, jak sądziła i już na początek jej nowy rozdział życia zaczyna się komplikować. A wszystko przez słynny festiwal Mardi Gras, z powodu którego nie jest w stanie znaleźć sobie nawet tymczasowego noclegu.
Kiedy Bishop, utalentowany tatuażysta, widzi krzątającą się po mieście dziewczynę od razu orientuje się, że jest przyjezdną turystką. I choć zazwyczaj miał wszystkich w głęboko gdzieś, tym razem postanawia jej pomóc. Zagubiona Eden dzięki niemu odnajduje dach nad głową, choć umięśniony Bishop nie jest typem łagodnego baranka. Wręcz przeciwnie. Pomiędzy tą dwójką rodzi się nić porozumienia, a z czasem coś więcej. Sęk w tym, że oboje ciągną za sobą pewne tajemnice przeszłości. Kiedy echa zamierzchłych czasów postanowią się odezwać, zrobi się niebezpiecznie.
NIEŚLUBNA CÓRKA GŁOWY MAFII I TATUAŻYSTA
Autorka, jak z resztą chyba zawsze, pozwala czytelnikom zbliżyć się do głównych bohaterów powieści za pomocą naprzemiennej narracji pierwszoosobowej, która raz należy do mężczyzny, raz do kobiety. Eden Mathews to nieślubna córka Dominica Casso. Zmuszona do życia w złotej klatce, nie wie czym jest wolność. Pancerne auto, prywatny ochroniarz, panujące reguły. Kiedy więc nagle jej życie staje do góry nogami i Eden jest zdana sama na siebie, nie potrafi sobie poradzić. Zagubiona, nierozgarnięta, trochę naiwna. Na ratunek spieszy jej Bishop, który dla dziewczyny szybko zaczyna łamać swoje prywatne zasady. Tatuażysta, kobieciarz, facet, któremu na niczym nie zależy. Wolny strzelec, a jednak przyciągający kobiety jak magnes. Umięśniony, ze spiętymi włosami (tutaj akurat nie mój typ). Na początku jakoś nie mogłam się do niego przekonać. Jakiś taki wulgarny, niby chłodny w obyciu, a jednak szybko tracący głowę dla ledwo poznanej kobiety. Z czasem jednak okazał się mieć swoje sekrety i dobre serce. I choć nie zapałałam do niego stuprocentową sympatią, udało mi się go w pewnym stopniu polubić.
NOWY RODZIAŁ ŻYCIA Z DALA OD PRZESZŁOŚCI… ALE CZY NA PEWNO
Akcja powieści rozpoczyna się kompletną zmianą życia ze strony głównej bohaterki. Mamy dość oczywisty i stereotypowy wątek miłosny, który rozpoczyna się od fizycznego pociągu. Namiętność gra tutaj pierwsze skrzypce, są odważne sceny, z czasem przychodzi coś głębszego. Kiedy człowiek kogoś traci, zaczyna uświadamiać sobie, jak ważna była ta dana osoba. Tyle podszepnę w tym temacie i nie dodam nic więcej. Jako że powieść ma mafijne/sensacyjne tło – widoczne delikatnie na samym początku i uaktywniające się w drugiej połowie, w grę wchodzą także inne wątki. I tutaj mamy jeden zwrot akcji, który całkiem mnie zaskoczył. A chodzi o pewnego bohatera, który pokazuje rogi. Zniknięcie, rodzinne koneksje, wspomnienia, powracające macki przeszłości. Jak to wszystko się zakończy?
PODSUMOWANIE
„Ukryty wśród cieni przeszłości” to mafijny romans rozegrany w realiach Nowego Orleanu. Mamy odważne w swoich poczynaniach miłosnych postaci pierwszoplanowe, namiętności i grzeszki. Jest sensacyjne tło, widoczne zwłaszcza pod koniec książki. Pod względem mojej oceny musiałabym podzielić tą książkę na dwie nierówne połowy. Pierwsza była słodka, banalna, bardzo oczywista. Wręcz zakrawała o infantylność. Druga mnie zaskoczyła. Akcja przyspieszyła tempa, pojawił się element dla mnie niespodziewany, wszystko potoczyło się w ciekawym kierunku. Reasumując, szósta część cyklu nie jest najlepszą spośród wszystkich, ale ukończyłam ją całkiem zadowolona. Jako niegłęboki, odważny romans – na zabicie wolnego czasu, może się sprawdzić. W końcu to Meghan March, a wszyscy wiemy, że ma lekkie pióro.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Edito Red.
Nie mam ochoty na podobne klimaty. :)
OdpowiedzUsuń