Przy okazji różnych rankingów dotyczących ulubionych autorów już nieraz miałam okazję podawać nazwiska pisarzy, których proza jest mi najbliższa. Colleen Hoover, Mia Sheridan, Ania Dąbrowska, Agata Czykierda-Grabowska i oczywiście Brittainy C. Cherry. Zatrzymując się przy tej ostatniej, chciałam Wam dzisiaj przedstawić kolejną książkę jej autorstwa, z jaką miałam okazję spędzić parę ciekawych godzin. „Wschodnie światła”, czyli drugi tom serii Kompas to poruszająca opowieść, więc na tą recenzję zapraszam wszystkich czytelników lubiących ciepłe, wartościowe i spokojne historie. Ta może okazać się dla Was strzałem w dziesiątkę.
ZARYS FABUŁY
Namówiona do uczestnictwa w imprezie halloweenowej Aaliyah stara się zapomnieć o pewnym facecie, który nie był jej wart. Przebrana w kostium Czerwonego Kapturka staje się świadkiem sceny, w której nieznajomy mężczyzna staje w obronie pewnej kobiety. W kostiumie superbohatera zachowuje się tak, jak powinien się zachować każdy prawdziwy facet i to od razu przyciąga uwagę Aaliyah. I tak superbohater Kapitan Ameryka i Czerwony Kapturek, nie poznawszy swoich prawdziwych imion, spędzając ze sobą naprawdę niezapomnianą noc. A potem się rozstają. Muszą upłynąć dwa lata, kiedy ich drogi krzyżują się kolejny raz. A kiedy opadają maski, Connor Roe okazuje się być wpływowym, pożądanym i szalenie gorącym facetem z Nowego Jorku zaś Aaliyah ma przed sobą wizję ślubu z mężczyzną, który na pewno nie traktuje ją tak, jak powinien. Czy „superbohater” z przeszłości uratuje ją kolejny raz?
CZERWONY KAPTUREK I KAPITAN AMERYKA SPOTYKAJĄ SIĘ KOLEJNY RAZ
Bohaterowie nakreśleni ręką Brittainy C. Cherry, jak zawsze w przypadku prozy tej autorki, czymś mnie zaskoczyli i w pełni kupili moją sympatię. Od początku – oboje. Dlaczego? Posłuchajcie. Aaliyah wychowywała się w rodzinach zastępczych, nie znając swoich rodziców. Poznajemy ją w momencie, kiedy jest młodą, zraniona przez faceta dziewczyną, która leczy swoje rany towarzystwem nieznajomego, choć oprócz jej przeszłości nie tak wiele dowiadujemy się na temat jej samej. Potem następuje mały przeskok czasowy i Aaliyah daje się nam poznać jako narzeczona prawdziwego kretyna. Faceta, który nie traktuje jej uczciwie, skupiając się na jej fizyczności i czyniąc niejedną przykrą uwagę na jej temat. A mimo to Aaliyah trwa u jego boku, ze zdeptaną pewnością siebie, biorąc na siebie winy za niepowodzenia. Z kolei Connor Roe to dla wielu rozchwytywany, gorący facet z Nowego Jorku, któremu rewelacyjnie się wiedzie. Nie każdy wie, że przeszłość chłopaka wcale go nie szczędziła, a to w związku z biedą i chorobą matki, u boku której dorastał. W przeciwieństwie do wielu romansów, jakie miałam okazję ostatnio czytać, Connor – jako główny bohater - to nie jest nadęty dupek. To cudowny, uczciwy, potrafiący podać pomocną dłoń człowiek, który umie dostrzec w człowieku coś więcej. Uwielbiałam go od początku, więc nie musiał się zmieniać na przestrzeni całej tej historii, by zyskać moją sympatię. Co to była za para! Ileż emocji wznieciła.
CIEPŁA, WARTOŚCIOWA, O MIŁOŚCI I NIE TYLKO – SŁOWO NA TEMAT FABUŁY
Autorka proponuje czytelnikowi historię o miłości, która rodzi się z chęci pomocy, z przyjaźni, budowana na pragnieniu dobra tej drugiej osoby, a nie na pragnieniu zaspokojenia własnych rządz. To romantyczna, namiętna na swój wyjątkowy sposób, delikatna i piękna lektura, w której uczucia mają swoje etapy, rozwój, są przełamywane bariery, wątpliwości, zawody i rozczarowania, ale są także absolutnie piękne rozmowy i czułe gesty. W grę wchodzą bohaterowie, którzy nie mieli łatwej przeszłości i których ta przeszłość poniekąd ukształtowała. Nie brak tematów pobocznych, są poruszające sceny dotyczące choroby, jest kwestia pochodzenia głównej bohaterki – która, ku mojemu zaskoczeniu, zyskuje tutaj swoje specjalne miejsce, a nie jest jedynie wzmianką w biografii postaci. Pewne sekrety wychodzą więc na wierzch, co tylko dodaje całości smaczku. Równocześnie pojawia się temat egoistycznego zachowania i zapatrzenia wyłącznie w swój wizerunek, są miłosne rozczarowania, jest gorzki smak odrzucenia i lęk przed otwarciem się na to co nowe, a może być wartościowe.
PODSUMOWANIE
„Wschodnie światła” to drugi tom cyklu Kompas, który jednak może funkcjonować jako samodzielna historia. Powieść o miłości, ale nie tej kipiącej namiętnością, a bazującej na czymś głębszym. Książka, w której owszem, jest pożądanie, ale nie przejmuje całego głównego planu. I to mnie urzekło. Postaci są wiarygodne, mają w sobie łagodność i sporą porcję dobra. Nie każdy facet z linii frontu danej fabuły musi być niegrzeczny (a powiadają, że kobiety lubią łobuzów), by skraść czytelniczkom serca. Connor był cudowny, a jego szczere intencje i relacja z matką naprawdę poruszały. Na pewno pozostanie w mojej pamięci na dłużej. Książka ma tematy poboczne, które czynią ją jeszcze bardziej wartościową i ciekawą. Lekki styl, nie zawsze lekkie tematy, treść, która jest wiarygodna, a zarazem nienudna i potrafi przynieść nadzieję. Taką Brittany C. Cherry uwielbiam i taką znów otrzymałam. Polecam!
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu NieZwykłemu.
Muszę nadrobić pierwszy tom. :)
OdpowiedzUsuń