Dzisiejszą recenzję książki zacznę może od takich słów: jeśli szukacie powieści na wakacje, koniecznie powinniście zapoznać się z moją pełną opinią. No bo cóż może być lepszego na ciepłe, letnie dni od historii, która rozbawi i wprawi w naprawdę dobry humor? Mowa o „Ratunku! Wymyśliłam męża” autorstwa Katarzyny Kowalewskiej, która jest już trzecią książką Kasi, z jaką mam okazję się zapoznać. I choć poprzednie dwie bardzo mi się podobały, ta jest chyba najlepsza z wszystkich. Dlaczego? I czy oprócz śmiechu sprowokuje Was do czegoś jeszcze? O tym dowiecie się za moment. Zapraszam.
ZARYS FABUŁY
Małżeństwo Flory i Bartka nie wydaje się szczególnie udane. Niby jakoś się dogadują… No właśnie, jakoś. Ale w ich związku zdecydowanie czegoś brakuje. A wszystko przez to, że sprawiają wrażenie przybyłych z zupełnie innych planet. Ona jest romantyczką, chciałaby miłości, uniesień, czułości, mężczyzny, który czymś ją zaskoczy. On z kolei wydaje się być do bólu praktycznym typem z raczej ograniczoną fantazją. I kąśliwym poczuciem humoru. Czy jest im pisana szczęśliwa przyszłość? Flora postanawia o swoją zawalczyć i decyduje się na spełnienie swojego pisarskiego marzenia. Tworzy powieść, w której główny bohater jest lepszą wersją jej męża. Kiedy w jej życiu jakże aktywnie zaczynają udzielać się przyjaciele, zaczyna robić się naprawdę ciekawie. I tylko Bartek wydaje się wzbudzać podejrzenia. Czy ma coś na sumieniu?
(NIE)DOPASOWANI: CZYLI SŁOWO O BOHATERACH
Autorka stworzyła głównych bohaterów z krwi i kości. Bogatych w konkretne, wyraziste cechy osobowości, a zarazem takich normalnych. Ludzi, którzy może nie tyle budzą wiarygodność, ile sprawiają wrażenie mieszkających gdzieś pośród nas, może tuż za płotem. Ze swoim marzeniami, planami na życie, słabościami. Flora, albo inaczej Florencja (tak tak, takie imię to wynik wielkiej fascynacji matki kobiety tym włoskim miastem) to marzycielka. Żadna seks bomba ani kobieta sukcesu, po prostu zwyczajna osóbka ze skrywanymi ambicjami, które tak bardzo chciałaby dopuścić do głosu. Marzy się jej pisanie, ale w obawie przed drwinami męża długo się na to nie decyduje. Bartek to dość szorstki w obyciu typ. Z jednej strony niby nieszkodliwy, z drugiej raczej zimny, mało czuły, a i potrafi tak dogadać – w żartach – że się człowiekowi odechciewa. I jak tu żyć z takim facetem? Flora stwarza jego alter ego, lepszą wersję literacką – robiąc z tego ogromną tajemnicę. A to staje się początkiem niespodziewanego obrotu spraw.
O PROBLEMACH Z HUMOREM
Historia o małżeńskich kryzysach, tych niby małych, a jednak konsekwentnie wyniszczających, o ludzkich skrywanych pragnieniach, braku umiejętnego spojrzenia na potrzeby drugiego człowieka i na pewno o przyjaźni, bo stanowi ona tutaj bardzo ważną rolę. Komedia i to jaka, pełna zabawnych wymian zdań, opisów, sytuacji prowokujących do uśmiechu. Naprawdę było tego sporo, co na pewno wprawiło mnie w bardzo dobry nastrój. Ale obok tego autorce udało się stworzyć powieść, która nie tylko bawi, ale coś wnosi. Pozostawia po sobie morał. Mądra komedia? Tak też się da. Tutaj mamy tego przykład. W historii pojawia się motyw literackich spotkań, tworzenia, autorskiej wyobraźni. A w tle Grodzisk, do którego miłość – jak widać – autorka konsekwentnie przenosi na karty swoich książek.
PODSUMOWANIE
Jeśli myślicie, że „Ratunku! Wymyśliłam męża” to płytka, infantylna komedia – bardzo się mylicie. Książka naprawdę bawi, ale przy tym okazuje się wartościową lekturą. Życiowe postaci, realne problemy dotykające każdego z nas, cała paleta osobowości, a przy tym spora dawka śmiechu. Bo w końcu o problemach można mówić z przymrużeniem oka, a wyciągać z tego całkiem poważne wnioski i właśnie w takim Klimcie została utrzymana ta powieść. Bardzo serdecznie polecam na wakacyjne dni.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Fajnie tutaj, zapraszam do siebie Filmy, których nie możesz przegapić w 2022 roku!
OdpowiedzUsuń