Niewiele jest książek, których fabuły udaje mi się zapamiętać. Zazwyczaj giną w gąszczu tytułów, nie dożywając w mojej głowie kolejnego miesiąca. Fakt, że niektóre pozostają za mną na dłużej to najlepszy dowód na ich jakość. I tak też było w przypadku Turbulencji autorstwa Whitney G., romansu, który zdecydowanie trafił w mój gust. Do dziś mam przyjemne ciarki na plecach na myśl o głównym bohaterze- pilocie. Potem jednak cała seria króciutkich nowelek tej autorki nieco zraziła mnie do jej twórczości. Bardzo banalne i rażąco schematyczne romansidła nie wyróżniały się niczym spośród tysiąca innych, podobnych do nich książek. Z mieszanymi uczuciami podeszłam więc do „Dwa tygodnie i jedna noc”, najnowszej powieści Whitney G. Czy tym razem bliżej było mi do satysfakcji czy może do rozczarowania? O tym w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Kiedy Tara rozpoczynała pracę w firmie Prestona Parkera przypuszczała, że złapała za nogi samego Pana Boga. Przystojny potentat nowojorskiego rynku hotelowego stał się jej nowym szefem, a ona, jako jego asystentka, mogłaby mówić o zawodowym sukcesie, którego nie udało się osiągnąć innym. Mija jednak czas, a Preston okazuje się być największym piekłem, jakie mogła sobie wyobrazić. Szalenie wymagający, władczy, kontrolujący, żąda, by Tara była na każde skinienie jego palca. I choć jako profesjonalistka Tara zdobywa tytuł asystentki, która wytrzymała z Parkerem najdłużej, teraz ma już poważnie dość. Składając wypowiedzenie uruchamia lawinę niespodziewanych zdarzeń. Takiej propozycji szefa przewidzieć na pewno nie mogła.
SZEF, PRACOWNICA I MOBBING
Mam dość mieszane uczucia jeśli chodzi o bohaterów niniejszej powieści, a właściwie o relację, która ich łączy. Autorka postawiła na schemat hate-love, na wykorzystywanie i niezdrowy podziw, na fascynację połączoną z frustracją i na nienawiść przeradzającą się w miłość. Bohaterowie zostali wykreowani dobrą kreską, wiarygodnie, różnorodnie i z pazurem. Skąd zatem moje zawahanie? Ano stosunek Prestona do Tary, a właściwie jego oczekiwania jako szefa, wydzwanianie o każdej porze dla własnych korzyści, szarpnie nerwów – to nieco przekreśliło mi jego obraz jako idealnego kandydata na partnera. I choć potem powieść nabiera innego wymiaru, wszak w podobnych historiach o miłości wrogość przekształcająca się w miłość to już standard, pozostało wspomnienie mobbingu.
KIM SĄ?
Historię poznajemy z perspektywy dwójki głównych bohaterów, co uważam za jedną z najlepszych narracji, jako że pozwala ona poznać punkt widzenia wszystkich tych, na których powinno nam w danej książce zależeć. Preston to potentat, nowojorski, hotelowy magnat, który idąc po trupach zbudował imperium. Na potrzeby sytuacji, dla rozgłosu i zatuszowania dokonywanych transakcji babrze się w przelotnych romansach, żeby brukowce miały o czym pisać. W znacznie mniej świetlanej sytuacji znajduje się Tara, która ukończywszy studia pozostaje biedna jak mysz kościelna. Nie stać ją nawet na autobusowy bilet, dlatego też praca w renomowanej firmie zdaje się być dla niej spełnieniem marzeń. A kobieta ma charakter niezłomny, jest ambitna i długo będzie dawała radę w konfrontacji z szefem dupkiem.
AKCJA
Prywatne samoloty, przepych, korporacja, małe druczki zapisane w umowie. Praca ponad ludzkie siły i nietypowa reakcja na jej wypowiedzenie. Co zrobi Preston w starciu z wizją utraty tak dobrego pracownika, jakim jest Tara? Do tego dochodzi namiętność, uczucie rodzące się pośród burzliwej relacji. Trochę niezdrowa fascynacja „psychicznym oprawcą” oraz dynamiczna druga połowa, która funduje ciekawe rozwiązania. Ogółem jest dobrze, z małymi wątpliwościami dotyczącymi wspomnianego nacisku na istotę zawodowego sukcesu ze strony głównego bohatera.
PODSUMOWANIE
Książka, jak dla mnie, w szkolnej skali otrzymałaby zasłużoną czwórkę. Okazała się lekką, namiętną, zamkniętą w ramach typowego romansu lekturą. Przyjemnie napisana, z małymi mankamentami, nie dosięgła poziomu Turbulencji, choć nie mogę powiedzieć, że mnie rozczarowała. Podchodząc do niej z niewygórowanymi oczekiwaniami, jak do niezobowiązującego romansu na jeden, dwa wieczory, może się spodobać.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.
Myślę że mogłaby się sprawdzić doskonale, jako lektura na wakacje.
OdpowiedzUsuńLubię poczytać do poduszki takie lekkie romanse, więc będę mieć na uwadze :)
OdpowiedzUsuńDużo mam takich niewymagających książek na liście awaryjnej, więc czas pokaże, czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jak będę miała ochotę na takie nieozobowiązujący romans to może wóczas się skuszę.
OdpowiedzUsuń