Ostatnimi czasy jakoś bliżej mi do naszych rodzimych autorów, aniżeli tych zza granicy. Kiedyś było wprost odwrotnie, ale gusta bywają zmienne, a i mam wrażenie, że nasz polski rynek wydawniczy zdecydowanie poczynił progres. Są jednak wciąż znani i uwielbiani przeze mnie zagraniczni pisarze, po których powieści sięgam wręcz obowiązkowo. A do tego grona niewątpliwie zalicza się Colleen Hoover, wielokrotnie przeze mnie wymieniana jako jedna z moich topowych autorek. Pamiętam jak dziś emocje towarzyszące mi przy okazji czytania jednej z jej książek „It ends with us”. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że powieść doczekała się sequela. „Its Starts with us” dotarła do mnie dzięki uprzejmości księgarni TaniaKsiazka.pl. Czy sprostała swojej poprzedniczce?
ZARYS FABUŁY
Lily sporo przeszła. W jej życiu pojawili się dwaj mężczyźni, a ona sama znalazła się w sytuacji, której ciężko jej pozazdrościć. Ale codzienność nie jest piękną bajką.
Teraźniejszość kobiety obraca się wokół opieki nad córką Emerson. Lily dzieli ją wraz z Ryle, od którego zażądała rozwodu. Kobieta, pomimo tego, co jej zrobił, musi umieć znaleźć dla mężczyzny miejsce, a nie będzie to łatwe. Zwłaszcza, kiedy na jej drodze po długim czasie przerwy staje Atlas. Jej wielka, pierwsza miłość. Sęk w tym, że ojciec jej córki nie potrafi go zaakceptować. Nienawidzi go i nigdy nie zgodzi się na to, by Atlas uczestniczył w życiu Emerson. Czy obarczona takim piętnem Lily ma szansę na szczęście? Czy prawdziwa miłość jest jej pisania?
WCIĄŻ W SOBIE ZAKOCHANI
Bohaterami powieści, jak na kontynuację przystało, zostają postaci znane już czytelnikowi z poprzedniego tomu. Uważam, że sięgając po niniejszą książkę obowiązkowo trzeba mieć znajomość „It ends with us”, żeby zyskać pełen obraz sytuacji i zrozumieć co tak naprawdę wydarzyło się w życiu głównych bohaterów. Lily to matka córeczki, która mierzy się poniekąd z samotnym macierzyństwem. Owszem, Ryle uczestniczy w życiu dziecka i ma do tego prawo, ale na pewnym etapie okazuje się, że bardzo ciąży i że wiele utrudnia. Kiedy na drodze Lily staje chłopak z przeszłości, dziewczyna nie waha się umówić z nim na randkę. Ale nie tak łatwo budować swoje szczęście na nowo, kiedy ktoś nieustannie kładzie pod nogi kolejne kłody. Atlas, chłopak z dawnych lat i wielka miłość Lily, pomimo upływu czasu nie przestał jej kochać. Właściciel dwóch dobrze prosperujących restauracji mierzy się z drobnymi problemami wciąż jednak pozostając dobrym, opiekuńczym człowiekiem. Nieobawiającym się trudnych tematów. Uwielbiam go, a moja miłość do jego postaci rozkwitła jeszcze bardziej. Jest jeszcze Ryle i to, co zrobił matce swojego dziecka. Jego usilna chęć poprawy, która niekoniecznie wniesie coś dobrego. Jak rozstrzygną się losy tej trójki?
SŁODYCZ PO GORZKIM SMAKU
Pierwsza część tej historii, zapisana na kartach „It ends with us” poraziła mnie swoim życiowym wydźwiękiem. Autentycznością, dramatami, szarymi odcieniami życia. Tak bardzo kibicowałam głównej bohaterce i tak mocno jej współczułam. Teraz Lily powraca, a autorka – choć wcale nie planowała tego robić – napisała dla niej dalszy ciąg. Ta część biegnie zdecydowanie wolniejszym rytmem od poprzedniczki, choć wciąż nie brak tutaj emocji. Pod względem wydźwięku, jest też o wiele lżejsza. Można powiedzieć, że po gorzkim smaku przyszedł czas na słodycz. Jest romantycznie, zabawnie, są pisane listy, śmieszne określenia, jest także przyjaźń. Całość wydaje się dość przewidywalna, ale chyba takiego finału życzyła sobie większość fanek kibicująca Lily. Powiedziałabym, że pomiędzy niełatwymi tematami udało się autorce stworzyć coś całkiem lekkiego.
PODSUMOWANIE
„It starts with us” to kontynuacja powieści, która miała nigdy nie doczekać się dalszego ciągu. Ale naciskający na autorkę fani chcieli innego rozwiązania. Chcieli wiedzieć co będzie potem. Toteż się tego doczekali. Czy sequel był potrzebny? Zmienił mój pogląd na całość, która po przeprawie przez trudne emocje nabrała lekkości. A gorycz zupełnie zmieniła smak na inny. Ja jestem fanką romantycznych klimatów i kocham happy endy, więc cieszę się, że autorka jednak zdecydowała się na ten tom. Troszkę szkoda, że od premiery poprzedniego minęło już tyle czasu, bo niektóre wątki mogą uciec. Niemniej jednak przekonałam się kolejny raz, że Colleen Hoover potrafi kreować piękne i chwytające za serce treści i tej również dałam się porwać. Jeśli po „It ends with us” czujecie wielki niedosyt, po kontynuację koniecznie sięgnijcie.
Sprawdź także inne nowości na TaniaKsiazka.pl, w księgarni internetowej, która przeznaczyła niniejszą powieść do recenzji. Serdecznie dziękuję.
Pióro autorki jest mi znane, dlatego zapisuje sobie ten tytuł na listę ;)
OdpowiedzUsuń