poniedziałek, 2 listopada 2020

"Złączeni miłością" - Cora Reilly.
Co nowego u Luki i Arii? Nadchodzi kryzys.

Spośród wielu serii mafijnych, które – ze względu na swoją mnogość – nie obyły się bez powielonych fabuł, zdecydowanie najbardziej przypadły mi książki oferowane przez Corę Reilly. Jak się okazuje, znalazłam na ich kartach wszystko to, czego oczekiwałam od historii rozegranych w niniejszym środowisku – była brutalność, była powoli wstępująca na pierwszy plan miłość, byli przede wszystkim pełnokrwiści bohaterowie. I tak też jedną z moich ulubionych par stworzonych jej wyobraźnią zostali Aria i Luca. Córka wpływowego mafioso sprawującego rządy w Chicago i syn nowojorskiej Cosa Nostry, przymusowe zaręczyny, surowe zasady i miłość. Czytelniczki serii Born in Blood Mafia Chronices mają teraz okazję  jeszcze raz zatopić się w losach wspomnianej pary, a wszystko to dzięki kolejnej części cyklu zatytułowanej „Złączeni miłością”. Cóż takiego czeka na Was na kartach tej książki? O tym w dzisiejszej recenzji.

ZARYS FABUŁY

Rozkochała w sobie potwora, człowieka, który na pozór nie wydawałby się zdolny do tego, by kogoś pokochać. Dokonała niemożliwego, a teraz wszystko zaprzepaściła. Aria, lojalna względem swojej rodziny, postawiła na zdradę, w wyniku której utraciła zaufanie męża. A jak wiadomo, na takowe trzeba pracować przez długi czas. Czym stanie się jej małżeństwo, kiedy Luca odkryje jak bardzo został upokorzony? Cios spadający na niego ze strony ukochanej może wiele zmienić, złamać go i już nigdy nie pozwolić na zaufanie. Czy w tym przypadku istnieje jeszcze chociaż cień szansy na porozumienie i miłość?

POWRÓT DO ŚWIATA STARYCH BOHATERÓW

Bohaterowie tej powieści to już nie nowicjusze. Czytelnicy serii niejednokrotnie mili okazję śledzić poczynania Arii i Luki świadomi ich charakterów i odkrywanych  w szeregach mafii ról. On jest bezwzględnym i zimnym Capo, ona wydaje się być ofiarą, na którą zapolował rządny władzy wilk. Nie brakuje jednak miejsca na to, by z biegiem czasu zaczęły dawać o sobie znać te ukryte cechy każdej z postaci. Ten, przed którym drżą wrogowie potrafi okazać czułość spełniając pragnienia ukochanej, a ta, która na pozór nie miałaby nic do powiedzenia czasami wykorzystuje słabość człowieka, który niewątpliwie coś do niej znaczy. Powracamy do świata Luki, który momentami swoją oziębłością jeży włos na głowie i zagłębiamy się w trudną sytuację Arii, która znalazła się trochę między młotem, a kowadłem. Były momenty, kiedy w moich oczach Aria stawała się irytująca i nastawiona na zbytnie wykorzystywanie swojej wypracowanej pozycji, jakby nie dostrzegała konsekwencji, które przychodzi płacić jej ukochanemu. Pojawiły się więc zgrzyty.  I choć oczywiście to ta książkowa para zajmuje centrum akcji powieści, przez fabułę przewijają się także inni bohaterowie znani już z poprzednich części serii. Nie brakuje na tej linii elementów zaskoczenia, choć cała powieść nie należy do najbardziej odkrywczych i zaskakujących.

ODGRZEWANY KOTLET? A MOŻE COŚ NOWEGO?

Jeśli chodzi o wydarzenia rozegrane na łamach tego tomu, mamy tutaj powrót do tego, co już dobrze znane i nie chodzi tylko o przywołanie znanych czytelnikom postaci. Pewna część książki obejmuje akcję, z którą mieliśmy okazję już się zaznajomić. Inna perspektywa, szczypta nowych emocji, choć nie było już tej pasji odkrywania kolejnych stron, przynajmniej przez jakiś czas, wszak miałam wrażenie, że nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Z czasem dochodzimy do momentu, kiedy zaczyna dziać się coś nowego i właśnie to uratowało niniejszy tom. Książka staje się w moich oczach kontynuacją losów Arii i Luki dopiero z czasem, zatem warto podejść do niej z takimi właśnie oczekiwaniami i wiedzą.

PODSUMOWANIE

Małżeński kryzys, zawiedzione zaufanie, stare wydarzenia pokazane z innej perspektywy i akcja, której jeszcze nie znacie. Co z tego wyszło? Tom, który na pewno nie wpisze się w trójkę moich ulubionych jeśli chodzi o ten cykl, a raczej zajmie miejsce daleko poza podium. Aria i Luca to jedni z moich ulubionych bohaterów, a jednak w tej części zabrakło mi świeżości. Nie oznacza to jednak, że książka mocno mnie rozczarowała. Cora Reilly wciąż pozostaje moim numerem jeden, jednak przez wypracowany przez nią poziom prozy liczyłam na więcej smaczków i powiewu świeżości, tymczasem przyszło mi posmakować kawałek odgrzewanego kotleta, owszem, doprawionego potem świeżymi przyprawami. To jednak zbyt mało być mogła dać od siebie dziesięć gwiazdek na dziesięć, więc sypnę tylko szóstką.

wydawnictwo: NieZwykłe
cykl: Born in Blood Mafia Chronicles (tom 6)
kategoria: romans mafijny
ilość stron: 430
data wydania: 28 października 2020
 

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu NieZwykłemu.

9 komentarzy:

  1. Lubię powieści mafijne, ale tej serii nie znam. Sprawdzę, czy jest w mojej bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tej serii, ale też jakoś specjalnie mnie nie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jedna z moich ulubionych serii mafijnych i trochę martwi mnie Twoja niska ocena. Z drugiej strony już troch za dużo tych tomów... Lektura dopiero przede mną, więc zobaczymy jak wypadnie w moich oczach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie miałam okazji poznać tej mafijnej serii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa wydaje się ta seria:) Będę ją miała na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Raczej nie mam w planach tej serii. To już szósty tom. Wystarczy mi recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tylko pierwszy tom i na razie nie planuję zapoznawać się z resztą.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej nie mam w planach tej serii, chociażby dlatego, że jakoś nie po drodze mi z romansami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jeszcze nie poznałam ani jednego tomu z tej serii :) a pewnie najlepiej zacząć od pierwszego.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...